PORTRET ZDRADZONEGO

Image by Skitterphoto on Pixabay


Kacper patrzy w dal. Nie jest zbyt rozmowny. Mężczyźni inaczej przeżywają problemy. Nie czują chyba potrzeby, żeby o tym trąbić całemu światu. Najczęściej zamykają się w sobie. Zresztą, kto lubi opowiadać o porażkach.
Kacper jednak ma ochotę pogadać. Może dlatego, że jestem obca. Niezaangażowana emocjonalnie, obiektywna. Wybrał sobie mnie z przypadku. Wysłuchać kobietę chyba byłoby mi łatwiej, ale faceta? Bo co niby robić? Przytulić go? Pocieszyć? Powiedzieć, żeby miał jaja i nie zachowywał się jak dziecko? Cholera nie wiem. Więc siedzę. A on popija herbatę i zaczyna mówić. Nie przerywam mu. Jestem zaskoczona jego spokojem. Widzę tylko jak gniecie serwetkę.

Zdradziła go. Tak żona, kobieta. Nie on. Ona. To był strzał w policzek. Albo prosto w brzuch. Kopniak taki, że ledwo mógł oddychać. Poukładał sobie wszystko, zaczęło się zgadzać. Elementy układanki pasowały. Wydawało mu się, że byli szczęśliwi. Miał swoją drugą połówkę. Dziecko. Niczego więcej mu nie brakowało. Zauważył, że w jakimś momencie zaczęła się oddalać. Unika zbliżeń. Nie uśmiecha się tak często. On więc szuka przyczyn. W sobie, bo przecież widzi ten smutek w jej oczach i zastanawia się, co się dzieje. Może zły dzień, problemy w pracy, kłótnia z przyjaciółką, dwa kilo za dużo. Ale to nie to. Ona patrzy jakby przez niego. Nie widzi go. On jeszcze nie wie, co się dzieje. Jak staje się nikim w jej oczach, jak się ośmiesza swoją troską, jak poniża każdym kolejnym bukietem kwiatów i irytuje ją swoim dotykiem, najmniejszym choćby muśnięciem. On nadal jeszcze się nie domyśla, że ona swoją duszę i ciało też podarowała innemu. Będzie musiał przekonać się o tym na własne oczy.

Historia banalna i stara jak świat, kiedy mężczyzna pędzi do ukochanej nic jej nie mówiąc, bo chce zrobić jej niespodziankę. Kacper z biletami lotniczymi do Paryża też tak pędził. Wyszedł po prostu o wiele szybciej z pracy. Dzień był niezbyt ciężki, mógł sobie na to pozwolić. Może gdyby był bardziej obowiązkowy to nadal tkwiłby w ułudnym szczęściu, a może dowiedziałby się od niej. Dane mu jednak było doświadczyć tego na własne oczy. Nie słyszeli, gdy wchodził do mieszkania. Słyszał te jej tak znajome jęki, do których on ją doprowadzał w intymnych bardzo chwilach. Wiedział, że jest bardzo podniecona. Jeszcze przez chwilę łudził się, że mu się zdaje, ale gdy zobaczył dwa nagie ciała, ją siedzącą na komodzie wygiętą w łuk, jego stojącego, oplecionego jej nogami w rytmicznym ruchu, już nie miał wątpliwości. Stał jak wryty. Jej jęk, ten jęk dopiero nim wstrząsnął na tyle, by zareagował. Wrzasnął. Nie pamięta dziś co. Przyłapał ich. Nie wierzył własnym oczom.Poczuł wstyd. Palący. Widzi własną kobietę, żonę, gdy ta kocha się z innym.
Na kolejne emocje dopiero miał przyjść czas.
Nie zrobił nic. Po prostu stał, gdy zorientowali się, że właśnie wszedł. Oni w pośpiechu się ubierali i jak przez mgłę usłyszał tekst, który mogła już sobie darować.
To nie tak jak myślisz kotku.
Wtedy jasność umysłu mu wróciła.
A co mam myśleć, że posuwał komodę, a nie ciebie, bo przemeblowania ci się zachciało?!
Nawet odwagi nie miałaś odwagę, by mi powiedzieć, że kogoś masz.
Ale śmiałość by się bzykać w naszym salonie już tak.

Kochanek w pysk nie dostał. Kacper wyszedł po prostu do łazienki i zaczął płakać. Najpierw był smutek, żal, rozczarowanie, ból w klatce piersiowej, bo serce bolało jakby faktycznie mu je rozerwała na strzępy.
Oni w pośpiechu się ubierali. Ona płakała i nie wiedziała kogo przepraszać. Miała dwóch, straciła dwóch. Była w szoku, nie mniejszym niż Kacper, który niedowierzał własnym oczom. Myślał, że może ona ma jakieś problemy w pracy, może guzek wyczuła w piersi, może z rodzicami coś nie tak albo wpadała w depresję. Tyle się o tym słyszy. A ona wpadła i owszem. W ramiona jakiegoś kochasia, a następnie na tej komodzie nakryta z tym właśnie kochasiem na jakże gorącym uczynku.

Nie wie, ile siedział na podłodze w tej łazience. Ona gdzieś zniknęła. Poszedł nalać sobie wódki. Pierwszy kieliszek zgniótł w dłoni. Nie czuł bólu. Krew płynęła wartko, a on po prostu patrzył na czerwone strużki.
Chyba nie spał w nocy. Nie pamięta. Gapił się w sufit szukając odpowiedzi na pytanie, dlaczego, co zrobił nie tak, gdzie popełnił błąd, czego nie zauważył.
Inne emocje pojawiły się później.
Na przykład wściekłość. Z miłą chęcią by rozszarpał wszystkich na swojej drodze.
Nienawiść do ludzi. Do kobiet. Na pewno każda się puszcza z jakimś amantem.
Chęć zemsty. Zrobić mu krzywdę? Dać w pysk, urwać jaja, złamać rękę. Obojętnie co, byleby cierpiał.
A może udać, że nic się nie stało? Walczyć o małżeństwo, wybaczyć, zapomnieć. Tylko jak to zrobić do cholery.
A może uciec przed siebie? Zerwać jakiekolwiek znajomości i kontakty?! Zacząć nowe życie, w którym nie będzie zerem, którego żona zdradza w ich własnym domu. Wtedy wybrali komodę, a ile razy robili to w ich łóżku? W łóżku, w którym to oni się kochali namiętnie i jęczała z rozkoszy, jaką jej dawał. Te same jęki usłyszał wtedy, gdy ich nakrył i to one wciąż tańczyły mu w głowie.
Potem czuł wstręt. Do niej. Jak mógł jej pożądać kiedy ona oddawała się innemu. Nie wyobrażał sobie jak po mógłby jej dotykać tam gdzie tamten ją całował, jak pieścić tam, gdzie tamten był. Odrzucało go.

Żył dalej, choć miał wrażenie, że tylko wdycha i wydycha powietrze. Że wegetuje i nie wie jakim cudem budził się każdego kolejnego dnia.
Jedynym wsparciem jakie trzymało go w pionie to był syn. Kilkulatek w okularkach dawał mu siłę i uśmiech, pod którym krył się bardzo rozwścieczony lew.
Nie raz budził w nocy zlany potem, bo gdy w końcu udało mu się zasnąć to w koszmarach widział ją siedzącą na nim samym w chwili bardzo intymnej i śmiejącą się z niego, a potem siadającą na swoim kochanku, który leżał obok. Wtedy obudzony czuł wszystkie emocje. Całą mieszankę. Na siłowni dawał im ujście, a pod prysznicem po prostu płakał. Oczyszczał się psychicznie i fizycznie.

Kacper powoli dopija herbatę. W trakcie rozmowy nie było już łez. Głos mu drżał, zacinał się, a on sam pogniótł kilka serwetek. Wyrzucił z siebie sporo słów. Wulgarnych też. Jest w nim jeszcze dużo żalu, rozgoryczenia i złości. Nie wstydzi się emocji. Dość wyraźnie podkreślał, że płacz mu pomagał, że wtedy płacząc czuł się nikim. Dziś wie, że to było zbawienne. Wypłakał chyba wszystkie łzy, uspokoił się. Miał siłę stawić czoła tej, która go zdradziła. Rozwiódł się szybko i kulturalnie. Choć korciło, nie prał brudów w sądzie, nie mścił się. Synka widuje regularnie. Uśmiecha się coraz częściej. Wygląda lepiej, bo siłownia pomogła mu ułożyć wszystko w głowie i poskładać negatywne emocje w kosteczkę. Zmienił pracę. Wyprowadził się. Zaczyna nowe życie. Na kobiety siły jeszcze nie ma. Musi chyba przejść coś na kształt żałoby po starcie ukochanej osoby. Jest sam. I dobrze mu z tym. Kochał całym sercem, może nieumiejętnie, koślawo, ale szczerze i uczciwie. Była żona swoją zdradą brutalnie tę miłość zdeptała, zabrała mu na jakiś czas poczucie własnej wartości i odebrała wiarę w drugiego człowieka. Poraniony, niczym ptak z zaleczonym skrzydłem próbuje lecieć dalej. Nie jest łatwo. Czasem musi pod wiatr. Ale się nie poddaje. W końcu prawdziwego mężczyznę ponoć poznaje się nie po tym jak zaczął, lecz jak kończy.






Komentarze

Popularne posty