BABCIA JAGA

Image by sabinevanerp on Pixabay



Tak na nią mówiła, choć babci było Jadwiga. Dla niej jako małej dziewczynki była czarodziejką i czarownicą w jednym. Zawsze miała pomysł na zabawę, syropek na każdy ból, rozwiązanie na małe i wielkie problemy. Szyła kostiumy karnawałowe nie wiadomo kiedy i z czego, gotowała rarytasy, gdy w sklepach nic nie było, odganiała potwory, i złe sny. I doskonale wiedziała, kiedy wnuczka kłamie. Podobno oczka jej się świeciły. Wnusi oczywiście.
Absolutnie magicznie było z babcią w pralni na ostatnim piętrze bloku. Małej Ani zdawało się, że schody prowadzące na piąte piętro nie miały końca. I choć sama dorastała na blokowisku w 10 piętrowym klocku, to blok Babci uważała za najwyższy w mieście. Nie od razu mogła chodzić do tej pralni. Tylko o niej słyszała. Dopiero gdy skończyła całe 6 lat Babcia Jaga uznała, że Ania jest na tyle duża, by z nią tam pójść. Stanęły więc na początku schodów i niczym księżniczki sunęły po nich aż na ich szczyt do magicznego miejsca, które odwiedzać mogły tylko wybrane dzieci. Babcia Jaga wyciągnęła z kieszeni fartucha wielki klucz i przekręciwszy go kilka razy, klnąc szeptem pod nosem, otwierała wrota. A klnęła pięknie. Nikogo to nie raziło.
Pomieszczenie było ogromne. Dwie Franie stały dumnie obok siebie czekając na to, aż Babcia Jaga załaduje je ręcznikami i poszewkami. Wtedy te
na magiczny gest Babci zaczynały w środku tańczyć. Obracały się w rytmie muzyki, jaką wygrywały obie Franie.
Obok na wielkim palniku pysznił się ogromny gar. Babcia Jaga napełniała go dzbankami wody, którą zaś dawał jej zardzewiały kurek znad wanny. Bo wanna również w tym pomieszczeniu miała swoje godne miejsce. Gdy gar był napełniony, Babcia wrzucała doń prześcieradła i wielkie poszwy, i je gotowała. Mała Ania myślała nawet, że może zupa mleczna, której nie znosiła, jest z takich właśnie prześcieradeł, bo była taka obrzydliwa i mętna jak woda w garze.
Babcia Jaga długimi drewnianymi szczypcami mieszała poszwy nie pozwalając się ciekawskiej Ani zbliżać do wrzątku. Niczym czarownica przyrządzająca jakiś eliksir stała nad garem, by wyciągnąć z niego czyste prześcieradła i rozwieszać je na sznurkach rozciągniętych w drugiej części pralni. Zanim jednak to razem z sąsiadką brały końce prześcieradeł (każda po dwa) i je mocno strzepywały. Ile trzeba było mieć do tego krzepy!!!
Ania uwielbiała zapach czystej i mokrej pościeli rozwieszonej po pralni. Bawiła się z Babcią w chowanego, a Babcia jak każda czarownica doskonale wiedziała, gdzie wnuczka się ukryła.
Dziewczynka lubiła też patrzeć z piątego piętra przez okno. Widok ją zachwycał. Sama zieleń. Nie to co beton blokowiska. I jeszcze zawsze kukające kukułki i gruchające gołębie. Z tym zawsze już będzie kojarzyć ulicę, na której mieszkała Babcia.
Jeśli każda czarownica miewa swoje zwierzę i jest nim czarny kocur, to w przypadku Babci Jagi była to gołębica Anielka. Przylatywała tylko na parapet Babci i tylko jej wydziobywała wdzięcznie ziarenka z dłoni. Małej Ani chyba się bała i nigdy nie odważyła się jeść z jej drobnej rączki.
Po każdej wizycie w pralni Babcia kroiła wnusi jabłuszko w talarki. Jak ona to robiła, że były identycznej grubości? Musiała być czarodziejką.
Potem odbierała cały sagan ziemniaków, bo zawsze ktoś z pięciorga jej dzieci wpadał popołudniu. Mięsa może nie zawsze uświadczył, ale ziemniaków trzymanych w aluminiowym garnku w pościeli, które można było popić kubkiem maślanki, zawsze. Ania, chudziutki niejadek, ziemniaki te uwielbiała i po dziś dzień zawsze wkłada garnek z kartoflami w pościel, żeby "przeszły". Jej mąż się śmieje, ale przyznaje, że faktycznie smakują lepiej.
Dziś mała Ania jest dorosłą kobietą. Mąż, dwójka dzieci, pies i kot, i domek na obrzeżach miasta. Babcia Jaga zajmuje w jej sercu wiele miejsca. I naprawdę musiała być czarownicą. Przez 10 lat żyła z rakiem z uśmiechem na ustach, choć lekarze dawali jej trzy miesiące. Widocznie miała w fartuszku ukryte jakieś czary. Zmarła po cichu nie chcąc sprawiać nikomu problemu. I gołębicę musiała wziąć ze sobą, bo odkąd Babcia Jaga odeszła Anielka już nigdy na parapet pięciopiętrowego bloku nie przyleciała. 

Uściskaj swoją babcię, jeśli ją masz.
Lub pomyśl o niej ciepło, zapal lampkę na jej grobie, pomódl się jeśli czujesz taką potrzebę.
Ona na pewno na to zasługuje.
Dobrego dnia.
Podaj mój post dalej.
Czytaj moja stronę
Wiem, że warto. 

 


Komentarze

Popularne posty