"LISTY DO EMKI" - Rozdział dziesiąty - Mateusz



Image by S. Hermann & F. Richter from Pixabay


(...) Powietrze pachniało deszczem. Trawa krzyczała zielenią. Było tak rześko jak….Ilona pamięta tamtego lata, gdy znajomość z Mateuszem nabierała barw, a oni spacerowali kilometrami i rozmawiali. O wszystkim. Tematy im się nie kończyły. Szli obok siebie, śmiali się głośno. To chyba wtedy powiedział jej, że ma ładne oczy. A była niepomalowana, bo jakoś tak szybko wybiegła z domu i zapomniała podkręcić urodę. Wskoczyła w trampki i poszła. Wyglądała jak jego równolatka, choć dzieliło ich dziewięć lat. On miał raptem dwadzieścia. Ona zbliżała się do trzydziestki. Miała dziecko i rozwód za sobą. Kobieta z odzysku. Tak mówiła o sobie, nie dopuszczając do siebie myśli, że z tych niewinnych spacerów może rozwinąć się coś więcej. Wtedy zresztą byli na „pan”/”pani”. Unikali tych zwrotów. Były zbyt sztywne. Odnosili się do siebie bezosobowo. Tak było luźniej. Ale na „ty” też dziwnie im było przejść. Ilona zapamiętała ten zapach powietrza po deszczu, bo zwróciła Mateuszowi na to uwagę. On się śmiał, że nic nie czuje. Że to ona jest tu stara i że powonienie jej wysiada. Ona na to, że jemu się za to nie rozwinęło, bo jest jeszcze taki dzieciak. Dogryzali sobie co i rusz. Śmiali do łez. Nikt nikogo nie udawał, nie podrywał, nie flirtował. Kumpelska relacja, trochę pieprzna od żartów. Dawno tak dobrze się nie bawiła. Skupiona na pracy, walce o utrzymaniu się na trudnym rynku tłumaczeniowym, po rozwodzie z dzieckiem pod pachą, zapomniała o sobie. Nie dawała sobie prawa bycia kobietą. Była przede wszystkim matką. Rozwódką, która wzięła życie w swoje ręce i dumnie wiązała koniec z końcem. Przy Mateuszu czuła się młodziej, lżej, bezstresowo. Dlatego tak ją do niego ciągnęło..."

Komentarze

Popularne posty