BUTELKA cd.3 - Iluzja, Rollercoaster
Obraz buy_me_some_coffee z Pixabay |
Odsłona 7 - Iluzja
W domu przestał się kryć. Nie było sensu. W pracy jeszcze
grał. Tam to miało sens, bo tylko on utrzymywał rodzinę. Kasia mu więc
pomagała. Świadomie stała się pionkiem tej gry. Myślała, że w ten sposób będzie
mieć nad nim kontrolę, ale tak naprawdę to on rzucał kostką, grał według
własnych zasad, a ją na tej planszy ustawiał, gdzie chciał.
Pił głównie po pracy. W biurze popijał.
W zaciszu domowym oddawał się swojej namiętności ze
szklanymi butelkami.
Ona prała mu często oklejone wymiocinami ubrania. Na każdy
dzień prasowała świeżą koszulę. Budziła go co rano i gdy trzeba było, ciągnęła
pod zimny prysznic lub dawała proszki na ból głowy, by wytrzeźwiał po upojnych
spotkaniach z butelką. Niejedną zresztą. Goliła go, myła i podcierała tyłek.
Smażyła rano jajecznicę na bekonie, robiła ulubioną kawę i porządny lunch do
pracy. Wierzyła, że czysty i pachnący nie wzbudzi podejrzeń. Dwa, najedzony nie
będzie myślał o piciu. Karmiła się tą iluzją kilka razy dziennie, wierząc, że w
pracy nie ma donic ani skrzyń, w których chowałby butelki. Do biura mogła
wpadać, ale nie miała możliwości go przetrząsnąć. I gdy wracał z mętnym
wzrokiem nadal wierzyła, że to od komputera, przepracowania i stresu. Wyparła
ze świadomości istnienie szuflad, pudełek, ozdobnych wazonów i książek z
atrapy. A te miejsca miały już lokatorki. Codziennie inne, które składały na
jego ustach długie, namiętne pocałunki. W biurze trzymał pion, choć zauważył,
że nowa asystentka ciągle mu się przygląda i chyba coś zaczyna podejrzewać. Ach
ta kobieca intuicja. Szybko więc w ich biurowej kuchni sprzedał jej bajeczkę,
że źle sypia, odkąd żona zażądała separacji. Bajka tak głupia, że aż prawdziwa,
została szybko połknięta przez młodą asystentkę. Ze łzami w oczach. Z falami
współczucia i litości dla biednego męża wstrętnej jędzy. Zaczęła patrzeć na
niego jakoś tak miękko i niczego nieświadoma miała sporą szansę stać się jego
realną kochanką. Młoda, atrakcyjna, niedoświadczona i na tyle zakochana, by go
kryć przed szefem, i ratować różnych z opresji. Podszedł ją gładko. Uległa.
Czuła się taka potrzebna. A on zdobył kolejny pionek w swojej grze.
Żona natomiast każdego dnia czekała w domu z obiadem i z
trwogą, w jakim on stanie przyjdzie do domu. Czy będzie spokojny, zamroczony,
pobudzony, agresywny czy osowiały. Każda z tych póz oznaczała jedno. Wygraną
butelki. Bluszcz oplatał go mocniej. Więc jednym okiem patrząc na córeczkę, a
drugim na męża, uważnie badała sytuację. Uczyła się jego zachowań metodą prób i
błędów. Gdy zareagowała nie tak, potrafił uderzyć znienacka, siarczyście
przeklnąć, wyśmiać ją szyderczo, odepchnać gwałtownie lub opluć w twarz. Padał
też na kolana. Wył, przepraszał, błagał. Nigdy nie wiedziała, w jakim będzie
nastroju. Łudziła się, że to stres, bo kolejny projekt, odpowiedzialność i duże
pieniądze. Że jej miłość to uleczy i to w jej imię znosiła tą szaloną
sinusoidę. Chciała wierzyć, że go z tego sama wyciągnie.
Z tyłu głowy jednak czuła, że rywalka nie odpuszcza. Nadal
się widzą, tylko schadzki są w miejscu dla niej nieosiągalnym. Na razie.
Odsłona 8 - Rollercoaster
Miał w sumie dwa romanse.
W ten z butelką zaangażował się mocno. Nie chciał odpuścić.
Oddawał się mu kilkanaście razy dziennie.
Ten z asystentką był strategicznie przemyślany, tylko dla
zdobycia sprzymierzeńca w razie jakiejś wpadki. Czarował ją słówkami i smutnymi
historiami, jak to wredna żona na nim pasożytuje, nie chce iść do pracy, żyje
na jego koszt, nie dba o dom ani o niego. Jak to szantażuje dzieckiem, robi
karczemne awantury i uniemożliwia podjęcie rozmów o rozwodzie. Każdego dnia
malował przed kochanką przerażający obraz Kasi, zapominając albo nie chcąc
pamiętać jak wczoraj znów uderzył żonę, bo za głośno odstawiła szklankę do
zlewu. Jak rano na straszliwym kacu rzucił talerzem pełnym pysznych kanapek o
ścianę, powodując godzinny płacz dziecka. Jak lubił się pastwić nad przerażoną
Kasią, blokując jej kartę do ich konta, wyłączając po kryjomu prąd w mieszkaniu
na cały dzień, dzwoniąc do jej matki i kłamiąc, że Kaśka kogoś ma. Innym razem
przynosił kwiaty, kupował biżuterię, wyznawał miłość na wspólnych zakupach
wzbudzając zachwyt przypadkowych ludzi. Taki rollercoaster fundował żonie co
najmniej raz w tygodniu. Góra, dół, góra, dół. Bawił się doskonale. Miał ją w
garści. Tańczyła jak jej zagrał, a codzienne prezentował nowy utwór. Kasia
myślała, że wykorzystał już cały wachlarz możliwości, a on dopiero się
rozkręcał.
W pracy ratowała go asystentka. Kilka razy już moczyła mu głowę
zimną wodą w damskiej toalecie, gdy nikt nie widział. Zmieniała pory spotkań,
kiedy był zbyt pijany, by spotkać się z klientem. Ukrywała spóźnienia,
odpisywała na zapomniane maile. Przejęła na siebie część jego obowiązków w imię
uczuć, jakimi go darzyła. Skrycie wierzyła, że szybko się rozwiedzie. Problem
picia zniknie, bo przecież on to kontroluje i będą mogli być razem. I w pracy,
i w życiu. Póki co w biurze była jego kołem ratunkowym, o którym on pijany w
domu ledwo pamiętał. Nie lubił patrzeć na siebie w lustrze. Butelka łagodziła
ten nędzny obraz i pozwalała się uśmiechać. Kobiety co najwyżej go irytowały. O
córce też zapomniał. Wstydził się swoich słabości, zakładał maskę i był ojcem
duchem, który o ile trzymał się na nogach, był jedynie w stanie pocałować ją na
dobranoc. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że ona jak przez mgłę jako
dorosła kobieta będzie pamiętać paraliżujący strach, jaki dzieliła z matką, gdy
on wracał z pracy.
Komentarze
Prześlij komentarz