PO COŚ
Każdy napotkamy w Twoim życiu człowiek jest po coś. On może sam nawet nie wiedzieć, jaką pełni w nim rolę. Ten dobry i ten zły. Ten, który Cię skrzywdził i ten, który sprawił, że się uśmiechasz. Od Ciebie zależy jak Ty taką znajomość potraktujesz.
Emilia
Zakochała się. Poznała go, jak to zwykle bywa, przypadkiem. Pracowali razem, jego przyjęto później, miała go przyuczyć. Nie szła im ta znajomość. Był bucem. Arogancki, pewny siebie. Cynik to było jego drugie imię. Nie znosiła go. Każda rozmowa z nim to była walka. Miał swoje zdanie i uparcie przy nim obstawał, nawet, gdy nie miał racji.
Pewnego razu weszła do firmowej kuchni, a on płakał tam myśląc, że nikt go nie widzi. Został po godzinach. Ona też, chciała coś dokończyć. Myślała, że jest sama. On zresztą też był przekonany, że po siedemnastej może pozwolić sobie na chwilę słabości. Wtedy zaczęli rozmawiać. Wyszli z biura przed północą i choć tylko rozmawiali, to już nic nie było takie jak przedtem. Ich współpraca nabrała rumieńców, ukradkowych spojrzeń, delikatnych uśmiechów, rozmów do nocy, niemal niezauważalnego dotyku. Po kilku tygodniach nie byli w stanie bronić się przed uczuciami. Za oknem szalały zamiecie, a w ich sercach żar. Były duże słowa, piękne gesty, wspólne plany. Emilia się zakochała. Tak porządnie, po same paznokcie, całą sobą. Oddała całą siebie. Duszę i ciało. On zaczął się wycofywać. Może go przeraziła, może nie udźwignął wagi tego związku. Przestał pisać plomienne maile i smsy, nie dzwonił. Pracę zmienił z dnia na dzień, nic jej nie mówiąc. Rozpłynął się w powietrzu. Ona płakała wieczorami, pisała maile, smsy, które pozostawaly bez odpowiedzi.
Tęskniła. Miała wrażenie, że odchodząc wyrwał jej część serca. Zapadala się w czarną nicość. Oddychała, mrugała oczami, ale niczego nie czuła. Smaków, zapachów, radości. Nic. Jakby była w trybie stand by. Po jakimś czasie ogarnęła ją złość. Na niego i siebie, na swoją naiwność i wiarę w ideały. Po kilku miesiącach się uspokoiła, zrozumiała, że ta znajomość była nauką, darem. Czegoś się o sobie nauczyła, wyciągnęła wnioski, zrozumiała błędy. Przestała żałować, że go pokochała. Przecież miłość to piękne uczucie. Jeśli jest szczera to nie powinno się jej żałować. Niech żałuje ten, kto jej nie przyjął.
Marta
Lata szkoły podstawowej wspomina jako koszmar. Miała świetne stopnie, zawsze była w gronie najlepszych, aczkolwiek nigdy na pierwszym miejscu. Ono należało do Gosi. Gosia musiała być we wszystkim najlepsza, kosztem wszystkiego - relacji z z innymi, uczciwości, koleżeństwa, a nawet zdrowia. Po olimpiadzie z biologii skrajnie wycieńczona wylądowała w szpitalu. Sķłócała wszystkie dziewczyny w klasie, decydowała, kto z kim się przyjaźni, obgadywała, a z innymi startującymi w olimpiadzie nie dzieliła się materiałami. Szła do celu po trupach. Marta dopiero po latach zrozumiała, że Gosia musiała być szalenie nieszczęśliwa, że w ten sposób rekompensowała sobie pewnie brak miłości w domu lub głęboko skrywane kompleksy. Przestała jej nienawidzić. Zaczęła jej współczuć.
Na przyszłość wyciągnęła wnioski z tej toksycznej relacji. Umiała rozpoznać taki typ osobowościowy w pracy, wiedziała do czego jest zdolny, nie obawiała się już konfrontacji. Pozorna siła Gosi była tak naprawdę jej słabością, o której wiedzieli tylko nieliczni.
Beata
Drobna blondynka, ma sińce pod oczami, zapadnięte poliki, a z jej oczu bije smutek. Zadbana, delikatny makijaż, wytuszowane rzęsy, hybryda na paznokciach, ołówkowa spódnica nieco przyluźna, elegancka koszula, która trochę ja poszerza. W ostatnim czasie kobieta schudła kilka ładnych kilo. W życie, które było już tak pięknie umeblowane, właśnie wdarł się huragan. Miał długie, rude włosy, głośny śmiech i ochotę na jej męża. Z wzajemnością zresztą. Beata najpierw stała przerażona patrząc w ekran jego telefonu, w którym aż roiło się od bardzo jednoznacznych wiadomości, otrzymywanych od rudego huraganu i odsyłanych do niego z taką samą namiętnością. Zabrakło jej powietrza, by oddychać. Gdyby nie dzieci i zobowiązania zawodowe, pewnie nie wstałaby z łóżka. Codziennie rano więc zmywała z siebie całonocny płacz, robiła makijaż starając nie dać poznać córeczkom, że coś jest nie tak i szła w nowy dzień, chcąc go jakoś przetrwać. Po jakimś czasie przeszła w tryb żądzy zemsty. W ciągu kilku dni rozpracowała rudy huragan. Wiedziała, gdzie pracuje, z kim jest w związku, co lubi, kogo zna. Jednym klikiem była gotowa zniszczyć tamtej kobiecie życie. Męża odesłała na kanapę do salonu. Zbierała amunicję, chciała wojny, krwi i łez, którzy ją zranili. Chciała niczym tsunami zniszczyć im życie.
A pewnego dnia, gdy obudziły ją promienie letniego słońca uznała, że skupi się na sobie. Jeśli nie dane jej być szczęśliwą żoną to chociaż będzie szczęśliwą kobietą. Odważyła się zmienić pracę, otworzyła własną działalność i z hobby uczynić swój zawód. Znów zaczęła uprawiać sport, poświęcała więcej czasu sobie. Przeprowadziła się. Poznała nowych ludzi. Romans męża, choć początkowo ją zmiażdżył, dał jej motywację do działania. Widmo kochanki przestało ją przerażać, dało jej siłę, by docenić samą siebie i móc przejść obok niej z podniesioną głową. Nauczyła się o sobie wiele, otarła łzy, podniosła się i dumnie poszła dalej, nie bojąc się już żadnych huraganów. Sama mogła być tsunami w czyimś życiu, była do tego zdolna, wybrała jednak inną formę swojej egzystencji. Jej były mąż i jego kochanka byli po coś, by zrozumiała, ile jest warta, czego oczekuje od mężczyzny i od związku. By pojęła, jak jest silna. Dziś eks mąż jest po prostu tatą ich córeczek, rudy huragan rozmył się gdzieś po drodze, pozostawiając po sobie niesmak, a Beata odnosi sukcesy i wzbudza emocje w niejednym męskim sercu, i być może jednemu z nich ulegnie...
Na naszej drodze spotykamy różne osoby. Aniołów stróżów.
Wampirów energetycznych.
Toksyków.
Pomocników.
Narcyzów.
Zazdrośników.
Ochroniarzy.
Ratowników.
Nauczycieli.
Kłamców.
Żmije.
Kameleonów.
Każdy jest jakiś. Każde spotkanie coś nam daje. Od nas zależy co weźmiemy w dalszą podróż.
Komentarze
Prześlij komentarz