Dzień paskudy

 


Najpaskudniej czułam się w wieku dorastania. Klasa siódma i ósma podstawówki to był koszmar. Jako jedyna w szkole, ba, w mieście nosiłam stały aparat na zębach i wszyscy patrzyli na mnie jak na trędowatą. Ciało dojrzewało, koleżanki miały pierwsze sympatie, a ze mną nikt nie chciał tańczyć poloneza na balu właśnie przez ten aparat. Więc o jakiejkolwiek sympatii w postaci chłopaka mowy być nie mogło. Potem doszły problemy zdrowotne. Czułam się więc podwójnie nieatrakcyjna.
Paskudna czułam się też, gdy jak grom z jasnego nieba spadła na mnie diagnoza. Byłam chora. Stanowiłam zagrożenie dla najbliższych. Na córki największe. I choć na zdjęciach widzę ładną uśmiechniętą młodą kobietę, myśli moje były naprawdę paskudne.
Chora matka, która matką do końca nie jest, bo nie rodziła naturalnie i nie karmiła dziecka piersią. Wyklęta. Bo przecież takich rodzicielek się nie wspiera, nie rozumie. Zarzuca się im wygodę, chory egoizm, nie znając powodów takiej, a nie innej decyzji.
Paskudna czułam się, gdy odmawiano mi leczenia, bo byłam zbyt zdrowa na kolejne, kosztowne terapie lekowe.
I choć mówiłam sobie, że jestem pełnowartościową kobietą, cholernie trudno mi było w to uwierzyć.
Odzyskanie zdrowia dodało mi skrzydeł.
Pisanie pomogło wyrzucić z siebie emocje.
Każde kolejne urodziny nie były traumą tylko radością, że staję się coraz lepszą wersją siebie. Że uczę się siebie kochać, sobie wybaczać, daję sobie fory. I patrzę w lustro, szczególnie gdy tańczę i widzę fajną babkę.
Może paskudę należałoby zdefiniować tak?
P - piękna
A - atrakcyjna
S - serdeczna
K - kochana
U - uśmiechnięta
D - dobra
A - ambitna
Ps. Zdjęcie które bardzo lubię a które kilka miesięcy temu zhejtowała inna kobieta, twierdząc, że mam długi nos, dziwne usta i kudły:) Wspominam to ze śmiechem. Nie jestem paskudna. Jestem świetna. Ty też nie jesteś paskudna. Jesteś wspaniała, wiesz o tym?

Komentarze

Popularne posty