BEATA I JEJ BULIMIA *

Fot. Pixabay, StockSnap


(...) Na imprezie starała się trzymać, choć i tak wszyscy pytali mniej lub bardziej złośliwie, gdzie zgubiła Marcina, czemu zmienił status i co jej kupił. Sporo wypiła, by zagłuszyć ból. Tortu też sobie nie żałowała. W końcu to jej dzień. Trochę tańczyła. Docinki co życzliwszych i spojrzenia pełne dezaprobaty jednak ją dobiły. Zjadła ze 3 porcje tortu. Znów zrobiło się jej niedobrze. Czuła się pełna, ciężka i tak beznadziejnie beznadziejna. Nawet nie wie, kiedy uklękła przed sedesem. Dwa palce podrażniły gardło. Chwilę to trwało. Ze łzami w oczach wyrzucała z siebie i tort, i ból, jaki zadał jej Marcin. Tak przynajmniej się jej zdawało. Znów poczuła się lżejsza. Problemów jakby też ubyło. 
Rzuciła się w wir nauki. Marzyła o prawie. Trzeba było kuć. Nie miała czasu na myślenie o Marcinie. Te kilka miesięcy żyła jak robot. Szkoła i dom. Na studniówkę nie poszła. Nie chciała spotkania z Marcinem i jego nową dziewczyną. Już studentką. Poza tym miała zapalenie oskrzeli. Dwa tygodnie w domu, antybiotyk. Była słaba. Schudła.
Stres przed maturą zaczął się w marcu. Test za testem. Wystawienie ocen. Wyścig szczurów. Zakuwanie do nocy. Mało jadła. Znów trochę schudła. Poczuła się lżejsza i jakby przez to weselsza. Ze stresu żołądek się kurczył do wielkości orzecha włoskiego. W ogóle nie miała apetytu. Raz jak matka wmusiła w nią śniadanie, zwymiotowała zaraz po jej wyjściu do pracy. Praktycznie bez wysiłku. Przez chwilę była syta, wystarczyło. Potem organizm szybko pozbył się balastu. (...)

* cały tekst w tomiku opowiadań "Portrety" - premiera grudzień 2019!

Komentarze

Popularne posty