PORTRETY MIŁOSNE BABCI WALERII

Image by PublicDomainPictures from Pixabay 


PORTRETY MIŁOSNE BABCI WALERII

Babcia Waleria siedzi w swoim ulubionym fotelu bujanym. Skurczyła się i nie może lekko odpychać się nogą. Za to z miłością robi to Emilia - jej dwudziestokilkuletnia wnuczka, która wpada do babci w każdej wolnej chwili. Staruszka mieszka samiuteńka. Dzieci wpadają co i rusz. Rzadko jest sama. Dziś dyżur ma Emilka. Chętnie przychodzi. Babcia niedomaga fizycznie, jest schorowana, słabiutka i taka drobna, ale z głową wszystko w porządku. Orientuje się świetnie, co się dzieje na świecie, rozwiązuje krzyżówki, wszystko pamięta.
Tego dnia kazała zaparzyć herbaty i podać w porcelanie, tej w kwiatki z Ćmielowa. Emilia nakryła stolik haftowaną serwetą i nie zdążyła nawet zapytać babci, co słychać, gdy ta sama zaczęła jej opowiadać. Czemu dziś? A bo może jutro zapomni, 96 wiosen na karku to różnie z tym jutrem może być. Babcia co prawda na tamten świat się jeszcze nie wybiera, na ślubie wnuczki chce być, jednak jak pamięć zawiedzie to już nigdy jej nie opowie historii swoich miłości. Dwóch.

Poznała go jako młoda dziewczyna. Ciężką mieli młodość, bo wojną naznaczoną. Codziennie strach, głód i niepewność czy dożyją jutra. Do robót "u Niemca" wzięto ich pięcioro. Rodziców wywieźli, a że pracy było sporo to niejaki Schmidt, który rozgościł się na wsi, wziął sobie młodzież do pomocy. Gdy on ich doglądał, dzieciakom w oczy zaglądał strach. Potrafił dla zabawy stawiać ich pod płotem i celować im w czoło, upajając się ich przerażeniem. Raz jeden z chłopaków, Mietek, się zsikał, to Schmidt najpierw turlał się po trawie ze śmiechu, potem dał mu jeszcze dodatkową robotę w polu.
Gdy leżał pijany i doglądała ich jego żona, czuli spokój. Dawała im gar ziemniaków na obiad ze skwarkami i skracała czas pracy.
Waleria, Wanda, Mietek, Janek i Staszek razem dzielili ten los. A że mieli po 15-17 lat to prawa młodości ich dotyczyły. Głodni, zmęczeni, spragnieni opieki i miłości garnęli się do siebie. Nawiązała się głęboka przyjaźń, a w Walerii i Janku pomału rodziło się uczucie. Delikatne, nieśmiałe przejawiające się w spojrzeniach, uśmiechach i przypadkowym dotyku. Janek pomagał jej w polu, nosił za nią kamienie, a gdy zimą dostała gorączki, oddawał swoje racje. Raz mało życia nie stracił, gdy ukradł dla niej jajko, by zrobić jej kogel-mogel dla wzmocnienia, a pijany Niemiec go przyłapał i chciał strzelać. Strzelił, ale chybił, po czym żona wyrwała mu z ręki broń, ratując chłopaka.
Ich uczucie wybuchło, gdy wojna się skończyła. Byli sami. Rodzice nie wrócili. Wzięli ślub skromny, ale bardzo uroczysty. Babcia Waleria po dziś dzień pamięta, że welon miała z kawałka prześcieradła, a białą letnią sukienkę dała jej żona Niemca jak w pośpiechu się pakowali i uciekali.
Niedługo cieszyła się Jankiem. Po roku, zachorowawszy na ciężkie zapalenie płuc, zmarł. Została sama. Wpadła w rozpacz. Schudła, posmutniała. Dalecy stryje od razu chcieli ją swatać, by młoda wdówka szybko ponownie za mąż poszła i żeby w polu było komu robić. Waleria wszystkich odrzucała. Żałobę długo nosiła w sercu. Stryje przestrzegali, że jeszcze chwilę i za stara będzie, i nikt jej nie zechce. Bo wówczas dwudziestotrzyletnia dziewczyna kandydowała do miana starej panny.
Gdy swaci przeprowadzili Leona nawet uznała, że przystojny, po czym natychmiast się skarciła za brak pamięci o zmarłym mężu. A Leon był wytrwały. Przychodził, pomagał aż ją sobie wychodził ma tyle, by poszła z nim do ołtarza. Nie z miłości. Z rozsądku, żeby już ludzie nie gadali, żeby w polu było łatwiej, żeby było do kogo wieczorem gębę otworzyć. On ją nauczył przyjaźni, z której pomału zrodziło się uczucie. Spokojne, palące się równym płomieniem, który nie zgasł im przez ponad 50 lat.

Babcia Waleria nie tknęła herbaty. Zamyśliła się, lekko uśmiechając. W jej długim i bardzo kolorowym życiu było jej dane zaznać dwóch miłości. Miłości podyktowanej sercem i rozsądkiem. Ta pierwsza przeżyta w młodości była szalona, pełna pasji i ognia. Ta druga i ostatnia zarazem, pełna szacunku, spokoju, poczucia bezpieczeństwa i przyjaźni. W ciągu tych ponad 50 lat dochowali się czwórki dzieci, dziewięciorga wnuków i dwójki prawnucząt.
Piękne to było życie, w którym dziś z perspektywy czasu babcia Waleria nic by nie zmieniła. Ma 96 lat. Stoi już na końcu swojej drogi. Śmierci się nie boi.
A czegóż się bać Emilko skoro tam, po drugiej stronie obaj na mnie czekają?

Podoba Ci się ten post?
Udostępnij go.
Czytaj mnie. Każdego dnia prezentuję teksty tylko i wyłącznie mojego autorstwa.
Obserwuj moją stronę Poli Ann
Warta jest Twojej miłości!

image on Pixabay

Komentarze

Popularne posty