DZIEN WINDY

 



No właśnie, żem się zorientowała, że takie święto dziś mamy i od razu przypomniałam sobie moje dzieciństwo.
Jestem dziewczyną z bloków, z włocławskich "anglików". Mieszkałam na szóstym piętrze. Winda była i owszem, tylko jakoś nie miałam do niej szczęścia. Kilka razy zacięła się (pamiętam dwa), gdy nią jechałam. Zawsze bardzo się bałam.
Pamiętam jak z mamą z niej wychodziłam, gdy utknęłyśmy miedzy piętrami. Miałam kilka lat, może już byłam w pierwszej klasie.
Pamiętam też sytuacje, gdy winda nie zatrzymywała się na wybranym piętrze tylko jeździła góra-dół, góra-dół, nie dojeżdżając ani na parter ani na najwyższe piętro. Ona może świetnie się bawiła, ale ja nie.
Dlatego przez długi czas zasuwałam po schodach na to moje szóste piętro, często kilka/kilkanaście razy w ciągu dnia.
Dziś z wind korzystam jeśli muszę, ale zawsze z lekką obawą, czy się nie zatnie. Nie toleruję wygłupów w windzie (skakania, naciskania przycisku "stop"). Jestem zawsze czujna, a gdy mam alternatywę to idę schodami, a co! Nogi same się nie zrobią!
A wasze doświadczenia z windą? Strach, trauma czy właśnie frajda?
Ps. Zdjęcie zrobione na pewno nie w windzie:) No może po wyjściu z niej:))))

Komentarze

Popularne posty