SKOŃCZONOŚĆ

 


Dziś prowadząc warsztaty literackie z młodzieżą liceum, którego sama jestem absolwentką (III Liceum Ogólnokształcące im. Marii Konopnickiej we Włocławku) nie sposób było nie zapytać o samopoczucie tych młodych ludzi.
I pewien chłopak użył dziś niesamowitego słowa, z którym i ja się mogę utożsamić.
Ten szesnastolatek poczuł SKOŃCZONOŚĆ. Tym jednym wyrazem określił chyba to, co dziś czujemy. Jedni od samego rana, inni od nieco późniejszych godzin.
Dziś ten świat się skończył.
Kręci się dalej, trwa, istnieje, ale jest nowy, inny, niby znany, a jednak obcy.
Pękła bańka, w jakiej żyliśmy narzekając na korki, za dużo centymetrów w biodrach, niemiłych sąsiadów, pogodę, nie ten kolor sukienki czy krój spodni.
I nie sposób się nie zgodzić z tym, co powiedział ten młody człowiek.
Ja także czuję dziś SKOŃCZONOŚĆ.
Wracając z pracy, idąc po zakupy, odwiedzając bliskich.
I nie cieszy mnie tak bardzo to, co normalnie by mnie radowało.
Wywiad, jaki ze mną dziś przeprowadziła pewna fantastyczna kobieta, warsztaty, jakie prowadziłam czy nawet chruściki, która zrobiła moja mama, bo wie, że je uwielbiam.
SKOŃCZONOŚĆ przyszła nocą, nieproszona, z przytupem wprowadzona przez kogoś, kto uważa się za wszechmocnego.
Głośno i gwałtownie, bezwzględnie wyważyła drzwi nie pytając o wiek, płeć, wyznanie, obowiązki.
I dzieci znów nie poszły do szkoły, a ludzie do pracy.
Do dziś znaliśmy SKOŃCZONOŚĆ z opowiadań dziadków czy stron literatury. Ona była kiedyś, dawno temu, wtedy.
A wpadła dziś, nieproszona, niespodziewanie i zdefiniowała miliony istnień.
Czy ona sama się skończy, siebie wykończy i nie dokończy?
Tego nie wiem. Mogę mieć nadzieję. Tylko albo aż. Bo to ona umiera ostatnia.
Obraz David Peterson z Pixabay

Komentarze

Popularne posty