Z ŻYCIA BELFERKI
Jestem medium. Pojawiam się i różne cuda techniki szwankują. Tak mam z laptopami, telefonami, ładowarkami itp. Nawet jak na wywiad idę to zawsze coś nie działa. Biedna Karolina się śmiała, że mnie do studia już nie zaprosi:) Nie żebym coś psuła, zalewała kawą, rozładowywała laptopy do końca i dziwiła się, że nie działają. Nic z tych rzeczy! Ja się po prostu pojawiam i swoją aurą to czynię:)
Jako że ostatnimi czasy moja praca jest zdecydowanie zdalna to bez komórki i laptopa nie funkcjonuję. Zaraz na początku pandemii przejęłam "ogólnorodzinny" laptop. Ten świrował, ładowarka odmówiła posłuszeństwa, a ja klęłam w niebogłosy i płakałam z bezsilności, bowiem mam zbyt duże poczucie obowiązku i nawet jeśli coś dzieje się niezależne ode mnie to ja się wściekam.
Zaanketowałam więc laptop mojego lubego ku jego niezbyt dużemu zadowoleniu, chłopa mego rzecz jasna, a nie komputera. Ten śmigał najpierw jak brzytwa (nadal mowa o kompie) a potem to mi się wyłącza nagle, zwalnia, laguje na komunikatorach (słowa tego nauczyły mnie moje dzieci w szkole), więc ja na nowo rwę włosy z głowy i ryczę z bezradności. Dokupujemy więc wzmacniacz sygnału, luby mi oczyszcza pamięć w lapku, czaruje, kombinuje, przez moment jest ok, a potem powtórka z rozrywki. Co dzień ro gorzej. Wiem, że mogę wypożyczyć sprzęt ze szkoły, ale to ratuje sytuację chwilowo. Poza tym na służbowym laptopie nie wgram aplikacji, z których korzystam na przykład w pracy ze studentami. Wiem też, że istnieją serwisy naprawcze, ale póki co opcji nie ma bym nawet dzień była bez laptopa. Chodzę więc po chałupie, wyrywam se włosy z głowy, marudzę, jojczę, płaczę, przeklinam. Normalnie przedstawienie godne roli oscarowej z tym, że ja nie udaję. Chłop mój milczy, rozkłada bezradnie już ręce, bo sprawdzał mi ten laptop milion razy, słucha bidny mojego biadolenia aż w końcu wychodzi z domu. Z dzieciakiem dodam! Jeszcze mi tego brakowało! Mi tu świat się wali, a ten se zamyka drzwi i znika jegomość jeden. I pewnie do Maca jadą, by mnie mocniej wkurzyć. Więc mi w to graj! Marudzę dalej już nie tylko na laptopa (celowo odmieniam ten rzeczownik, traktuję go bowiem jako złośliwego osobnika płci męskiej, żywotnego!), ale i na małżonka własnego i latorośl osobistą, która to dziewięć miesięcy w brzuchu nosiłam. Było za mąż iść? Użerać się? Dziecko rodzić? Pomocy nawet w niedoli nie dostać? Wyśpiewałam całą litanię aż mi się lżej na duszy zrobiło po czym mój ślubny z córką moją prawie wyrodną zjawia się w domu. Chłop patrzy na mnie i moje gadanie z politowaniem, ja nawijam jak nakręcona jaki to on niedobry, że mnie nawet nie wspiera, a ten milczy dalej i się głupio szczerzy. Masz ci los. Już mnie ręka świerzbi, by mu ten uśmieszek z twarzy zdjąć takim prawym sierpowym na ten przykład, a córa moja cichaczem na stole pudło z napisem ACER kładzie. No se zakupy jeszcze zrobili podczas, gdy ja tu taka biedna w domu sama przerażona jak jutro poprowadzę zajęcia. Co za dziady!
Po czym mnie oświeca. Toć ACER laptopy robi! No masz, ten se jeszcze kompa kupił.! Bezczelny!!! Po czym mnie przytula (chłop mój, a nie laptop) na spółę z latoroślą moją i mówi, że z jakichś zaskórników mi ten sprzęt kupił, bym sobie w spokoju pracować mogła. Mnie szczęka opadła, jeszcze niesztuczna, ale i tak niemal z podłogi ją zbierałam. I znów w płacz uderzyłam, tym razem z radości. Nie będzie już pracy na dwóch kontuzjowanych laptopach ani robienia z siebie idioty!
- Słyszycie mnie? Nie? Ojej to ja komp zmienię. A teraz? Lepiej? Nadal zacina...A widzicie obraz? Nie? Słychać mnie? Tak? Uff, przynajmniej to....
Wieczorem pięknie wgraliśmy różne programy, z których korzystam w pracy zdalnej. Komp śmiga jak ta lala. Ja mu niemal pokłony biję, by mi się tylko nie zbuntował i by nie uległ mojemu czarowi i tak sobie knuję czy jak przed moim autem się tak rzewnie rozpłaczę to mój chłop z zaskórników jakichś mi nową furę sprawi? :))))
Dziękuję też mojej Córci, co to naleśniki babci woli, ale w akcji "Kup mamie laptopa, żeby mieć święty spokój w domu" aktywny udział brała :)
Komentarze
Prześlij komentarz