SYLWESTER CZTERNAŚCIE LAT TEMU
W bardzo zaskakujących okolicznościach, bo kto to słyszał rodzić dzieciaka w sylwestra kiedy to termin ma się na przynajmniej za dwa tygodnie.
Moja córa jednak pchała się na świat w taki wyjątkowy dzień, bo wiedziała chyba, że już do końca życia na jej cześć będą fajerwerki.
Zatem sylwester i kilka kolejnych dni spędziłam w łożu szpitalnym, z pociętym brzuchem - tak tak śmiem twierdzić, że dziecko urodziłam i że nie były to żadne wydobiciny. To był czas pełen emocji, radości, szoku i strachu, czy dam radę być dobrą mamą.
Od czternastu lat próbuję. Staram się na ile mogę. Nie śpię, padam ze zmęczenia, płaczę, śmieję się, wkurzam, uspokajam, uczę na własnych błędach. Nie jestem matką idealną. Nie mam recepty jak mądrze wychować dziecko. Dużo rzeczy robię intuicyjnie (tak, intuicja naprawdę działa) i jednego jestem pewna.
Czternaście lat temu przeżyłam najbardziej niesamowity poranek w moim życiu. Czternaście lat temu pokochałam bezwarunkowo, za nic, tak po prostu tę małą istotkę, która dziś jest wyższa ode mnie, ma własne zdanie, jest piekielnie utalentowana, mądra i śliczna.
Kocham i to jako matka robię idealnie.
Komentarze
Prześlij komentarz