DO MINISTRA MEiN
Panie Ministrze Edukacji i Nauki!
Piszę do Pana z bardzo typowym pytaniem. Zapewne retorycznym, ale dla spokoju sumienia i korzystając z możliwości, jakie daje nam Internet, wystosuję je.
Jako Europejka, Polka, matka, nauczycielka, wykładowczyni, kobieta, człowiek. Chcąc nie chcąc (jednak przepraszam bardzo, ale nie chcąc) obserwuję Pana, bo niejako jest Pan moim przełożonym. Poza tym jako szary belfer - trybik w wielkiej maszynie z ciekawości również słucham tego, co Pan do powiedzenia.
I tak się zastanawiam za co Pan tak nienawidzi nauczycieli? Dlaczego tak bardzo utrudnia Pan nam i tak już ciężki żywot?
Niemożliwe, by wykształcona osoba na stanowisku musiała się dowartościować albo jako człowiek głęboko wierzący był zdolny do zemsty być może na jakimś nauczycielu, który kiedyś utrudnił jej życie. I w związku z tym, że wyżej wymienione argumenty odrzuciłam, zastanawiam się co też Panem kieruje?
Dlaczego nie szanuje Pan tak ważnego zawodu? Przecież Pan także jest nauczycielem, a własnego gniazda się nie kala tym bardziej, że kalać nie ma za co.
Praca nauczycieli jest trudna, wyczerpująca, czasem nawet niewdzięczna. Myślę, że Pan sam o tym doskonale wie. Czyż nie lepiej ułatwiać czyjeś życie? Niż wprowadzać nieprzemyślane zmiany, obcinać dotacje, dodawać godziny pracy, które i tak się odbywają? Mam tu na myśli spotkania z rodzicami, gwoli wyjaśnienia. Przecież nauczyciel zawsze gdy było trzeba spotykał się z rodzicami uczniów. W swoim już prywatnym czasie, podkreślam.
Może się mylę, może Pan ma przed oczami wizerunek jakiegoś belfra, który wyjątkowo zaszedł Panu za skórę? Proszę jednak pamiętać, że jeden zakompleksiony belfer nie jest synonimem dla wszystkich innych.
Jest Pan prawnikiem z wykształcenia zatem historię ma Pan w jednym paluszku i zapewne wie Pan, jaką rolę odegrali nauczyciele w trakcie zaborów czy okupacji. To oni nieśli kaganek oświaty, przyczynili się do zachowania dziedzictwa kulturowego jakim jest na przykład literatura polska czy historia.
Dziś nadal dbamy o kondycję umysłową polskich dzieci i młodzieży, radzimy sobie z ciągłymi zmianami, dostosowujemy do nich, choć wprowadzane są z prędkością światła i często niestety niedokładnie, i mimo śmiesznych pensji jesteśmy nadal przy tablicy. To chyba świadczy o powołaniu, miłości do pracy? O takich pracowników się powinno dbać, nieprawdaż?
A ja niestety odnoszę wrażenie, że nas Pan nie szanuje, że utrudnia pracę, że nami żongluje. I wciąż nie rozumiem dlaczego. Dlaczego pewne grupy zawodowe w tym kraju są faworyzowane, a nauczyciele zawsze pomijani? Wyśmiewani? Poniżani? Dlaczego w społeczeństwie podjudza się wstręt do tych, którzy uczą dzieci i młodzież? Dlaczego straszy Pan likwidacją Karty Nauczyciela? Nie słucha tego, co mamy do powiedzenia? Dlaczego dodaje się darmowe godziny pracy, nie precyzuje prawnie wymogów do awansu zawodowego? Czy dostrzega Pan, że lawinowo odchodzimy z pracy? Że w szkołach nadal brakuje pieniędzy, a szumnie przez Pana chwalone Laboratoria Przyszłości to pomyłka? Bo sprzęt jest, ale szkoleń jak go używać już nie ma. Poza tym z tak przeładowaną podstawą programową trudno wcisnąć jeszcze zajęcia na przykład z drukarką 3D.
Nie ma pieniędzy na papier, długopisy, nagrody na koniec roku szkolnego, na etat dla psychologa i nauczyciela wspomagającego. To są ważniejsze potrzeby. Może Pan nie jest tego świadom, więc ja uprzejmie o tym informuję.
Potrzeba wsparcia dla dzieci i młodzieży, która nie radzi sobie z problemami, która cierpi na liczne zaburzenia, a której można pomóc. I trzeba to zrobić już, teraz, natychmiast!
Przecież jest Pan ojcem i podobno chce Pan dla młodych ludzi jak najlepiej.
I jak Pan głosi, dla reszty obywateli także zatem rozumiem, że dla nauczycieli również. Tego zatem będę się trzymać, choć rzeczywistość dookoła każe mi myśleć inaczej. No cóż...
Z poważaniem
Poli Ann
Komentarze
Prześlij komentarz