"CHORA" MIŁOŚĆ - Karol


Obraz mskathrynne z Pixabay


Karol 

Magda wyczuła guzek przypadkiem. Na działce pogryzły ją komary. Miała tę czerwoną bluzkę z dekoltem to te cholerne owady miały dostęp też w okolice piersi. Drapiąc się wściekle natrafiła na malutki wzgórek blisko pachy. Nie spała całą noc. Przerażona pobiegła do lekarza już kolejnego dnia. Miała złe przeczucia. Karol pocieszał, tłumaczył, że to nie musi być przecież wyrok. Ma trzydzieści osiem lat. Jest młoda, to pewnie włókniak albo torbiel. Od stresu. Powtarzał to jak mantrę. Wierzył w to święcie, ale po kilku tygodniach czarne litery na białej kartce krzyczały co innego. Wzrok lekarza tępy, bezduszny. Który to już raz klepał tę samą formułkę? Że to nowotwór, złośliwy, trzecie stadium. Zacząć trzeba od chemii. Od razu. 

Magdzie zawalił się świat. Jej kobiecość, w jej mniemaniu, właśnie się ważyła. Bała się okropnie. Biust, włosy, cera, wszystko zniknie, a ona zbrzydnie. Będzie słaba, łysa, okaleczona, bezwartościowa. Akobieca. Paskudna. 

Chemię od początku znosiła źle. Opuchnięta, sina na twarzy. Bardzo osłabiona. Płyn wlewany do żył powalił ją od razu. Włosy straciła szybko. Ani chusta czy piękna peruka nie pomagały spoglądać w lustro. Brzydziła się samej siebie. Cera poszarzała. Dziąsła krwawiły, poliki się zapadły. Schudła szybko, choć po chemii przez kilka dni ważyła więcej, bo organizm gromadził wodę. Czuła się obca we własnym ciele. Nie poznawała go. Rak robił co chciał. A ona tańczyła do jego melodii.

Uwaga całej rodziny skupiała się na Magdzie. To logiczne. Karol był niby obok, cały czas, ale tak naprawdę był przezroczysty. Przerażony nie mniej od żony, zmęczony fizycznie i psychicznie. Obarczony ciężarem utrzymania rodziny, dbania o normalność dzieci w tym nienormalnym momencie, był niej wsparciem. Dzielnie znosił jej złe samopoczucie, depresyjne stany, lęki, obawy i napady agresji. Walczył z nią, o nią, za nią. Był mężem, przyjacielem, ojcem, pielęgniarzem, psychologiem, kucharzem, kierowcą, powiernikiem, sprzątaczem. Kochankiem już nie, bo Magda nie miała ani grama libido. Czuła się odpychająco brzydka. Bała się zbliżeń i Karola reakcji, a on po prostu nie miał siły. Czasem pod prysznicem szybko sam kilkoma ruchami eliminował napięcie. Był mężczyzną, wsparciem, a czuł się tak mało męski. Oddał żonie całego siebie, dosłownie i w przenośni. Trzymał miskę gdy wymiotowała, kąpał, czesał. Po mastektomii zmieniał jej opatrunki, woził na rehabilitację, wybierał staniki i peruki. Po dziś dzień budzi się w nocy, by sprawdzić, czy Magda oddycha. Przeszedł z nią przez piekło choroby. Wiele razy chciał zrezygnować, odejść, poddać się. Nie zrobił tego. Przecież kocha żonę. Nie namawia ją na rekonstrukcję. Magda sama zdecyduje, czy się jej podda. Oboje uczą się jej ciała. Uczą się życia na nowo. Przetrwali tę próbę. Magda już się nie boi, że Karol ją zostawi. Karol nie drży już tak bardzo o żonę. Ich miłość naznaczona chorobą, może i była w jakimś sensie chora. Nieuleczalnie. I oby nikt nie wynalazł na nią leku.

Komentarze

Popularne posty