BUTELKA - Setka, Flaszka, Kasia


Image by guard113 on Pixabay



Odsłona pierwsza - Setka

Dokładnie pamięta, kiedy zaczął nosić małą setuchnę w wewnętrznej kieszeni marynarki. Setuchna. Tak ją pieszczotliwie nazywał. Niemal jak żonę. Kasia, Kasienka, Kasiuchna.
Schował ją, gdy w biurze kończyli ważny projekt. Potrzebował luzu. Był taki sztywny, a po kilku łykach stawał się elastyczny, wyluzowany i jakiś taki weselszy. Robota paliła mu się w rękach. Szef chwalił.
Zawsze lubił trochę wypić. Nie wylewał za kołnierz. Na studiach pili wszyscy. Tak zresztą poznał Kasię. Po kieliszku miał odwagę podejść i zagadać. Był pewniejszy siebie. Oczytany, bystry, inteligentny. Szybko stali się parą. Alkohol był tylko tłem. Pił jedynie na imprezach, piwko do meczu, szampan na sylwestra. Trochę więcej na weselach, gdy wszyscy po kolei decydowali się na śluby. Jeszcze wtedy nie budziło to w Kasi żadnych obaw. Pociąg do alkoholu miał przeciętny. W statystycznej normie.
Wieczorami lubił, gdy było wino na przykład. Kasia też była wtedy mniej spięta, a i seks był nieziemski.
Alkohol pojawiał się okazjonalnie, ale jakoś tak częściej. Urodziny, imieniny, awanse w pracy, pępkowe, imprezy integracyjne, parapetówki, święta, chrzciny. Zawsze była okazja, by się napić. Jak Kasia zaszła w ciążę to oczywiście też trzeba było napełnić kielichy. Stał się głową rodziny. Kasia była w domu, on zarabiał. Szykowali w pracy dobry projekt. Była szansa na spore pieniądze. Chciał być efektywny. Z setuchną lepiej mu wychodziło. Taki był plan. Do końca projektu, potem wszystko wróci do normy. Zresztą do jakiej normy? Kontroluje to przecież.


Odsłona 2 - Flaszka

Nie rozstał się z setuchną. Była jego kochanką. Ukrywał ją i w chwilach słabości przyciągał do ust. Pragnął jej bardzo. Dawała mu ukojenie. Zapominiał o problemach i stresie. W jej towarzystwie był sobą. Ona go nie krytykowała jak żona. Nie marudziła, że za dużo pracuje, że go ciągle nie ma, że jej nie pomaga. To kochance poświęcał czas i swoją uwagę. Czuł się przy niej tak swobodnie. Wpadał w jej objęcia codziennie. A gdy setuchna była za mała, wymienił ją na flaszkę. Smukłą, z cienką talią, długą szyją i szerszym dołem. Nie była już płaska jak setka. Dobrze leżała w dłoni, a jej potajemne pocałunki stawały się coraz częstsze. I tak wspaniale smakowały, że nie był w stanie im się oprzeć. Przed pracą, w pracy i późnym wieczorem w domu, gdy Kasia usypiała córeczkę i ze zmęczenia zasypiała obok niej. Nie przeszkadzało mu to. Nawet fakt, że żony tak dawno nie miał w ramionach. Wolał kochankę i jej smak. To w jej objęciach zasypiał niemal każdego dnia. Był nią odurzony. Jeszcze świetnie się krył.
A Kasia? Zajęta córeczką nie zawsze zauważyła, że przychodzi z pracy jakiś nie swój. Pobudzony albo w melancholijnym nastroju. Nie całowała go na powitanie jak kiedyś. Teraz karmiła albo przewijała małą. Zawsze zajęta. On uzbrojony w gumę do żucia i dobre perfumy zatajał smak, i zapach kochanki. Mętny wzrok tłumaczył przemęczeniem. Dobry był w tej grze. Sklepy też umiejętnie zmieniał. Zresztą w supermarketach człowiek jest anonimowy. Powoli poznawał wszystkie Biedronki, Żabki i Lidle w mieście. Osiedlowe sklepy też. Kupował w nich jedną, maksymalne dwie butelki. W supermarketach więcej. Czasem na fakturę albo z telefonem przy uchu udając, że na ślub kumpla kupuje. W bagażniku auta miał niezły osobisty monopolowy. Setki, ćwiartki, pół litra i zero siedem. Piw też niemało. Jakby się bał, że w sklepach zabraknie. Oddawał się swojej pasji namiętnie. Oszukiwał się, że to kontroluje, bo był zawsze czysty, pachnący i nic nigdy nie zawalił. Do czasu.


Odsłona 3 - Kasia

Była właściwie szczęśliwa. Poznała wspaniałego mężczyznę. Zakochała się. Był mądry, wesoły i opiekuńczy. Czuła się przy nim bezpiecznie. Był tak inny od niej. Głośny, roześmiany, na imprezach król żartu i parkietu. Dusza towarzystwa. Ona cicha, skromna, małomówna. Imponował jej. Gdy powiedziała tak, pił z chłopakami do rana. Z tej radości. I nad ranem śpiewał jej pod balkonem serenady, doprowadzając sąsiadów do szewskiej pasji. Rozważny wariat. Tak o nim mówiła.
Potem wszystko po kolei. Ślub, kredyt, mieszkanie i dziecko. Pracował on. Dużo. Za dużo. Ona z córeczką całe dnie sama. Dom też na jej głowie. Nie miał dla niej czasu. Przy dziecku mało pomagał. Wracał do domu padnięty. Czasem nakręcony nowym projektem do północy zanudzał ją szczegółami, nie zapytawszy nawet o córkę. W weekend odsypiał i ciągle miewał migreny. Wiecznie na prochach lub wieczorem z drinkiem w ręku, by odreagować, jak mówił. Próbowała wiele razy z nim rozmawiać. Kasa nie najważniejsza. Może by zmienił pracę, skoro taki stres i życie rodzinne zamiera. Zawsze reagował wtedy złością i krzykiem. A wcześniej był taki wyważony. Nigdy nie podniósł na swoją Kasiuchnę głosu. Na anioły się nie krzyczy, mawiał. Widocznie zmienił zdanie albo przestała być aniołem. W dresach, z plamami mleka na luźnym t-shircie, z kilkoma nadprogramowymi kilogramami, odrostami i brakiem makijażu faktycznie anioła nie przypomniała. On za to zawsze pachnący, elegancki, pewny siebie. Pomyślała nawet, że kogoś ma. Jednak zajęta córeczką nie zastanawiała się nad tym za dużo. Kolki, zupki, kupki. To ją zajmowało. Już niedługo. Jeszcze chwila i pozna rywalkę. Bezwzględną i okrutną, która jej męża owinęła niczym bluszcz. A on, co gorsza, wcale nie będzie chciał się uwolnić.

Komentarze

Popularne posty