Fot. Pixabay, Skalerkar1992
(...) Karina pragnęła dziecka. Od zawsze wiedziała, że kiedyś będą mieli śliczną Marysię. I mieli. Tylko nie taką, jaką Karina sobie wymarzyła. Od razu można było poznać, że Marysia będzie inna. Inna i zarazem taka sama jak tysiące innych dzieci. Dzieci chorych na zespół Downa.
To był szok. Piękna matka, piękny ojciec i taka szkaradna pociecha. Karina nie chciała jej od pierwszego wejrzenia. A Wiktor od tego pierwszego wejrzenia pokochał. Jakby wiedział, że kochać będzie musiał za nich dwoje.
To on ją kąpał, przewijał i karmił, bo Karina odmówiła karmienia piersią po kilku nieudanych próbach. Marysia nie umiała dobrze ssać. Z butelki było łatwiej, szybciej i mógł to zrobić każdy. Więc to Wiktor wstawał w nocy do dziecka kilkanaście razy. Chciał odciążyć żonę załamaną po porodzie. W ciągu dnia pracował. Popołudniu chodził na spacery, woził do lekarzy, i terapeutów. Szybko jednak skorzystał z krótkiego co prawda urlopu tacierzyńskiego. Potem wziął zaległy urlop. Miał obie dziewczyny na oku. Karina wytrzymała pół roku. (...)
* Cały tekst dostępny w tomiku opowiadań "Portrety" - premiera grudzień 2019 ! |
Komentarze
Prześlij komentarz