Cztery PORtretY Roku - Wiosna


Image by jill111 on Pixabay


Rzadkie krótkie włosy. Blada. Sina wręcz. Ogromne brązowe oczy. Wychudzona. Ciało jeszcze pamięta radioterapię. Jest rozpalone i zimne zarazem. Weronika się śmieje, że mogłaby nocą świecić jak żarówka i jednocześnie chłodzić jak zamrażarka. Uśmiecha się ciągle. A chuda twarz napina się w tym szczerym uśmiechu. Dawno tak się nie czuła. Fizycznie jest słaba, lżejsza o 14 kg, zmęczona bólem, torsjami i brakiem apetytu. Psychicznie przenosi góry. Nie dość, że komórek rakowych na razie brak, to jeszcze nie wycięli jej całej piersi. Taka promocja od losu. Jest co prawda mniejsza, obolała, ale jest.

Weronika ma pełno planów. Pójdzie na studia doktoranckie. Ma kilka publikacji. Wygrany konkurs. Na zwolnieniu lekarskim będzie miała czas.
Na podróże na razie za wcześnie. Może nad polskie morze. Nawdycha się jodu i odetchnie w końcu pełną piersią. Dosłownie.

Będąc w domu poświęci czas 12-letniej córce. Hania bardzo jej teraz potrzebuje. Przytula się nader często, jakby chciała nadgonić osobno spędzone chwile. Tak się bała, że straci mamę.
Weronika znajdzie też czas dla ich trzech. Dla Lucy, Joaśki i Zuźki. Kobiet jej życia, z którymi może się nie widzieć miesiącami, a gdy w końcu się spotkają, to gadają jakby rozstały się wczoraj. To pokrewne dusze rozumiejące się bez słów. Matki i żony. Współczesne kobiety dużego miasta.
W sobotę właśnie dziewczyny do niej wpadną. Pić będą one. Ona świeżo wyciskany sok z buraków. Ewentualnie herbatę z miodem. Będą gadać o pracy, dzieciach i mężach. Wymienią się ubraniami, powąchają jej nowe perfumy. Przyniosą pyszne sałatki, a ona upiecze sernik. Ten z polewą czekoladową z milionem kalorii, które idą tylko w cycki. Będą snuć plany, jak to wyjdą na imprezę i będą znów w niezmienionym składzie tańczyć do białego rana. I spławiać napalonych adoratorów, pragnących bezskutecznie poderwać mężatki, które uśmiechając się słodko machają jedynie dłonią z błyszczącą obrączką.

Tak brakowało jej tych wyjść podczas których można zapomnieć o szarzyźnie dnia codziennego, naładować baterie przesadzonymi komplementami, śmiać się do rozpuku i szaleć na parkiecie do upadłego. Już niedługo. Jeszcze trochę. Wróci do siebie starej w nowej odsłonie. Krok po kroku. I zacznie prawdziwe, inne, pełniejsze i bardziej świadome życie. Życie na serio. Obudzi się wraz z nadchodzącą wiosną i powoli rozkwitnie. Rozkwitnie najpiękniej jak można po tej surowej, mroźnej i długiej zimie.

Komentarze

Popularne posty