MIŁOŚĆ DO DZIECKA W PIĘCIU AKTACH - DO MOJEJ MARGARITES


Image by Tim Kraaijvanger from Pixabay


Akt 1 

Korytarz w przychodni lekarskiej, rok 2007. W poczekalni siedzi drobna ruda kobieta z burzą ognistych loków do ramion. Rzuca się przez to w oczy. Ma oryginalna urodę. Nie jest klasyczną pięknością. Jest intrygująca. 

Siedzi trochę przerażona, obgryza paznokcie. Widzisz ją? To ja, Twoja przyszła mama, tylko o tym jeszcze nie wiem. Boję się. Pierwszy lekarz mówił, że nie zajdę w ciążę. Bez ogródek. Nie i koniec. Ten drugi jest spokojny, wyważony, ufam mu. To on w pewnym sensie da mi Ciebie. Nie przekreśla szansy na macierzyństwo. A ja się uparłam. Wiedziałam, że gdzieś Jesteś i że będę Twoją mamą. Wymarzyłam sobie dziewczynkę, z dużymi zielonymi oczami i burzą ognistych loków. Podobną do mnie. A Ty jeszcze nie będąc w moim brzuchu już sobie mnie wybrałaś. Tak dziś żartujesz, ze z góry sobie mnie upatrzyłaś, po tych włosach właśnie. I że wiedziałaś, że będę cudowną mamą. Ten drugi lekarz zajął się mną troskliwie. Uspokoił. Dał leki. Nawet się nie spodziewał, że jak przyjdę kolejny raz to już razem z Tobą.

Akt 2 

Ten sam korytarz w przychodni lekarskiej, kilka miesięcy później. W poczekalni ta sama drobna ruda kobieta z burzą ognistych loków do ramion. Rzuca się przez to w oczy. Ma oryginalna urodę. Nie jest klasyczną pięknością. Jest intrygująca. 

Promienieję. Trzymam się za płaski brzuch i wiem, że tam jesteś Ty. Latem pojawiłaś się w moim życiu. A raczej objawiłaś czterema czerwonymi kreskami na dwóch kolejno wykonanych testach. Popłakałam się ze szczęścia. Dbałam o siebie. Jadłam zdrowo, chodziłam na długie spacery. Pamiętasz śpiewy ptaków w parku? Smak lodów i gorącej herbaty z cytryną i miodem? Stałam się spokojniejsza. Moje życie zaczęło mieć sens. Nie liczyło się nic, przecież będę mamą, to najważniejsza rola w życiu. Ty byłaś najważniejsza. Szykowałaś rewolucję w moim życiu. Najbardziej burzliwą, najpiękniejszą, pełną uśmiechu i łez. 
Mój ulubiony lekarz zaskoczony, ale zadowolony. Czułam się przy nim bezpiecznie. Wakacje zaczęły się cudownie. 
Chciałam stworzyć Ci piękne 9 miesięcy, a potem przyjąć na świat po królewsku jak na księżniczkę przystało. Przecież było wiadome, że będziesz Nią. Śliczną, wyczekaną, idealną. Nie mogłam się Ciebie doczekać. Miałam milion pytań, wątpliwości. 
Jezu, czy ja będę dobrą mamą? Czy zdam ten egzamin? Nauczę Cię mądrze żyć? Pomożesz mi?

Akt 3 

Ten sam korytarz w przychodni lekarskiej, dwa tygodnie później. W poczekalni ta sama drobna ruda kobieta z burzą ognistych loków do ramion. Rzuca się przez to w oczy. Ma oryginalna urodę. Nie jest klasyczną pięknością. Jest intrygująca. 

Na mojej bladej twarzy maluje się smutek. Łzy ciekną ciurkiem. Od kilku dni wiem, że jestem chora. Bardzo. Nie było wyraźnych sygnałów. Byłam słabsza. Myślałam, że to anemia. Wyrok zapadł. Muszę walczyć, bo żyję z tykającą bombą. A Ty? Obyś Ty była zdrowa. Obym Cię donosiła. Ja sobie poradzę. Mam Ciebie, nie mogę Cię stracić. Jesteś moją siłą, muszę walczyć. Jak będę wyglądać w Twoich oczach, jeśli się poddam? Pomożesz mi przez to przejść? Będę dbała o nas najlepiej jak umiem. Lekarka w szpitalu daje Ci szansę, byleby tylko Ciebie urodzić. Potem zajmiemy się mną. Teraz Ty, rośnij sobie. Będę dbała o Ciebie. Wygodnie Ci? A kop sobie kop! Zobaczysz, przyjdziesz na świat i będzie pięknie. Uratowałaś mnie, ja dałam Ci życie. Jesteśmy sobie potrzebne. Damy radę.

Akt 4 

Korytarz nowoczesnej kliniki, izba przyjęć. 5 lat później. W poczekalni ta sama drobna ruda kobieta z burzą ognistych krótkich loków. Rzuca się przez to w oczy. Ma oryginalna urodę. Nie jest klasyczną pięknością. Jest intrygująca. Jest spokojna. Boi się trochę. 

W końcu trzymam w ręku wymarzone wyniki. Śladu po raku brak. Ty jesteś zdrowa, śliczna, pięknie się rozwijasz. Mój mały cud, którego nie powinno być. I ja, która też była skreślona. Dajesz mi siłę do walki. Bez Ciebie bym się poddała. Za Twój uśmiech, przytulenie, łapki wokół szyi, pierwszy ząbek, łzy, kiedy zrobisz bam, mogę oddać wszystko. Dla Ciebie znosiłam bolesne wlewy, chemie, zastrzyki i torsje do tego stopnia, że wypluć chciałam żołądek. Przetrwałam setki godzin objawów grypopodobnych, dreszcze, krwiaki po wkłuciach i brak włosów. Tych pięknych, rudych, ognistych. Byleby tylko wyzdrowieć, nie być dla Ciebie balastem ani zamglonym wspomnieniem. Być zdrową mamą, uśmiechniętą nie przez łzy, ciągle słyszącą tę tykającą bombę w ciele. 
Teraz wygrana jest na kartce. 1:0 dla mnie. Mam to czarno na białym. Przytulasz się i mówisz, że wygrałyśmy. Że dałyśmy radę. Uśmiecham się. Mam Ciebie. Moją „Margarites”, moją najdroższą Perłę, której blask mnie utrzymuje przy życiu. Jesteś wspaniała.

Akt 5 

Salon w nowoczesnym apartamentowcu w centrum miasta. Z przepięknym kominkiem. Kilka miesięcy później. Ta sama drobna ruda kobieta z burzą ognistych loków do ramion. Rzuca się przez to w oczy. Ma oryginalna urodę. Nie jest klasyczną pięknością. Jest intrygująca. Roztrzęsiona krzyczy na mężczyznę jej życia. 

Ocieram łzy. Pakuję jego rzeczy. To tak bardzo boli. Widzę w oddali ledwie płonący kominek, jakby zgasł. Nocami wyję w poduszkę. Za dnia jestem supermamą. Silna jak wtedy, gdy walczyłam z rakiem. Ale Ty wiesz, że coś jest nie tak. Przytulasz się częściej, pytasz o tatę. I ciągle rysujesz nas troje. Widzisz moje łzy i pytasz tak po prostu: A nie możesz mu wybaczyć? 
Gdyby nie Ty, pewnie nie wstałabym z łóżka. Zalana łzami leżałabym nieruchomo. Musiałam wstać dla Ciebie. Pracować, robić zakupy, gotować i prać. Uśmiechać się, rozmawiać z nim, byś się nie przejmowała. Musiałam żyć. Znów mnie uratowałaś. Ja Ci dałam życie i po prostu miłość, najlepiej jak potrafię. Ty zaś jesteś moim skarbem. Nauczyłaś mnie kochać bezwarunkowo, przepraszać za błędy, wybaczać, cieszyć się drobiazgami, doceniać małe sprawy, płakać z radości, walczyć z całych sił, uśmiechać się bez powodu, przytulać milion razy dziennie, cierpliwie czekać. Jesteś moją bezcenną Perłą. 
Dzięki Tobie istnieję, żyję, kocham i jestem lepszą wersją samej siebie!

Komentarze

  1. Tez mam takiego aniolka,ktory daje mi silę kazfego dnia zeby zyc ,zeby sie usmiechnac,mimo ze sam walczy o swoje zdrowie..to dar od Boga..

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty