ŻONA



Image by Stock Snap on Pixabay

Gdy usłyszała ten dźwięk, wiedziała, że zwiastuje coś złego. Czuła to. Od dawna miała złe przeczucia, które on wyśmiewał. 

Dźwięk był cichy. Wiedziała, że to od Niej. Coś podejrzewała. Intuicyjnie, że Ona gdzieś jest. Kiedyś ktoś ich widział. Powiedział jej. Nie uwierzyła. Ani wtedy, gdy dla niej ciągle go nie było. Nie przyjmowała do wiadomości, że on może spojrzeć w bok. Znalazła w historii wyszukiwarki, że szukał w Internecie płyty z muzyką. Taką idealną do biegania. Myślała, że dla niej. Nie jej była jednak przeznaczona. Nawet gdy wracał nad ranem, wmawiała sobie, że to zwykłe spotkanie z pracy. Kumple, piwo, rozmowy o tym, o czym nie miała pojęcia. Choć błysk w jego oku był. I ten jego basen. Coraz częściej. No przecież to normalne, że się o siebie dba. Nie dopytywała. Nie chciała się narzucać. Pewnie przeżywał problemy w pracy. Zawsze, gdy chciała porozmawiać, był taki zły.

Dźwięk zabolał. Jeszcze bardziej bolało to, co ze sobą niósł. Ona istniała. Była tuż obok. To był jego bok. Od kilku miesięcy, intensywnie, namiętnie, nie tylko wirtualnie, słodko od marcepanu, którym się codziennie zajadali na przerwie w pracy. Żona najpierw wzięła winę na siebie. Jest taka niedoskonała, żałosna, marudna. Za gruba, za małe cycki. I te odrosty. On był przecież nieskazitelny.
A jednak...
Jak mógł spojrzeć sobie w twarz? No jak? Krzyczała szeptem pod prysznicem łykając łzy, które nie mieściły się na twarzy i zlewały się ze strumieniem wody tworząc olbrzymi potok.

Każde zdanie od Niej, każde zdanie do Niej bolało. Było ich tak wiele, że zamazały się w czarną plamę. Potem przebłyski. Znajdowała odpowiedzi na pytania, gdzie był lunch. Wspólny. Spacer. Wspólny. Impreza. Wspólna. Drink. Wspólny. Basen i sauna. Wspólnie. Pomoc dla Niej, od razu. Jej nie udzielał tak szybko. Miała radzić sobie sama, bo była przecież taka niesamodzielna.
Żałował, że ktoś wszedł do biura i im przeszkodził. Że musiał wyjść szybciej z pracy, że nie mógł z nią pobiegać. Jezu jak ten jego żal bolał, piekł, parzył. Wyrył w jej sercu głęboką bliznę.
Pracowali razem, biurko w biurko. Maile głównie niesłużbowe. I plany. Wypad w góry, na które codziennie patrzyli. Do Aquaparku albo na termy, bo tak lubili wodę. Albo na sushi. Przecież trzeba próbować nowych rzeczy. Karteczki zostawiane w biurze, takie romantyczne liściki, żeby umilić dzień. Wyjścia z biura na chwilę, podobno na papierosa. A przecież on nie pali. Robienie kanapek i sałatek sobie do pracy. Bo zaczął zdrowo żyć. Na pewno w Jej towarzystwie smakowały lepiej. Przerwała im. Brutalnie, gdy ich ogień się rozpalał.

Nie wiedziała, że można wylać tyle łez. Że przez kilka miesięcy można czuć zimno, nie mieć apetytu. Być robotem. Nie mieć siły na nic.

Zostawić go?
Nie wie. Boi się.
Albo
Tak. Uciec jak najdalej.
Albo
Nie. 
Już ona mu pokaże, że jest jego warta. Jest fajna, piękna, interesująca. Lepsza od niej. Duma schowana do kieszeni. Nie rozumiała, że chodziło tylko o to, że Ona była inna. Inaczej patrzyła, mówiła, śmiała i marszczyła nos. A ona, żona w domu, co z tego, że wcale nie kura domowa w dresach, była po prostu zwyczajna. Może nudna. Zawsze przecież zadbana. Uśmiechnięta. Świetnie zorganizowana. Studia skończone, kilka kierunków, praca tylko dorywcza, by skupić się na synku i być żoną idealną. Plany zawodowe odłożone na potem. A Ona? Miała go całe dnie, podczas gdy żona skomlała o wspólny wieczór. Potem już był tylko jej krzyk i łzy. Dużo przykrych słów. I wzajemne zrzucanie winy. Z czasem jednak ostygła. Zablokowana, sporo się o sobie nauczyła. Nie odeszła. Dała drugą szansę, ale dziś wie, że będzie miała siłę żyć bez niego. Może przestał ją unieszczęśliwiać, ale czy daje szczęście? Tego jeszcze nie wie.
W głowie wszystko poukładane. Mentalnie spakowana. Gotowa odejść. Do kogoś? Nie. Nikogo nie ma. Czy będzie? Nie myśli o tym. Najpierw myśli o sobie. Najpierw ona. Patrzy tylko na wprost. Już nigdy w tył ani w bok. 


Komentarze

Popularne posty