BUTELKA CD. 4 - Tsunami, Na dnie, Powierzchnia

Obraz Christine Engelhardt z Pixabay



Odsłona 9 - Tsunami

Lawina ruszyła. Szybko, gwałtownie niszcząc wszystko, co stało na jej drodze. Wpadał w ciągi. Znikał na kilka dni, by brudny, śmierdzący i agresywny stanąć w drzwiach domu lub po kryjomu w biurze. Wściekły na cały świat, trochę otrzeźwiały wyżywał się na obu kochających go kobietach. Kasia resztkami sił ratowała zgliszcza ich domu. Asystentka też próbowała utrzymać jego sekret w tajemnicy. Każda chciała walczyć miłością, a nie wiedziała, że potrzebuje innego oręża. Że już za późno. Butelka pękła, a jej zawartość i niczym tsunami wdarła się w ich życie.
W pracy zawalił wszystko, co było do zawalenia. Młoda kochanka nie była w stanie go dalej go chronić. Szef zwolnił go od razu. Dyscyplinarnie. Asystentkę też. Fale tsunami miały wielką moc niszczenia.
W domu wyżył się na żonie, która w końcu odważyła się wykrzyczeć mu w twarz, że ma dość bycia jego holownikiem. Znów słownie zmieszał ją z błotem, gdy ciągnęła go do łazienki i próbowała się dowiedzieć, czy faktycznie stracił pracę i co dzieje się z pieniędzmi z konta. Ponownie ją uderzył. Dzień jak co dzień. Miała wprawę w maskowaniu siniaków makijażem. Na Youtube można było znaleźć bardzo inspirujące filmiki. To były jej barwy wojenne, bo każdego dnia toczyła z mężem walkę. O pozorną chociażby normalność, spokój, złudne poczucie bezpieczeństwa i jego trzeźwość, która jak na razie miała nigdy nie nadejść.
Owszem, miewali miodowe dni. Wtedy to na klęczkach obiecywał zerwanie z nałogiem i pójście na terapię. Z opuszczoną głową, ze łzami w oczach wyrażał zgodę na kontrolę totalną. Nosił Kasię na rękach. Bawił się z dzieckiem. Robił zakupy, sprzątał, miał dla nich czas, na spacer, kino, pizzę. Wytrzymywał maksymalnie 7 dni. Kochanka dopominała się o niego. I ta płynna, i ta z krwi,i kości, która w biurze sprzątała po nim pobojowisko.
Zwolnienie z pracy go zmiażdżyło. Stracił źródło utrzymania. Narobił długów, a kiedyś zaoszczędzone pieniądze wydawał albo na wódkę albo na posprzątanie bałaganu, jaki robił pod wpływem. Opłacał mandaty, porysowane samochody, zniszczenia, jakich dokonał w przypływie furii. Praca umożliwiała mu kontynuowanie romansu z wódką. Zwolnienie go przekreślało. Nie miał za co się ratować. I nie miał nikogo, kto by go ratował. Na żonę w tej kategorii nie patrzył. Traktował jedynie jak kulę u nogi.

Tsunami przybierało na sile. Długi i szkody rosły. Raty kredytu i rachunki przestały być opłacane. Przyjaciele i sąsiedzi już dawno się odwrócili. Rodzina też. W byłej pracy dostał wilczy bilet i nie miał szans, by gdziekolwiek się zahaczyć. A Kasia bez jakiegokolwiek doświadczenia zawodowego, jako matka małego dziecka, tym bardziej. Tylko ona jeszcze trwała na posterunku. Sama próbowała ratować ich przez kolejnymi falami tsunami. Z siniakami na ciele i bliznami na duszy opadała z sił. Miała dwa wyjścia. Dać się porwać falom z dzieckiem i mężem albo brać czym prędzej córkę pod rękę, i uciekać.


Odsłona 10 - Na dnie

Miotała się. Na wszystkie możliwe chciała go ratować. Rano prócz śniadania robiła mu drinka, by jakoś się ogarnął. Za dnia szukała mu pracy, nocami ze śpiącym dzieckiem na ręku szukała jego po barach, knajpach i melinach. Tonęła razem z nim.
Gdy po raz kolejny, zbierała go nocą z jakiejś speluny z objęć i butelki, i pijanej kobiety, pękła. Leżąca obok niego, półnaga trzydziestolatka z rozmazanym makijażem śmiała się jej w twarz. Ten szyderczy śmiech był ostatnią kroplą, która przelała czarę goryczy.
W domu już go nie umyła. Nie położyła do łóżka. Po prostu zostawiła w przedpokoju tam, gdzie się przewrócił. Spakowała siebie i dziecko. Wyciągnęła z kryjówki cudem zaoszczędzone pieniądze. Na koncie nie mieli chyba nic. Usiadła w kuchni i napisała mu długi list. Odchodzi. Złoży pozew o rozwód, a dziecko będzie mógł widywać, gdy podejmie terapię i będzie trzeźwy. Kredyt jest na niego więc albo się ogarnie albo straci mieszkanie. Ona zabiera tylko osobiste rzeczy. Auto też mu zostawia.
Wyszła nad ranem, kiedy jeszcze spał pijackim snem. Nie chciała wiedzieć już łez i słyszeć obietnic bez pokrycia. Wyszła z wózkiem, dzieckiem i dwiema torbami. Nie czuła już żalu ani przerażenia. Tsunami zabrało jej męża. Teraz chciała ratować już tylko siebie. Jedyne, co poczuła to spokój i dziwną lekkość. Nie musi go już holować. Nie spada z nim w dół. Właśnie odbija się od dna. Pojedzie do rodziców. Opowie w końcu całą prawdę, którą ze wstydu zatajała i spróbuje sama wypłynąć na powierzchnię, której istnienia on już dawno nie chciał widzieć.


EPILOG

Odsłona 11 - Powierzchnia

Z budynku wybiega młoda uśmiechnięta, elegancko ubrana kobieta. Właśnie obroniła licencjat. Mała dziewczynka z warkoczykami pobiega do niej i wręcza bukiecik róż. W oddali widać starsze małżeństwo, które na nie czeka.

Po trzech latach Kasia dotarła na upragnioną powierzchnię. Przeszła bolesną terapię jako osoba współuzależniona. Wciąż walczy z demonami i dzielnie je pokonuje. Dzięki pomocy rodziców skończyła anglistykę w trybie zaocznym. Znalazła pracę w przedszkolu i od teraz z dyplomem w ręku będzie mogła już uczyć małe dzieci. Za jakiś czas wynajmie kawalerkę i przeprowadzi się tam z córką. Będzie niezależna i silniejsza. Marzy o małej szkółce językowej.

Z byłym mężem nie ma kontaktu. Jakimś cudem wzięli rozwód. Przez moment nawet się starał. Nie pił, sprzedał auto, zaczął spłacać długi, chciał iść na terapię. Ale na horyzoncie pojawiła się kolejna fala tsunami, która go porwała. Stracił mieszkanie. Obecnie mieszka chyba w jakiejś melinie lub na ulicy i już nie wódką, a tanim winem, i denaturatem koloruje swoją mocno już ograniczoną w czasie wegetację. 

Kasia coraz pewniej czuje się na powierzchni. W końcu jest spokojna, uśmiechnięta i pewniejsza siebie. Pracuje, zarabia, ma kochających rodziców obok. Ma plany i marzenia. Córeczka pięknie się rozwija. Też chodzi na terapię.

I tylko czasem jej płacz w nocy przypomina Kasi o dnie, od którego resztką sił w ostatniej chwili, nawet nie wiedząc jak, się odbiła.  



Komentarze

Popularne posty