DRONY
DRONY - o współczesnym rodzicielstwie słów kilka
Helikoptery - tak nazywamy współczesnych rodziców, którzy nie odstępują swoich pociech ani na krok towarzysząc im dosłownie wszędzie. I nie mówię tu o raczkujących szkrabach, które faktycznie trzeba mieć na oku. Ani o przedszkolakach, które chodzić umieją, ale wciąż wymagają obecności dorosłego. Mówię tu o dzieciakach ze szkoły, co najmniej dziesięcioletnich.
Rodzice-helikoptery pomagają, wspierają, ale też i wyręczają, załatwiają wszystko za swoje pociechy. Nawigują, prowadzą, śledzą. Są blisko, na każde zawołanie czy nawet skinienie.
Niby ułatwiają im żywot, bo przecież nimi samymi tak się nie opiekowano. Do szkoły chodziło się samemu, z kluczem na szyi. Czasem trzeba było zrobić obiad czy chociaż obrać ziemniaki. O sprawach szkolnych rodzicom za dużo się nie mówiło. Lekcje robiło się samemu. Czasem może pomogli przy pracy na technikę jak karmnik trzeba było zrobić. Albo mama pomogła jakiś ścieg wyszyć na skrawku materiału. Do szkoły dygało się samemu. Przez park, las czy pół osiedla i jakoś dawały radę. Mama w szkole bywała tylko na wywiadówkach lub nie daj Boże, gdy się coś zbroiło. O połowie rzeczy nie wiedziała i każdy był szczęśliwszy.
Dziś rodzice zmienili front. Inwigilują dzieci, wspierają, wiedzą wszystko, są wszędzie. Jakiś czas temu nazwano ich helikopterami. Ostatnio zaś pojawiło się nowe określenie: rodzice - kosiarze. Ci poszli o krok dalej - torują drogę, wygładzają ją, prostują usuwając wszelkie przeszkody. Nawet najdrobniejsze kamyczki, więc dzieciaki kroczą uśmiechnięte lekko w podskokach radośnie, bez wysiłku, a potem spadają na twardą, kamienistą rzeczywistość. Byle starcie i siniak są tragedią. A mamuśki kosiarki już lecą z plasterkiem.
Kosiarze to niezłe określenie, jednak ja uważam, że współcześni rodziciele to drony. Tak, dokładnie. Drony. Wyspecjalizowane drony zawsze w pobliżu swoich latorośli. Nagrywają filmy, podsłuchują, inwigilują. Są obok 24/7, wiedzą wszystko, prasują drogę jaką dziecko kroczy, zapewniają confetti i fanfary, a gdy pociecha się zachwieje od razu podlatują i chwytają, byleby tylko nie było żadnego zadrapania. Drony rozwiązują wszelkie problemy, nawiązują za dzieci relacje, załatwiają wszystkie sprawy w szkole, a gdy tylko dzieciak się skrzywi, od razu jest atak na wroga, bowiem każdy kto towarzyszy dziecku drona i go nie wyręcza jest tym złym.
Zła pani w sklepie, bo nieprzyjaźnie spojrzała.
Zły lekarz, bo nie dał naklejki i był poważny.
Zła pani nauczycielka, która postawiła tróję, choć dron uczył się z dzieckiem przecież i zaręcza, że ten wszystko wie.
Zła pani korepetytorka, bo kasę bierze, wymaga i ma czelność mówić, że się pociecha nie przygotowała.
Dron wie przecież wszystko lepiej. Widzi, nagrywa, zapisuje, śledzi, więc ma prawo osądzać, krytykować. Jego naczelnym obowiązkiem jest być obok, kierować pomagać, wspomagać, ratować, ułatwiać, eliminować, upraszczać.
Dron nie wie, że jest stronniczy, że bywa niesprawiedliwy i nieobiektywny. Że swoją obecnością krzywdzi, że nie wspomaga, a wyręcza i okalecza swoje ukochane dziecko. Że czyni z niego kalekę, która rozpieszczana do granic możliwości nie wyrobi na pierwszym lepszym zakręcie. Która bez drona nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. Która wciąż monitorowana nie wie, że popełnianie błędów do element nauki, że życie bywa niesprawiedliwe, że to, że ktoś ma inne zdanie nie oznacza, iż jest wrogiem. Że ludzie się różnią i subiektywnie patrzą na świat. Że rodzice są ludźmi i też popełniają błędy. Że po upadku trzeba wstać, samodzielnie!!!
Drony wyspecjalizowały się w swojej działalności. Są naprawdę świetne w tym co robią. Znakomicie wyręczają. Doskonale usuwają przeszkody. Skutecznie eliminują wrogów. Dokładnie monitorują każdy ruch obserwowanego i nawigują go podczas wędrówki.
Pytanie czy taka jest rola rodzica i jak dzieci dronów poradzą sobie w dorosłym życiu...?
To wazny post, proszę udostępnij go.
Skomentuj, jestem ciekawa Twojego zdania.
Obserwuj moją stronę Poli Ann
Warta jest Twojego czasu.
Image by Pixabay
Komentarze
Prześlij komentarz