ZŁY

Image by mohamed Hassan from Pixabay 


Zły był w jej życiu od zawsze. Już na porodówce biegiem pod respirator. Potem miliony rurek wokół małego ciałka. Zły tylko czekał na okazję, dlatego tak na nią chuchali i dmuchali. Była słabiutka. Chrzcili ją w szpitalu. Jedną nogą była na tamtym świecie. Ale ona uparła się, że będzie żyć. 
Wyrosła na piękną i mądrą dziewczynę. Utalentowaną artystycznie. Wrażliwą na muzykę i kolory. Skrzypce same grały w jej dłoniach. Rzadki talent. Uparła się, że będzie grać.
Lata w szkole muzycznej ją wytrenowały. Wszystko miała wyćwiczone i zaplanowane. Znalazł się kandydat na męża. Były wymarzone studia, mieszkanie, praca. Los na loterii. 

Karta się odwróciła. Nagle. Wyniki badań nie zostawiły złudzeń, tylko plamę na bluzce mokrą od łez. Ratunku brak. Stan stabilny w jej przypadku oznaczał wyrok. Szanse na leczenie nikłe. Ma po prostu czekać aż system zakwalifikuje ją do leczenia. Była tylko kolejnym przypadkiem, numerem pesel, wynikiem badań. Mimo to znów się uparła. Tym razem, by zacząć walkę.

Była chora. Musiała sobie to w głowie poukładać. Tego nie było w planie. Tego nie ćwiczyła. Zachorowała nie z własnej winy. A szkoda, bo mogłaby winić kogoś. Byłoby łatwiej. Oswoić Złego nie potrafiła. Była zdana na siebie. I na łaskę służby zdrowia. A ta, mimo kilku wspaniałych lekarzy, była bezlitosna i nieczuła. Machina. A ona była jakimś tam trybikiem. Nikomu niepotrzebnym.

W końcu się udało. Dwa lata czekania i usłyszała ten upragniony telefon. Warunki w szpitalu skromnie. Telewizor na monety. To ją rozbawiło. Luksusów nie oczekiwała. Jednak sale nieremontowane od czasów PRL wprawiły w śmiech. Chyba histeryczny, bo do śmiechu nikomu na tym oddziale nie było. 
Biopsja. Znów była sama. Rodzinie i znajomym nie mówiła. Wstydziła się. 

W końcu zakwalifikowana do leczenia. Nie wiadomo jakim cudem. Może przypadek? Zebrała siły. Dzielnie co tydzień wbijała w udo lub brzuch igłę z cudownym ponoć specyfikiem, który niszczył wszystko. I dobre, i złe. I urodę, i Złego, który ukrył się w jej ciele. Zaplanowała, że da radę. Ktoś jednak wyśmiał ów plan. Leczenie nie pomogło. Skreślono ją z listy wybrańców. Słowa otuchy brzmiały absurdalnie. Jak będzie nowy lek to zadzwonią. Hahahaha!!! W Polsce go nie było. Przynajmniej dla szarego obywatela, który nie miał na koncie kwot z pięcioma czy sześcioma zerami. Plan runął w gruzach. Przez chwile przestała być uparta.

Czekanie. W kolejce bez końca, bez nadziei, bo co pół roku to samo, że państwo pieniędzy daje za mało. Że ratuje się tylko tych w stanie ciężkim. Ci w lepszym, którzy dbają o siebie, przestrzegają diety, uprawiają sporty i są bardzo zdyscyplinowani, muszą czekać. Aż stan się pogorszy. Zdruzgotana szuka pomocy. Wszędzie to samo. Długie kolejki. Te same procedury. Jeździ po Polsce. A nuż. Znów się uparła.
Na zewnątrz śliczna, wesoła, pogodna, energiczna. Wewnątrz smutna, samotna, zdołowana. Żyje na pół gwizdka. Mogłaby na cały i gwizdać na wszystko, ale ona chce po prostu żyć, grać, być.

Gdy traci nadzieję dzwoni ktoś z propozycją nie do odrzucenia. Co z tego, że to eksperyment, że nie ma pewności, że przez pół roku musi stawiać się w ośrodku setki kilometrów od domu? Tym razem nie planuje. Rzuca wszystko. Nawet pracę i skrzypce, którym całkowicie się poświęcała. Żyje według wskazówek lekarza. Nie ma problemu z dostosowaniem się. Teraz nie ma zastrzyków, bolesnych torsji, osłabienia, siniaków, wypadających włosów, bólu głowy i wysokiej gorączki. Jest kilka pastylek, które pieszczotliwie nazywa bombkami, bo z mocą bomby atomowej atakują Złego w jej ciele. Trafiony zatopiony. Wyniki rewelacyjne. Zły się poddaje, a ona dostaje skrzydeł. Nabiera odwagi. Jest silna zewnętrznie i wewnętrznie. Śliczna nadal. Wygląda jak nastolatka. Wraca do pasji i ukochanej pracy. Złego nie ma. Ma to na papierze po roku.

Pozostali chorzy czekają aż NFZ łaskawie przydzieli im leczenie. A to wyliczanka. Raz, dwa, trzy - dostajesz może ty. Nie ma ratunku. Chyba, że szuka się na własną rękę. Jak ona. 
A ta niesprawiedliwość cholerna boli. Tak bardzo boli, że leczony jest ktoś, kto tego nie docenia. Pije i pali, nie trzyma diety, nie dba o siebie. Inny daliby się pokroić za te pastylki czy zastrzyki. 

A ona? Dziś zdrowa, radosna, przenosi góry! Koncertuje, robi to, co kocha. Żyje. Jest. Warto być upartym:)

Komentarze

Popularne posty