LIST DO MAMY

Fot. Pixabay, Nastya_gepp

Lubiłam na Ciebie patrzeć. Już od początku Mamo, choć pewnie nie byłam świadoma, kim jesteś, gdy jeszcze jako niemowlę trzymałaś mnie w ramionach. To znam tylko ze zdjęć, filmików i Twoich opowiadań. Byłaś pierwszą kobietą, z którą przyszło mi obcować. Jak każde dziecko uważałam, że jesteś najpiękniejsza. Miałaś zawsze włosy za ucho i grzywkę. Ponoć w ciąży miałaś włosy do ud. Takiej Ciebie nie znam. Twój obraz jawi mi się jako drobna brunetka z tą grzywką, zawsze na obcasach i z zawsze pomalowanymi paznokciami. Taką Cię zresztą rysowałam. Z nieodłącznymi atrybutami: w szpilkach, z torebką i tą grzywka opadającą na czoło. Nosiłaś okulary, ale tych nigdy nie zauważałam. Tak jak gdyby były częścią Ciebie.

Dużo Ci zawdzięczam. Wszystko, tak naprawdę. 
Życie, o które walczyłaś. Bo mogło mnie nie być. 
Zdrowie, o które dbałaś. Bo mogłam go nie mieć. 
Urodę. Na to wpływu akurat nie miałaś. Geny szczęśliwie się połączyły. Mówią, że zdarłam z Ciebie skórę. Ty zawsze powtarzasz, że jestem Twoją doskonalszą wersją. 

Ta lista jest długa. Zapewne na każdą literę alfabetu znalazłabym coś, za co jestem Ci wdzięczna. 
Ja jednak chcę podziękować Ci inaczej, bo dopiero teraz, gdy tak samo jak Ty stałam się matką, zaczynam Cię rozumieć. Tak jak Ty w dniu moich narodzin pojęłaś postępowanie swojej mamy, a mojej babci. 
Dziękuję Ci za moje łzy, gdy dla mojego dobra pobierano mi krew i szczepiono. 
Za Twoją minę wyrażającą niezadowolenie lub złość. Nauczyłaś mnie emocji, tych pozytywnych i negatywnych, z którymi trzeba umieć sobie radzić, i za które mnie zawsze przepraszałaś. To nauczyło mnie szacunku do drugiej osoby i pokazało, że nawet jak eksplodujesz ze złości, to umiesz przyznać się do winy. 
Za to, że mnie nie chciałaś karmić. Zaczęłam jeść samodzielnie. 
Za to, że siłą niemal myłaś mi zęby. Są zdrowe i ładne, i dziś, tak jak Ty, zwracam uwagę na świeży oddech. 
Za to, że mnie okłamywałaś. Tak Mamo, dziękuję za kłamstwo. Myśląc, że to koktajl z kiwi i banana, pochłaniałam z apetytem koktajl ze szpinakiem. Wierzyłam w św. Mikołaja i całą magiczną moc Bożego Narodzenia. Gdy słyszałam wasze podniesione głosy, tłumaczyłaś, że macie z tatą inne zdanie po prostu. I że Ty jako muzyk po prostu głośno mówisz. Miałam beztroskie dzieciństwo. 
Za to, że nie zawsze się ze mną bawiłaś. Bawienie samemu ze sobą też było fajne, nauczyło mnie samemu organizować czas. 
Za to, że nie było w domu słodyczy. Jestem zdrowa, mam piękną figurę i zęby. I nie zajadam stresów. 
Za żmudne ćwiczenia logopedyczne. W końcu umiałam prawidłowo wymówić imię dziadka. 
Za to, że musiałam sama się ubierać, a trwało to nieraz i ze dwa kwadranse. Dzięki temu na koloniach sobie radziłam, choć byłaś daleko. 
Za to, że nie chciałaś mi pomagać sprzątać. Na tych koloniach właśnie mój pokój wygrał w konkursie czystości. 
Za wspólne ćwiczenia, których najpierw nie znosiłam. Dziś, bez problemu po ciąży wbiłam się w obcisłe dżinsy. I mam jędrne ciało. 
Za brak ciągłej pomocy przy lekcjach. Nauczyłam się uczyć. 
Za ustalenie reguł. Wiem, co dobre, a co złe. 
Za zakaz oglądania bajek, gdy byłam niegrzeczna. Trzeba ponosić przecież konsekwencje swojego zachowania. 
Za brak komputera i komórki, gdy byłam jeszcze dziewczęciem. Dzisiaj czuję, że żyję. Mam prawdziwych przyjaciół z krwi i kości. Spotykam się z nimi. Odróżniam świat wirtualny od rzeczywistego. 
Za obowiązki. Gdy wyprowadziłam się z domu, bez problemu odnalazłam się w dorosłym życiu, choć jak na jedynaczkę przystało, powinnam się pogubić. 
Za telefony z przypomnieniem, bym zjadła obiad i założyła czapkę. Rany, jak ja ich nie znosiłam. Dziś dopiero rozumiem Twoją troskę i tęsknotę, gdy w domu mnie już nie było. 
Za rozmowy na tematy damsko-męskie i Twoje stanowcze "nie", gdy szalałam za Tomkiem. Miałaś rację, nie był mnie wart. Gdy spotka mnie na ulicy jednak powie "cześć" zamiast udać, że mnie nie zna. Powiedział kiedyś, że zrozumiał jak się traktuje kobiety i że wtedy zachował się jak idiota. 
Za krytykę. By założyć inną sukienkę, rozpuścić włosy, dosypać pieprzu, krócej piec, zmienić sposób zachowania, mówić mniej, przeprosić, odmówić. 
Za oszczędzanie i pamiętne zdanie "nie, nie kupię ci tego, nie da się mieć wszystkiego". Wiem, jaką wartość mają pieniądze, jak ciężko się je zarabia. 
Dziękuję, bo byłaś obok nawet, gdy Cię nie było. Uczyłaś mnie życia, by było łatwiej, bym szła pewnie, wybierała mądrze, bym nie popełniała Twoich błędów. A jeśli się upierałam je popełniać, cierpliwie czekałaś z pomocą i chusteczkami. Jeżeli czegoś nie robiłaś, to robiłaś to dla mnie. Dla mojego dobra. To było przemyślane działanie. 

Byłaś idealna? Broń Boże! Niezwykła i przeciętna, mądra i nierozsądna, piękna, z kompleksami, szalona, rozważna, czasem zagubiona, kiedy indziej silna i pewna siebie, wesoła i smutna, pełna energii i zmęczona, pogodna i wściekła. Teraz, gdy sama trzymam niemowlę w ramionach, zastanawiam się czy dam radę. Uczyć nie ucząc. Być nie będąc. Krytykować wielbiąc. Pomagać nie wyręczając. 
Dziękuję Ci Mamo za każdy błąd i trafne decyzje, za pomoc i bezradność, uśmiech i płacz, krzyk i milczenie, radość i smutek. Za wszystko, co mi dałaś, pokazałaś, powiedziałaś, nauczyłaś, przemilczałaś. Po prostu za to, że jesteś tak niedoskonale doskonała.

Ten tekst, tak bardzo mój, na pewno możesz komus przekazać. 
Śmiało, udostępnij.
Obserwuj moja stronę
Zaprasza, rozgość się i czytaj.

Komentarze

Popularne posty