KARUZELA

 



Ewelina nerwowo spogląda na telefon. Odgarnia kosmyk z czoła. Ładną ma buzię. Nieco pulchną, ale na tym właśnie polega jej uroda. Zdrowa cera, pełne policzki, żadnych krostek. Duże niebieskie oczy i firanka rzęs. Co z tego, że sztucznych. Nie wyglądają jakoś teatralnie. Bardziej podkreślają jej spojrzenie. Usta muśnięte błyszczykiem, który osadził się bardziej na kubku z kawą aniżeli na ustach właścicielki. 

- Jak zadzwoni szefowa, będę musiała wyjść - mówi szybko. Wyrwała się na chwilę na spotkanie z Ewą. Trudno im znaleźć dogodną godzinę. Obie pracują, mają dzieci, Ewą ma męża, ona partnera. Zabiegane, w wiecznym szpagacie między domem a biurem, zerkające na zegarek, kradną minuty, by pogadać. A gadają o wszystkim. Od lakieru do paznokci po ulubione pozycje seksualne. Nie ma tabu. Znają się jak łyse konie. Są totalnie różne. Ewa to ta spokojna, wycofana, bardziej obserwująca świat, zaplanowana. Ewelina natomiast jest żywiołowa, gadatliwa, spontaniczna. Ewa żyjąca w związku małżeńskim, wzorowa żona i matka. Pracująca na etacie od do, by zdążyć ugotować obiad, odrobić lekcje z dzieckiem i obejrzeć z mężem film. Każdy dzień ma zaplanowany co do minuty, gdzie wszystko ma swój czas. W takim świecie czuje się bezpiecznie i pewnie. Trochę jak w pudełku. Wie, co gdzie jest. Nic jej nie zaskoczy. Jest tak przewidywalnie i...nudno. Rutyna to jej drugie imię. W sumie czasem nawet pierwsze. Wszystko zgodnie z planem. Cyk i odhaczone. 

- No opowiadaj, co tam? - Ewa pyta zaciekawiona. Ja nie mam się czym chwalić. Nowe zasłonki i przepis na pasztet to nie jest porywający temat. 

- Chyba rozstanę się z Kamilem - Ewelina wzdycha, ale jakoś nie jest przerażona. Ani smutna. 

- Jezu co się dzieje? - pyta Ewa, zdenerwowana tak jak to powinna być przyjaciółka. 

- Mamy dziecko, ale w sumie to się mijamy,  żyjemy swoim życiem. Nie chcę tak. Ostatnio odezwał się Patryk...- o i tu Ewelina się zarumieniła. Trudno spamiętać jej wszystkie miłości. Trochę ich było. Kamil miał być tym jedynym. Dziecko, choć nieplanowane, miało tylko scalić ich związek. Może i zaprowadzić do ołtarza. Jednak jakoś im tam nie po drodze. A Patryk, Patryk...- Ewa myśli intensywnie. O jest! Namiętny, krótki związek, niesamowity seks, wspólne wycieczki w nieznane, gwałtowne kłótnie, nagłe zrywanie i powroty. Nie mogli bez siebie żyć. Przynajmniej na tamtą chwilę.

- Wiesz, ja wciąż do niego coś czuję. Nasza więź była mocna. I on nagle się odezwał kilka dni temu. Rozstał się z dziewczyną, myśli o nas, wspomina i pyta, co u mnie... - Ewelina opowiada rozpromieniona. Aż nabrała rumieńców. 

- I co teraz? - pyta Ewa, jak w wywiadzie. 

- No kurde słabo. Ja Kamila chyba nie kocham. To ojciec Zuzi i to wszystko. Patryk był inny, szalony, kochał mnie jak wariat. Nie wiem, co będzie. Piszemy codziennie po kilka godzin...- mówi dalej pełna emocji. Nawet o kawie zapomniała. 

- Uuu dzieje się. Nie to co u mnie. Ja co najwyżej wybieram między schabowym a mielonym. Takie to oto mam fajerwerki - Ewa uśmiecha się, choć nie jest jej do śmiechu. 

- Zazdroszczę Ci - mówi Ewelina, a przyjaciółka mało co nie krztusi się swoją kawą. 

- Czego do cholery? Rutyny? - Ewa robi wielkie oczy. 

- Wszystko masz ułożone, jesteś pewna, spokojna, a ja mam jazdy. 

- No tak niezła karuzela u ciebie - stwierdza Ewa ze śmiechem. Już szczerym. 

- Dokładnie, rollercoaster. Jazda, że hej.

- A nie chcesz zwolnić, wysiąść? Zastanowić się? No wiesz, przemyśleć? - Ewa na spokojnie analizuje sytuację przyjaciółki. 

- E tam! - Ewelina energicznie potrząsa głową. - Ja lubię taką karuzelę!

- Lubisz? - Ewa chyba nie dowierza. 

- No tak, jest wesoło i bilety są tanie! - zripostowała tamta. I zanim zdążyła odpowiedzieć Ewelina już odbierała telefon i tłumaczyła szefowej, że wyszła na pocztę, że kolejka długa, dlatego tyle jej nie ma.

- Ewuś muszę spadać. Zgadamy się na Messengerze. Buzia! - i wybiegła z kawiarni wykonując kolejny telefon. 

Ewa została przy stoliku i myślała nad swoim życiem. Jej to raczej przypominało powoli kręcący się młyn diabelski. W kółko to samo i samo. Zero przyspieszenia i zawrotów głowy. Było łagodnie, spokojnie i monotonnie. Przewidywalnie, wciąż te same widoki. 

No tak, życie przypomina wesołe miasteczko. Każdy na czymś jedzie. Rollercoaster, karuzela łańcuchowa, kolejka górska, pałac śmiechu, diabelski młyn, zamek strachów. Rzecz w tym, by kupić bilet na taką jazdę, która nas uszczęśliwi...


Podoba Ci się mój post?
Udostępnij go!
Obserwuj moją stronę Poli Ann
Ona tez zapewnia Czytelnikom wiele emocji...

image on Pixabay

PRZEDŚWIĄTECZNA LISTA


Zrobiłaś już listę świąteczną? Taką jak co roku? No wiesz, uszka, pierniki, susz, karp smażony i w galarecie, sałatka jarzynowa. Mielenie maku, sera czy mięsa, bo tradycyjna maszynka zrobi to tak, że będą smakować jak te według receptury babci Helenki. Kupne zmielone smakują nijak.

Zaplanowałaś już mycie okien, podłóg, pranie tapicerki, zmianę firanek, ścieranie kurzu nawet na szafie na strychu?

Zajęłaś się strojeniem domu i pakowaniem prezentów?

Założę się, że połowę spraw z tej listy masz już odhaczone. Jak nie więcej. Jeszcze machniesz kolejne haczyki i dumna spojrzysz na domostwo, lodówkę, i ten strych wypucowany. 

Pomyślałaś zapewne o wszystkim i o wszystkich, prawda? Nawet kotu czy psu kupiłaś przysmak. 

I super, brawo❗

Zapomniałaś jednak o jednej sprawie. No tak, zapomniałaś. Mówię Ci. Idź do łazienki, podejdź do lustra. Już wiesz? 

Jesteś zmęczona, może sfrustrowana albo i nakręcona tak, że nie potrafisz zahamować. Spójrz na siebie, pomyśl o sobie, zrób sobie dobrze, choć na chwilę. 

Weź ołówek i zapisz sobie. Zrób sobie swoją osobistą listę:

➡️ masz prawo do odpoczynku nie tylko w święta, 

➡️ chałupa nie musi lśnić, Ty za to masz błyszczeć- uśmiechem,

➡️ zrób sobie peeling, maseczkę, pomaluj paznokcie,

➡️ idź na spacer,

➡️ zamów sobie jakiś upominek, tak po prostu, bez tłumaczenia się nikomu,

➡️ przeczytaj ze trzy rozdziały książki, którą czytasz od miesiąca,

➡️ napij się kawy w ulubionym kubku, 

➡️ obejrzyj serial lub film,

➡️ pozwól sobie na chwilę dla siebie. 

Nie mówię, by wszystko rzucić. Wiem, że to niemożliwe. Chodzi o to, byś sobie odpuściła.  Wypucowany dom i wściekła pani domu to nie jest dobre połączenie. Przecież chodzi o to, byś Ty też była zadowolona, a nie tylko cieszyła się szczęściem innych. Ty też jesteś ważna. Nie musisz wszystkiego, za to możesz coś odpuścić. 

To co? Robimy tę listę? 

Podoba Ci się mój post?
Udostępnij go!
Obserwuj moją stronę Poli Ann
Zasługuje na Ciebie:)
image on Pixabay

ZAWSZE

 


Masz pięć lat i myślisz sobie, że mama jest czarodziejką i że będzie na zawsze. Da plasterek na zbite kolanko. Podmucha, gdy zupa za gorąca. Przytuli, gdy zgubisz zabawkę. 

Masz piętnaście lat i myślisz sobie jak ta mama mnie wkurza, ale wiesz, że w razie czego jest. Zawsze. Co prawda nic nie kuma, na pewno celowo czegoś Ci zabrania, ale jak odwalisz jakiś numer to pierwsza wybawi Cię z opresji. 

Masz dwadzieścia pięć lat i myślisz sobie, jak dobrze, że ta mama jest i czasem sobie pomyślisz, co by było gdyby jej zabrakło. Pomoże Ci przy dziecku, da obiad po niedzielnym spotkaniu, pomoże dobrą radą. 

Masz trzydzieści pięć lat i myślisz sobie, że mama nieźle się trzyma, ale powinna się badać, dbać o siebie, żeby jak najpóźniej jej zabrakło. Mimo to sądzisz, że mama będzie zawsze. Przecież jest niezniszczalna. 

Zawsze będzie gotować Ci krupnik, piec udka, cerować rajstopy, zrobić kanapki. Nawet prasowanie Ci zrobi, gdy Ty jesteś zalatana. 

I pewnego dnia okazuje się, że to zawsze nie jest na zawsze. Że mama nie jest robotem, jest człowiekiem, silnym i słabym jednocześnie. Że nie wiesz kiedy baterie jej się wyczerpią. 

Uświadamiasz sobie, że to czas najwyższy, by o nią zadbać, a nie pozwalać opiekować się Tobą. I gdy to pojmiesz, nie liczy się kasa, awanse, nowe ciuchy czy podróże. W dupie masz, czy choinka jest ubrana, pierogi zrobione i mak ukręcony. Czy są prezenty, biały obrus i świąteczna zastawa stołowa. Nie widzisz tego. Rzeczy materialne przestają się liczyć. Liczy się tylko to, by przedłużyć to zawsze o ile się da. 

JAKI JEST TWÓJ SUKCES?




Rozmawiam z ludźmi już jakiś czas. Często też po prostu wymieniam z nimi wiadomości i bez względu na płeć zdarza mi się zauważyć w nich totalny brak wiary w siebie. Nieważne czy to osoba ze świetnym wykształceniem, z maturą czy bez, z małego miasta, wioski czy aglomeracji, czy ma lat dwadzieścia czy pięćdziesiąt. Łączy ich jedno. 

Piszą, że mają nudne życie. Monotonia to ich codzienny towarzysz, a beznadzieja coraz częściej ich odwiedza. Nie są zadowoleni z pracy. Nie zawsze mają rodziny. Czasem przeżyli trudne związki, zostali skrzywdzeni. W czasie pandemii ich życie towarzyskie nie istnieje. Nie mają możliwości poświęcać się pasjom. Żyją jak roboty. Od do. Praca, dom, zakupy. I tak w kółko. 

Nie jestem psychologiem. Nie prowadzę terapii. Jeśli akurat rozmawiamy i mówią jak są beznadziejni, ja zadaję im wtedy tylko jedno pytanie. Takie, jakie zadaję sobie, kiedy mam gorszy czas. 

W czym jestem dobra?  💪

I nie chodzi tu o spektakularne sprawy. To mogą być naprawdę na pozór drobne, ale w rzeczywistości szalenie istotne umiejętności. 

Ja na przykład dobrze tańczę, potrafię słowami wyczarować klimat, mam świetną pamięć. I robię pyszne żeberka. To już chyba sporo? 

Moja przyjaciółka jest kreatywna, przedsiębiorcza i podaje genialną karkówkę. Jest właścicielką piekielnie zgrabnych nóg i załatwi nawet niemożliwe. 

Moje kolejne kochane dziewczyny mają wyczucie smaku, robią świetne sałatki, potrafią ładnie urządzić wnętrze. Dużo, by tu wymieniać w czym są dobre. 

Wniosek nasuwa się więc jeden - o każdej osobie można powiedzieć, że coś umie, jest w czymś świetna i ma jakieś dobre strony. Grunt to je sobie uświadomić! Wypisać na kartce w punktach niczym listę zakupów. I czytać codziennie tak długo aż będzie się znało tę litanię na pamięć. Wtedy to zadziała. 

Wszak naszą wartość zauważy drugi człowiek tylko wtedy, gdy sami w nią uwierzymy!

Z czym zatem sobie świetnie radzisz? 

Napisz i z uśmiechem zacznij dzień!

#listdoswietegomikolaja



1989 


Drogi świenty Mikołaju, 

Mam na imię Tosia, ale Ty to jusz wiesz. Na pewno wiesz, choć Aśka z trzeciej B mówi, że jesteś wymyślony. Ja w to nie wieżę. Musisz gdzieś być. Przecież zawsze przynosisz mi coś niesamowitego. A mamusi i tatusia to nie wiem czy na to stać. 

Wiesz, chciałam prosić Cię o lalkę. Taką z pewexu. W pienknej sukni balowej. Jest chyba droga jak wszystko z tego sklepu. I już nawet imię wybrałam. Dajana… 

Tylko wczoraj usłyszałam w nocy rozmowę mamusi i tatusia. Myśleli, że śpię. A ja marzyłam o Dajanie. I mamusia płakała. Tatuś ją pocieszał. Chyba coś się stało. Muwili coś o lekarzu. Że mamusia chora i, że to problem jest. I ja sobie pomyślałam żebyś dla mamy zapakował w pudełko zdrowie i owinoł to srebrną wstążką. Bardzo Cię proszę. Przecież Ty wszystko potrafisz. Możesz prawda? Ja byłam bardzo gżeczna i oddam Dajanę za nią. Dobrze? 


Twoja Tosia z tszeciej A


1997 


Drogi M. 

No nie wierzę, że piszę ten list drogi święty Mikołaju, ale babka od polskiego kazała i tak jakoś usiadłam, i piszę. Dzięki, że co roku o mnie pamiętasz. W sumie od dawna wiem, że to mama i tata kupują te prezenty. Znalazłam, gdzie je w domu chowają, ale i tak miło jest pomarzyć, że niby jesteś. 

Co ja bym chciała? No wiesz najbardziej te obłędne levisy albo tę bluzę z diversa. Może się uda i mi to położysz pod choinką? Byłam w miarę grzeczna. Ale nie do końca. Raz zapaliłam papierosa. I u Gośki na urodzinach… hmm, sam wiesz. Soczku nie piłam. Ale liczy się szczerość, nie? 

I w sumie mam jeszcze prośbę. Tu już możesz pomóc tylko Ty. Matka z ojcem mi tego nie załatwią. Podoba mi się chłopak z klasy maturalnej. Marek. Jest czadowy. To skejt i tak superowo się ubiera. Możesz sprawić, żeby zwrócił na mnie uwagę? Ja nie umiem działać jak Gośka, za którą wszyscy latają. Obiecuję, że postaram się być już grzeczna. 

Tośka 

PS: Dzięki za tamtą lalkę. Nie wiem, jakim cudem rodzice mi ją kupili. Leczenie mamy dużo kosztowało. Ale udało się. Też nie wiem, jakim cudem. Ponoć stan był bardzo poważny. Wkurza mnie ta moja mama czasem niemiłosiernie, ale wtedy czytam sobie tamten list (jak on się zachował to też nie mam pojęcia) i od razu sobie przypominam jak bardzo ją kocham. 


2019 


Drogi święty Mikołaju, 

Piszę do Ciebie list razem z moimi dziećmi. Choć są rozrabiakami nie z tej ziemi to zaręczam, że były grzeczne:))) 

A ja? Średnio. Bo przecież żyję w pędzie, mam dla nich mało czasu, kłócę się z Markiem i jeszcze przytarłam ten cholerny samochód… 

Dzieciom wiesz, co przynieść. Ja już Ci w tym pomogę. A co dla mnie? Mogę prosić o te nowe perfumy CK albo torebkę Korsa. I jeszcze jakiś czas temu temu bym się dała za nie pokroić, dziś niekoniecznie. Chyba się starzeję:) Chcę poprosić Cię o to, by się nic nie zmieniło. 

Niech Marek dalej rzuca te skarpetki, ale kocha mnie dalej jak zaczął pierwszego dnia, kiedy to zleciałam ze schodów w szkole prosto pod jego nogi. Ponoć wpadł po uszy od razu. 

Niech Zuzia nadal każe czytać sobie bajki na dobranoc, a Tymek udaje, że nie słucha, choć słucha. Tak mało mam dla nich czasu. 

Niech mama wciąż gotuje za dużo obiadów i nam przynosi. Co ja bym bez nich zrobiła? I bez niej w ogóle, kiedy ratuje mnie z każdej opresji typu katarek, temperatura, ospa czy przedstawienie, o którym na śmierć zapomniałam?

Niech tata nadal siebie gada o polityce. To jego konik. Gośka, moja przyjaciółka, już taty nie ma. Dużo by dała, by swojego taty posłuchać. 

A ja, obym nie zgłupiała na punkcie fejsa i insta, zakupów, i zabiegów kosmetycznych. 

Obym nadal miała dobrą intuicję, doceniała przyjaciół i mniej angażowała się w pracy. 

Obym dbała o zdrowie i środowisko naturalne. I jeszcze żebym lepiej parkowała autem i częściej piekła te pyszne maślane bułeczki. 

Dzieciaki je kochają, a Ty przecież też nimi nie pogardzisz jak zostawię je z tym listem i kubkiem mleka, prawda? 

A tak w ogóle czuwaj nad tym, bym była dobrym człowiekiem. Postaram się z całych sił. Obiecuję! 

Antonina 


Tekst wśród laureatów akcji portalu Oh!Me 

https://ohme.pl/swieta/boze-narodzenie/listy-do-pana-m-akcja-list-do-mikolaja/ 


Podoba Ci się ten post?
Udostępnij go.
Czytaj mnie. Każdego dnia prezentuję teksty tylko i wyłącznie mojego autorstwa.
Obserwuj moją stronę Poli Ann
WARTO!
image on Pixabay

LIST DO PANA M. 2020




Listopad 2020


Drogi święty Mikołaju 


W tym roku nie chcę żadnych prezentów na pocieszenie.

Dostałam tyle batów, że nie wykupisz się do końca świata. 

1. Na Sylwestra podczas hulanek na parkiecie zwichnęłam kostkę i złamałam obcas w ulubionej szpilce. Tej czerwonej!

2. Na ferie nigdzie nie pojechaliśmy przez moją kontuzję właśnie. Trudno szusować na nartach z ortezą.


3. W marcu to się popisałeś. Cała ta pandemia, home office, online nauczanie, wszyscy w domu na kupie, gdzie po tygodniu mieliśmy ochotę mordować się wzajemnie.


4. Wielkanoc była skromna i trochę smutna, bo nie spotkaliśmy się na uroczystym śniadaniu w rodzinnym gronie. Sama gotowałam żur, nawet dobry, ale do babcinego to mi lata świetlne brakowały.


5. Majówkę spędziliśmy na kanapie nie mogąc już patrzeć na siebie.

6. W wakacje nieco odżyliśmy, ale do pełnego luzu sporo nam brakowało.
7. Teraz znów mamy powtórkę z rozrywki. Żyjemy wirtualnie, dobieramy kolor maseczki do torebki, gadamy do monitora i modlimy się, by nie stracić roboty.

Nie ma co. Niezły rok mamy za sobą.
Dlatego nie chcę od Ciebie żadnej biżuterii, perfum, nawet książki. Dzieciaki nie marzą o zabawkach ani słodyczach. Mój luby też nie wspomina żadnych gadżetów, za które kiedyś dałby się pokroić. Jakoś marzy mi się swobodny oddech, weekend w hoteliku, pizza w ukochanej pizzerii, latte w tej kawiarni na rynku, koncert ulubionej kapeli, beztroskie spotkania z przyjaciółmi, tradycyjne zebranie w szkole, jasełka i ozdabianie pierniczków. I co? Da się zrobić?

Wiem, że chwilę potrwa zanim Twoje elfy wyprodukują takie prezenty, ale umówmy się, że wystarczy mi Twoje zapewnienie, że za rok będzie jeszcze pięknie i normalnie.
I mam nadzieję, że wtedy napiszę Ci, że nie chcę żadnych prezentów, bo wystarczy mi właśnie to, że jest tak pięknie i normalnie.

Podoba Ci się mój post?
Udostępnij go!
Wiele kobiet musi, po prostu musi go teraz przeczytać.
Obserwuj moją stronę Poli Ann
Zasługuje na Ciebie:)

KOLEŻANKA




Beza jest z nami już tydzień. 

Uczy się nas, a my jej. 

To stuprocentowa babka. 

To radosna blondynka, która wie czego chce.

Bywa łagodna, czasem się wścieka albo dostaje szału. 

Kąsa, by za chwilę się czule przytulić. I nikt nie wie o co wcześniej jej chodziło.

Jednym spojrzeniem roztapia lody.

Domaga się pieszczot i uwagi. 

Uwielbia kwiaty, buty i torebki (gryźć).🙃

Z łazienki nie chce wyjść.

Jest bystra, szybko się uczy.

Normalnie mam koleżankę 🤣

MAPA


Dziś Ci opowiem, że każdy człowiek jest mapą. Nie ma do niej legendy. Trzeba samemu ją odkryć. 

Być może w drugiej osobie dostrzegasz jedynie góry. Zimne i niedostępne. Z ostrymi szczytami, bez grama zieleni. 

Lub widzisz gruby lodowiec nie do roztopienia. 

Albo szorstką pustynię w czasie burzy piaskowej. Niebezpieczną i nieprzystępną, smagającą Cię piaskiem po twarzy. 

Czasem zauważysz w kimś doliny głębokie, bez dna. Ciemne i tajemnicze. 

Lub przepiękne równiny, pełne słońca i spokoju. Otwarte i zapraszające. 

Nie zawsze dostrzeżesz całokształt krajobrazu danej osoby. Nie widzisz rwących rzek, przepastnych mórz, gęstych lasów, zielonych łąk, łagodnych zboczy, bezkresnej polany czy ciemnej jaskini. 

Drugi człowiek może kryć w sobie tyle piękna, rozmaitości i bogactwa, choć na pierwszy rzut oka wydawać się może tak jednostajny i niezmienny. Nigdy nie wiesz, co Cię czeka za daną górą, potokiem, wąwozem czy wzgórzem. Możesz dojść do miejsca, w którym nikt przed Tobą jeszcze nie był. W ten sposób, odkrywając nowe tereny poznajesz czyjąś mapę. Być może docierasz do takich miejsc, o których nawet sam właściciel nie ma pojęcia. 

Eksploruj, jeśli masz taką możliwość, podziwiaj, chłoń czyjeś piękno i dbaj o nie. Wszak każdy przyzwoity wędrowiec nie niszczy okolicy, w jakiej się znalazł i nawet jeśli ją opuszcza to stara się zachować o niej jak najpiękniejsze wspomnienia. 

Podoba Ci się mój tekst? Podaj go dalej. Polub moją stronę ⬇️

https://www.facebook.com/PoliAnnBlog/

Warto ❗

TYLKO "I"

 



Czemu ciągle mam wrażenie, że ostatnio rzuca się we mnie błotem? We mnie? Kobietę, matkę, nauczycielkę i blondynkę na dodatek. 

Do kawałów o blondynkach przywykłam. Sama czasem niektóre opowiadam, jeśli mnie bawią. Rzecz w tym, że ostatnio coraz rzadziej mnie pewne rzeczy bawią. Śmiać mi się nie chce. Płakać też nie, raczej wrzeszczeć! 

Od kilku tygodni, ba nawet kilkunastu tygodni. 

Po pierwsze. Jestem nauczycielem i za zdalne nauczanie i jego porażki to mnie się obarcza odpowiedzialnością! Nikt nie zastanawia się, czy przez kilka miesięcy belfrzy dostali wsparcie. Dodam jedynie, że lekcje z najstarszym kanałem naszej rodzimej telewizji nie wchodzą w grę! 

Ja jako nauczycielka jestem wszystkiemu winna!

Kręcę filmiki - Źle!

Zadaję pracę domową - Jak ona śmie!

Pracuję online - No szału ni ma. Mogłaby się bardziej postarać!

Nie zadaję prac. - Coś leniwa albo nie umie, niedouczona jakaś!

Robię testy. - No oszalała, jeszcze dzieci stresuje!

Nie robię testów. - Na pewno nie ogarnia tych aplikacji, he he he. 

Obojętnie co się zrobi, to zawsze źle i niedobrze. Mówię tu o ogóle, bo personalnie nie mogę narzekać. Dzieci nawet ciasteczka dla mnie pieką i wysyłają zdjęcia z dedykacją - dla pani Ani. Aż szkoda, że nie mogę ich z nimi zjeść (gluten ograniczam, ale tu zrobiłabym wyjątek).

Wiem, że im jest ciężko. Ich rodzicom, opiekunom i rodzeństwu. Rozumiem żal i rozgoryczenie, i jakąś część biorę na klatę. Idealnych lekcji nie mam, pewnie mogłyby być lepsze. Wiem jednak, że się staram. I ja, i dzieciaki po drugiej stronie. 

Ale żebym się nie rozkokosiła za bardzo są inni, którym bardzo zależy na upodleniu wizerunku polskiego nauczyciela. 

Bowiem nasz belfer generalnie jest wszystkiemu winny. 

Jeszcze nie tak dawno miał ponosić odpowiedzialność za brak maseczek u uczniów.

Przecież to logiczne, że nauczyciel da dziecku tę maseczkę, zmierzy mu temperaturę i na pewno nie zarazi żadnym koronawirusem.

A jak dzieciak do szkoły przylezie bez maseczki i zostanie zakażony to belfer niech za to odpowie. A co! 

Nauczyciel miał czelność strajkować, na zdalnym dał ciała, więc niech będzie workiem treningowym. Można trochę poszczuć społeczeństwo i atak gotowy. Hejt wylewa się na niego zewsząd. Wystarczy od niechcenia przejrzeć jakieś fora lub posty. Kawy juz pić nie trzeba. Ciśnienie samo skacze jak po treningu z Chodakowską. 

A jeśli na dodatek belfer jest kobietą świadomą roli swojej macicy i pragnącej wolnej woli lub jest mężczyzną, który poglądy tejże kobiety podziela to biada co, oj biada. 

A gdy prywatnie, jako nie-nauczyciel wyrażę swoje zdanie, wyjdę na ulicę nie daj Boże to zaraz donos, postępowanie dyscyplinarne, w najlepszym wypadku upomnienie. 

Albo jeśli ten nauczyciel ma dziecko i z ową latoroślą na dłuższy spacer dużego miasta się wybierze i pokojowo sobie idzie w tłumie to zaraz uprzejmi donoszą, i podważają kompetencje zawodowe tegoż belfra, bo przecież wszyscy wiedzą, że spacer ułamkom, ortografii i gramatyce zagraża. I na pewno pranie mózgu biednym uczniom jeszcze robi. 

Gdzie ja żyję, ja się pytam do cholery jasnej?

W państwie totalitarnym?

Na folwarku zwierzęcym?

Za żelazną kurtyną?

W średniowieczu, gdzie tylko nieliczni wiedzą, że zaćmienie księżyca to nie gniew Najwyższego, a prawa natury?

Gdzie kobieta nie ma żadnych praw, bo jest własnością ogółu i jako gorsza płeć nie jest w stanie decydować o sobie?

Gdzie policja na dołki dzieci bierze albo wjazd na chatę w trakcie online lekcji robi, bo dziecię myśli i ma odwagę własne zdanie wyrażać?

Gdzie wielki brat z trzęsącymi dłońmi, oskarża niewinnych o mordowanie podczas gdy sam wydaje rozkazy na pokojowo idący tłum i znajduje wytłumaczenie na akty wandalizmu dokonane w dniu święta państwowego? 

Mam się bać wyrażać własne zdanie?

Tańczyć jak marionetka, bo ktoś wie lepiej,  jaki jest cel mojego życia?

Być jak dziecko i ślepo ufać temu, co mówi pan na wysokim krzesełku?

Czy o to walczyli powstańcy, nasi przodkowie, ojcowie, bracia, wujkowie w stanie wojennym? 

Zapytam więc krótko?

Gdzie prawo? 

Gdzie sprawiedliwość? 

Cholera wie gdzie, żeby gorzej nie powiedzieć. 

Z tego wszystkiego to chyba tylko "i" zostało...

PORTRETY


 Książkę reklamować można wszędzie:)

Gdańsk, choć pusty, nieco zamknięty i wietrzny daje cudne tło.

Moje "PORTRETY" przepięknie się tu prezentują się.

A czymże one są?

Znajdziecie tu różne historie, z życia wzięte. Ponoć czyta się jednym tchem. 

Okładka magnetyzuje i myślę, że wnętrze książki także.

Zamawiamy tutaj ⬇️

https://ksiegarnia.borgis.pl/pl/p/Portrety/164

Brakowało mi tylko wizyty w ulubionej kawiarni i rozgrzania się herbatą z prądem 😉

SPEKTAKULARNA

 



To słowo idealnie do mnie pasuje. Serio.  

Jestem przecież taka świetna!

Te włosy, uśmiech, nogi, płaski brzuch. I pamięć do języków, fiksacja na językoznawstwie, dryg do tańca (każdy parkiet jest mój) i zamiłowanie do szpilek.

O tak, jestem taka spektakularna.

Jedyna w swoim rodzaju. 

Umiem na przykład spektakularnie przypalić ziemniaki, przelać roślinki lub uśmiercić je brakiem wody (żeby znów nie przelać). 

Spektakularnie piekę ciasta. Bez proszku do pieczenia.

Pranie też czasem spektakularnie zrobię, nie wyjmując różowych skarpetek i farbując na takiż róż te męża. Uprzednio białe!

Spektakularnie jeżdżę autem. Nie widząc krawężników i filarów w hali garażowej, które muska mój samochód. Tak konkretnie, że blacharza i lakiernika trzeba zaangażować.  

Na rowerze też jeżdżę spektakularnie. Robię po trzydzieści kilometrów na miejskim bicyklu, ale zdarza mi się uprawiać jazdę wyczynową zaliczając bliskie spotkanie ze ścieżką rowerową (potem spektakularnie wskakuję w szpilki i zaciskając zęby przy każdym kroku udaję, że się nic nie stało).

W robocie też jestem spektakularna, szczególnie gdy sobie wygodnie siadam na ławce (tak, na ławce), prowadzę lekcję, macham nogami, w szpilkach, a jakże, gdy nagle czuję jak zaczynam się obniżać. Nie do poziomu moich już byłych licealistów, lecz fizycznie, gdyż oto nogi ławki pod naporem mojej wagi (piórkowej dodam) po prostu się rozjechały. Wtedy to spektakularnie wylądowałam na podłodze, a przyświecała mi jedynie myśl: "Anka zrób to z klasą, z klasą dziewczyno":) 

W ogóle zdarzało mi się być szalenie spektakularną, kiedy to byłam belfrem licealnym. 

Spektakularnie straciłabym robotę podczas gdy uczeń płci męskiej tuż przed maturą zobaczywszy mnie na schodach rzucił się na mnie z okrzykiem "Pani Ania!!!!" i objął tak mocno, że myślałam, że mi cycki do środka wgniecie. Z całym push up'em i fiszbinami. Oczywiście całe zajście widzieć musiała przełożona, więc ledwo żywa, niemal uduszona i wściekła na wyżej wymienionego gałgana (po dziś dzień nie wiem co mu do łba strzeliło) mało nie straciłam życia zabita wzrokiem pani dyrektor. 

Spektakularna byłam w sumie od zawsze. 

Chrzcili mnie w szpitalu, po czym spektakularnie zaczęłam żyć.

Spektakularnie łamałam ręce (dwie na raz, a co), by za równy rok powtórzyć wyczyn na podwórku pod czujnym okiem taty (podczas gdy przesądna mama nie posłała mnie do przedszkola, by nie zapeszyć:)

Spektakularnie wybijam sobie palce u rąk robiąc szpagat. Jak już coś robić to konkretnie!

Nawet dzieciaka powić spektakularnie potrafię. 31 grudnia, w ostatni dzień w roku tak żeby se sylwester urozmaicić. Niektórzy mówią, że to chu...wo. Ja tam sądzę, że to jednak całkiem spektakularne jest. 

Aż ciekawa jestem, co jeszcze zrobię, spieprzę, odwalę. Strach się bać. No cóż, grunt żeby było spektakularnie🎉🎉🎉


Podoba Ci się mój post? Podaj go dalej. 

Polub moją stronę ⬇️ 


https://www.facebook.com/PoliAnnBlog/ 


Warto!


Image on Pixabay

MOŻESZ/NIE MOŻESZ





Napisałam ten tekst rok temu. Wracam do niego i oczom własnym nie wierzę, jak wiele się zmieniło przez te kilkanaście miesięcy 😳🥺 


MOŻESZ! 

Masz i nie doceniasz. 

Patrzysz, a nie widzisz. 

Słyszysz, a nie słuchasz. 

Dziś możesz tyle, w sumie to wszystko. 

Możesz marzyć i spełniać te marzenia. 

Możesz iść ulicą i nie bać się, że ktoś Cię złapie, a Ty znikniesz bez śladu. 

Możesz wierzyć w co chcesz i nie będzie za to bicia. 

Możesz ubrać się i pomalować wedle własnego uznania. Zrobić tatuaż czy piercing, jaki i gdzie tylko chcesz. Co najwyżej inni będą się gapić. 

Możesz żyć, gdzie pragniesz. Żaden urzędnik ani stempel nie stanowi o Twojej przyszłości. Nawet wiza jest w Twoim zasięgu.

Możesz kochać, kogo chcesz. Bez względy na wyznanie, kolor skóry, zainteresowania czy płeć.

Możesz myśleć swobodnie i nie obawiać się za to represji. 

Możesz mieć bezinteresownych przyjaciół, bez obawy, że ktoś składa na Ciebie raport.

Możesz mówić, pisać, modlić się i przeklinać w języku, jakim chcesz. 

Możesz czytać to, co Ci się żywnie podoba. 

Możesz tyle rzeczy.

Możesz wszystko. 

Wolności nie da się kupić. Ona jest obok Ciebie i w Tobie. Dzięki niej masz siłę. 

Od Ciebie zależy, czy będziesz wolny i jak ta wolność będzie wyglądała. 

Doceń ją, pielęgnuj, szanuj i podawaj dalej. 

Nie każde pokolenie ma tyle co Ty... 

Jeszcze rok temu wierzyłam, że to co napisałam jest prawdą. Faktycznie czułam się wolna. 

Dziś ten tekst brzmiałby mniej więcej tak: 


JUŻ NIE MOŻESZ 


Nie masz, a dziś byś tak doceniał(a).. 

Patrzysz, widzisz i oczom nie wierzysz. 

Słyszysz, słuchasz i uszom też nie wierzysz. 

Dziś już nie możesz:

➡️ byc pewny jutra. Wystarczy jakiś "lex" i Twoja rzeczywistość może się zmienić nagle o sto osiemdziesiąt stopni.

➡️ iść ulicą, bo grożą Ci konsekwencje jeśli na przykład jesteś urzędnikiem państwowym.

➡️ wierzyć w co chcesz lub nie wierzyć, bo nie wpisujesz się w ramy wielkiego brata.

➡️ ubrać się i pomalować wedle własnego uznania. Błyskawica, rurki i tęczowe torby nie każdemu się podobają. 

➡️ żyć, gdzie pragniesz. Covid zamknął świat na klucz.

➡️ kochać, kogo chcesz. Bez względu na wyznanie, kolor skóry, zainteresowania czy płeć. - To takie lewackie!

➡️ myśleć swobodnie i nie obawiać się za to represji. Zawsze zdarzy się uprzejma dusza, która uprzejmie na Ciebie doniesie.

➡️ mówić, pisać, i przeklinać w języku, jakim chcesz - to też nie wszędzie mile widziane. W haśle w***laj widzi się tylko chamstwo i prostactwo, a nie dostrzega ogromu emocji, złości, i niezgody na panujący porządek. 

➡️ już tylu rzeczy.. 

Ale z tymi słowami nadal się zgadzam⬇️ 

Wolności nie da się kupić. Ona jest w Tobie. Dzięki niej masz siłę. 

Od Ciebie zależy, czy będziesz wolny i jak ta wolność będzie wyglądała. 

Doceń ją, pielęgnuj, szanuj i podawaj dalej. I bądź po prostu dobrym człowiekiem. 


Podoba Ci się mój post? Podaj go dalej. 

Polub moją stronę ⬇️ 


https://www.facebook.com/PoliAnnBlog/ 


Warto!

Ja - KOBIETA




Jestem kobietą, tak niegdyś śpiewała polska diwa. Oj hicior to był niesamowity! Przyznam bez bicia, że bardzo lubię ten kawałek głównie ze względu na słowa, choć głos Edytki też wymiata. 

I tak sobie myślę patrząc na to co się dookoła dzieje, że pan Cygan, który to popełnił tekst owej piosenki, miał do cholewki dużo racji. W głowę zachodzę, skąd facet tak doskonale rozłożył naturę kobiecą na czynniki pierwsze? No chylę czoła. Ba, klękam i biję tym czołem o podłogę, parkiet, panele czy nawet o beton, lub obojętnie o to, co tam mam pod sobą. I to nie jeden raz, a kilka, bo chłopina rację ma! Szacun!

Nie wiem czy to z autopsji czy może miał on tak dobre oko, ucho, intuicję, cokolwiek, ale przyznać mu trzeba, że istotę kobiecości ujął w tym tekście pierwszorzędnie! 

No bo Kobitki Kochane spójrzmy na siebie w lusterku (Panowie zresztą też niechaj na nas spojrzą) i jak już usłyszymy, żeśmy najpiękniejsze w świecie, to zastanówmy się, czy jakiś epitet tej piosenki do nas nie pasuje? Interpretacji tekstu to ja nie chcę tu Moje Drogie uskuteczniać, bom niekompetentna raczej w tej dziedzinie, ale patrzę sobie na lico moje i wszystkich babek dookoła, i widzę wyraźnie, że wypisz wymaluj każda z nas, absolutnie każda, to: 

- wulkan, czynny, nieczynny tudzież uśpiony, 

- albo burza lub cisza przed nią, 

- a czasem rzeka, rwąca, kręta, innym razem leniwa, prosta, łagodna, 

- bądź też lodem skuta, chłodem otulona, z błyskawicą w oczach lub ogniem ziejąca istota. 

A istota owa może przejawiać jedną z tychże cech, albo ich mieszankę. Nie bójmy się użyć tego słowa, iście wybuchową. No czyż nie mam racji?

Zanim podniesiecie larum to ja Wam powiem w sekrecie Dziewczynki Kochane, żem czasem łagodna i spokojna niczym wiosenny wietrzyk, by po chwili przeobrazić się w porywisty wiatr, tornado, huragan czy tsunami ze łzami. Czy to ważne, że z jakiegoś powodu? A musi być powód? Logiczny na dodatek? Ja się pytam poważnie. Kobietą jestem do cholery, to wszystko tłumaczy!!! Mam ochotę to się śmieję, tańczę, wrzeszczę, warczę, łkam, wybucham lub milknę. Nikt mi nie zabroni.

A jak słyszę, że to hormony to dopiero szlag mnie trafia. No owszem, hormony sobie tam działają, ale ja to ja, a nie mieszanina substancji chemicznych na litość boską!!!

A wiecie co mnie najbardziej wkurza? Jak humor faktycznie do bani, a wybranek mego serca nie odrywając wzroku od telefonu, uroczyście oświadcza, że pewnie okres mam albo mi się zbliża. No Amerykę odkrył Kolumb od siedmiu boleści. Eureka! Owacje na stojąco normalnie!!! 

Okres? Ratunku!!! A co to tylko przed lub w trakcie humoru mieć nie mogę, a tydzień po to już mam ćwierkać i piórka prezentować? Ja cię kręcę. No okres to ja mam, określony. Z nim, bo jak mi tak gada i do szewskiej pasji doprowadza, to w cztery litery mam ochotę niezmierną jegomościa kopnąć z tej szpilki mojej czerwonej. A co!!! Bo ja niczego bardziej nie znoszę niż tego jak mi się wmawia, jak ja się czuję. No do jasnej Anielki, same przecież doskonale wiemy, jak się miewamy, prawda kochane moje? A nawet jak nie wiemy, to się za nic w świecie nie przyznamy, skąd nagła chandra albo banan na buzi taki, że gdyby nie uszy, to byśmy się śmiały dookoła głowy. A co, zabronione szczerzyć zęby lub ciskać grzmotami?? 

Kobieca natura jak widać jest wielce skomplikowana, szalenie barwna i zmienna. Ale zobaczcie, jakże interesująca! Nudzić z babą to się nie da, co to to nie!!!

Jestem kobietą!!!! Śpiewam sobie dzisiaj z turbanem na głowie, maseczką błotną na twarzy, goląc kończyny. I wiecie co? Dobrze mi z tym. Trochę już wiosen mam na karku, jakiś bagaż doświadczeń targam ze sobą i dopiero od niedawna czuję się świetnie z tą moją kobiecością. Jestem babką w kwiecie wieku i widzę teraz, jaka ja głupia byłam, że wcześniej tej kobiecości nie doceniałam. Wstydziłam się nawet, kompleksy miałam, prawie w deprechę wpadałam, bo wszystko mi się we mnie nie podobało. No wszystko. 

A dziś patrzę na siebie, widzę się w lustrze, owszem nie pieję każdego dnia z zachwytu, ale staram się dostrzegać i podkreślać swoje mocne strony. I myślę sobie, no cholera, nie jest ze mną tak źle. Wiedzę jakąś mam i pojęcie o życiu też, i generalnie rzecz ujmując czuję się ze sobą świetnie, choć osiemnastkę obchodziłam lata temu. I uwielbiam w sobie tę złożoną naturę, bawię się nią, mam do niej dystans ogromny. I zaliczam zjazdy nastrojów, by za chwilę wspiąć się na wyżyny z tym bananem na buzi. Rzucam mięsem i prowadzę także filozoficzne dysputy. Latam w dresach, by za chwilę wbić się w kieckę i 10-centymetrowe szpilki, i szaleć na parkiecie do rana. Śmieję się i płaczę, złoszczę i uspokajam.

Faktycznie jestem wulkanem, cichym strumykiem, gwałtowną burzą z piorunami i kolorową tęczą. Jestem ogniem i wodą, aniołem i diabłem wcielonym, kłębkiem nerwów i oazą spokoju. Wszystkim na raz i osobno. I co? I powtórzę się, DOBRZE MI Z TYM !!

Oddycham pełną piersią, chwytam chwile i coraz bardziej lubię siebie. Gdzie tam lubię, kocham! I wcale nie mam zamiaru się zmieniać. Będę sobie taka, jaka jestem. Prawda Dziewczynki? Bądźmy sobie takie, jakie jesteśmy. Czemu mamy na siłę być grzeczniejsze lub bardziej pyskate, spokojniejsze albo przebojowe, chudsze czy grubsze. A po kiego grzyba? A niech sobie rozkwita ta nasza kobiecość jak chce i trwa. Nikomu nic do tego. Na tym polega nasze piękno przecież. Na wyjątkowości, urozmaiceniu, niepowtarzalności i nieprzewidywalności, o jakiej śpiewa nasza diwa. 

I jeszcze jedno Wam powiem. 

W swojej kobiecości uwielbiam swoją wolność. To, że mogłam zdobyć wykształcenie, mogę głosować, pracować, zarabiać swoje pieniądze, być niezależna, decydować o sobie i być traktowana na równi. I cholera mnie bierze, że dziś, dokładnie dziś to stwierdzenie nie jest już aktualne. Bo moje prawa właśnie zostały ograniczone.

To, że wolno mi palić papierosy i pić alkohol, to nie znaczy, że to będę robić. 

To samo tyczy się spraw kobiecych. To, że mogę dokonać aborcji to nie znaczy, że od razu polecę na fotel ginekologiczny. Jednak jako człowiek, istota ludzka, równouprawniona mam prawo decydować o sobie, swoim ciele i moim życiu. Nieprawdaż? Jeśli myślisz inaczej to kimże jesteś, by moją wolność odbierać? 

Pamiętaj:

Ziemia jest kobietą. 

Natura jest kobietą. 

Ulica jest kobietą!

Decyzja jest kobietą!

Egzystencja jest kobietą!

I wolna wola też nią jest!

Więc bądź kobietą jaką chcesz. Wybierz sama, zdecyduj, posłuchaj samej siebie. Bądź wolna, zgodna ze swoim sumieniem i pozwól sobie na bycie sobą i daj przestrzeń innym, a swoje granice wyznacz sobie sama. Graj w swoim życiu główną rolę jako Ty, a nie marionetka w czyichś rękach.

Ach, byłabym zapomniała. 

Siła jest kobietą!

Chyba nie muszę już nic dodawać?


Podoba Ci się mój post? Podaj go dalej. 

Polub moją stronę ⬇️ 

https://www.facebook.com/PoliAnnBlog/ 

Warto! 

#poliannblog #piekłokobiet #chcęmiećwybór #tojestwojna #wybór #wybórniezakaz #silnakobieta

BŁYSKI




Myśl na dziś i nie tylko na dziś 👏

Co wy na to?

"Kobieta miewa w oczach błyski stokroć wymowniejsze od słów. 

[…] gdzie kobieta wchodzi w grę, należy zawsze postępować bardzo ostrożnie."  - Arthur Conan Doyle 

Kobieta jest silna. Szalenie! Od samego początku niby słabsza, bardziej wątła musi stawiać czoła wielu przeciwnościom losu. Często udowadniać, że jest dwa razy lepszy, by być docenioną. Biologicznie naznaczona, czasem uznawana za nieczysta w "te dni", nosząca dziecko pod sercem, walcząca o trudne ciąże kosztem własnego komfortu, rodząca w bólu dzieci na świat, karmiąca, choć nie jeden jej raz piersi płynęły krwią, często rezygnująca z siebie, by wychować potomstwo.

Kobieta jest pełna hormonów, a więc i emocji, bardzo intuicyjna, wrażliwa. Zachwycająca, budząca żądze. Do dla niej traci się głowę, kocha ją do szaleństwa. Jej się pragnie do utraty zmysłów, nienawidzi, czasem nie szanuje, ją poniża i zdradza. Kobieta jednak nadal pozostaje silna, choć nie zawsze o tym sama wie. Jednak gdy uświadomi sobie swoją siłę, jest w stanie znieść wszystko, przetrwać, choć jeszcze przed chwilą traciła oddech, podnieść się, choć właśnie spadała w nicość, bo gdy kobieta chce to MOŻE. MOŻE WSZYSTKO!


Podoba Ci się mój post? Podaj go dalej. 

Polub moją stronę ⬇️ 

https://www.facebook.com/PoliAnnBlog/ 

Warto! 

#poliannblog #piekłokobiet #chcęmiećwybór #tojestwojna #wybór #wybórniezakaz #silnakobieta

ICH TRZY

 

Image on Pixabay

Najpierw będę ja. 

Słyszę, że nie zajdę w ciążę, bo mam policystyczne jajniki i za mało ważę. Oglądam się za każdym dzieckiem na ulicy,  z zazdrością patrzę na zaokrąglone brzuchy innych kobiet. Ryczę po nocach, zmieniam lekarza, który początkowo podejrzewa mnie o anoreksję, a gdy lista zleconych badań jest wolna od wykrzykników, a wyniki książkowe, przeprasza mnie za uprzedzenia i obiecuje mi podkręcić hormony. Zachodzę w ciążę szybko, bo przestałam o niej obsesyjnie myśleć. Miesiąc unoszę się nad powierzchnią ziemi po czym spadam boleśnie na diagnozę. Moją. Jestem chora. Stanowię zagrożenie dla mojego dziecka. Różne myśli mam w głowie. Czytam mnóstwo medycznych artykułów, rozmawiam z lekarzami. Nikt niczego nie narzuca, nie osądza. MAM WYBÓR. PODEJMUJĘ DECYZJĘ, że urodzę. 


Ona 1 

Spotykam ją w szpitalu. Na położniczym. Siedzimy czekając na konsultację. Jest drobna, ma duże brązowe oczy i nieduży  brzuszek. Uśmiecham się, gratuluję jej, to pewnie początki. Ona patrzy na mnie spod firanki rzęs. 

"Jest bardzo chore. Już jutro będę pusta". - mówi cicho i odwraca wzrok, a ja w mig pojmuję o co chodzi. Nie mówię już nic. Widzę jaka jest blada, jak drżą jej ręce, jak całe ciało krzyczy z rozpaczy. Ona, te dziesięć lat temu, MA WYBÓR. To pewnie najboleśniejsza decyzja w jej życiu. Nawet nie próbuję sobie wyobrazić jej cierpienia ani tego, jak ból rozrywa jej serce na miliony kawałeczków. Nie próbuję zrozumieć, co czuje, bo mi aż głupio siedzieć obok z fikająca córką w brzuchu. Mogę jedynie podejrzewać jak trudne to chwile, jak bije się z myślami, boi. Jak jest przerażona i cholernie sama. Bo choćby dokoła stał tłum to kobieta i tak zawsze będzie sama ze swoim ciałem. 

Na tym samym oddziale będąc w zaawansowanej ciąży i czekając na rozwiązanie nie nawiązuję prawie żadnych znajomości. Boję się pytać innych dziewczyn o cokolwiek. Tu życie tańczy ze śmiercią. Cud narodzin, martwy płód, zdrowe bobasy i niedotlenione lub zdeformowane niemowlęta. 


Ona 2 

Od pielęgniarek wiem, że jedna dziewczyna, taka malutka i okrąglutka, właśnie przeżywa jedno i drugie. Jest w ciąży bliźniaczej, pewnej nocy okazuje się, że jedno dziecko nie żyje. Nie wiem czemu, pielęgniarka nie zdradziła mi powodu. Jedyne co było wtedy wiadome to to, że lekarze rozważają cesarkę (to już była wysoka ciąża). Pamiętam mowę ciała tej dziewczyny. Ciągle trzymała się za brzuch. Obejmowała go z całych sił, jakby nie chciała kogoś puścić, jakby chciała ochronić przed światem.

Niesamowity ból malował się na jej twarzy. Straciła jedno dziecko, bała się o drugie. Była inkubatorem dla jednego ciałka i żywicielką drugiego. Ona już nie miała wyboru. W ósmym miesiącu, nagle nie da się podjąć żadnych decyzji. Jej twarz i ciało jednak wyło z rozpaczy. 

Pielęgniarki po cichu nam o tym powiedziały nie po to, by sobie poplotkować. Chciały, by tamtej dziewczynie dać spokój, nie gratulować, nie pytać czy to będą bliźniaki czy może wód płodowych ma za dużo. Dziewczyna przeżywała katusze i bez tego. Dosłownie i w przenośni. Obok garniturka do chrztu wybierać musiała też ten do trumienki. Nie wiem, kiedy i czy zabrano ją na cesarkę. Ja urodziłam kolejnego dnia. 


Ten kilkudniowy pobyt w szpitalu nauczył mnie pokory i braku oceniania czegoś po pozorach. Dziś nie pytam żadnej kobiety czy jest ciąży (choć wyraźnie widzę brzuch) póki sama mi nie powie. Nie gratuluję, nie dopytuję, nie komentuję. Pozory są takie mylące. Okrągły brzuch lub 2 kreski na pasku mogą być szczęściem niesamowitym, najpiękniejszą przygodą w życiu lub osobistą tragedią, z którą to matka MUSI SIĘ ZMIERZYĆ i to ona, i tylko ona DECYDUJE, co będzie dalej. 


Podoba Ci się mój post? Podaj go dalej. 

Polub moją stronę ⬇️ 

https://www.facebook.com/PoliAnnBlog/ 

Warto! 

#AniJednejWięcej

HERBATA;)

Image on Pixabay


"Kobieta jest jak torebka z herbatą. 

Nie wiadomo, jak jest mocna, dopóki nie znajdzie się w gorącej wodzie".

- Eleonor Roosevelt. 


Kobieta - krucha jak szkło, mocna jak stal. Zniesie ogrom, przetrwa, odrodzi się, zaciśnie zęby, wytrzyma. I faktycznie, gdy pokocha, znienawidzi, ogarnie ją złość, czarna rozpacz czy bezkresna radość, ona pokazuje całą siebie, wszystkie barwy, emocje. Wtedy daje z siebie wszystko. Kobietę trzeba podziwiać za jej siłę, dziękować jej za miłość i poświęcenie, zdobywać, gdy jest daleko. Kobiety należy się bać, jeśli ona wpada w furię. Wtedy jak tsunami niszczy wszystko na swojej drodze. Bo kobieta to moc, energia, pokusa, potęga. Z nią możesz niebo lub piekło. Kiedy jest szczęśliwa może przenosić góry, unosić się nad ziemią. Gdy zamilknie, nie staraj się już. Jej emocje opadły, Ty ją straciłeś. Ucichła, bo jej nie zależy. Masz spokój, ciszę. Jeśli tego chciałeś, to nie ma problemu. Jeśli za tym tęsknisz, no cóż. Żałuj, idź dalej i nie popełniaj więcej tego błędu. Może kolejnej kobiety nie stracisz...

Podoba Ci się mój post? Podaj go dalej. 

Polub moją stronę ⬇️ 

https://www.facebook.com/PoliAnnBlog/ 

Warto! 

#poliannblog #piekłokobiet #chcęmiećwybór #tojestwojna #wybór #wybórniezakaz #silnakobieta

MOJA RZECZYWISTOŚĆ

archiwum prywatne

Rok 2020 vel Orwellowski 1984, gdzie wielki brat chce kontrolować każdy mój ruch i sam decydować, co zjem na śniadanie, jaką książkę przeczytam, do kogo/czego się będę modlić, jak mam myśleć (byle nie za dużo). A nawet kiedy do cholery mam się wypróżnić! Jako ze uważa się za wielkiego może nawet okaże mi chwilę uwagi i powie, że mam cierpieć, bo to wpisuje się w kobiecość. A ja powinnam wtedy otrzeć łzę i wziąć ten ciężar na swoje barki nie skarżąc się za bardzo. 

Rok 2020 vel Orwellowski 1984, gdzie jakiś służący wielkiego brata powie mi jeszcze, że ja jako belfer swoim niegrzecznym, oj niegrzecznym, zachowaniem namieszałam w podstawie programowej, że teraz wszyscy wokół brata mają z tym mnóstwo roboty, że w szkole mi przecież niczego nie brakuje i do niczego nie dopłacam, że przez strajk dzieci do dziś mają straszne zaległości i to będzie miało wpływ na egzamin, a na dodatek biorę udział w szeregu szkoleń, dzięki wielkiemu bratu i przez to będzie mi się lepiej pracowało w nowej covidowej, orwellowskiej rzeczywistości. 

Rok 2020 tym razem rzeczywisty:

👊 sama chcę decydować, co zjem, przeczytam, w co wierzę, jak mam myśleć, kiedy się do cholery wypróżnię i jaki ciężar na siebie wezmę! 

👊 sama chcę wybrać, czy będę cierpieć i czy się poświęcę!

👊 pracuję uczciwie, strajk sprzed 2 lat nie spowodował braków wiedzy u moich uczniów (trwał kilkanaście dni, podstawę programową zrealizowałam, przed egzaminem cały podręcznik był "przerobiony"), natomiast brak wszelkiej pomocy wielkiego brata w czasie pandemii i owszem!

👊 szkolę się, a jakże, ogarniam nowe aplikacje, ale żadne szkolenie, w jakim biorę udział nie jest tym od wielkiego brata. 

👊po dziś dzień odbija mi się czkawką nauczanie zaproponowane przez niego, gdzie na rzeź przed kamerą wysłał Bogu ducha winnych, chcąc ośmieszyć ich niekompetencję. 

👊 nie zliczę kupionych ryz papieru, cukierków, nalepek i drobiazgów dla uczniów. Moim wychowankom kupuję upominki, bo chcę, ale kupować nagród i drukować testów w domu na własnej drukarce własnym tuszem już nie!

👊a i jeszcze jedno, choć zdecydowanie wolę uczyć stacjonarnie i jestem świadoma niedoskonałości zdalnej nauki, każdego dnia dowiaduję się jak coraz więcej nauczycieli i pracowników oświaty zapada na covid, więc uprzejmie  proszę mi tu nie chrzanić, że w szkole dużej ilości zakażeń nie ma! Są. To konkretni ludzie. 

Zdjęcie wykonane w trakcie strajku. 💪

Znów cholernie aktualne❗

Tym razem nie walczymy o kasę❗

Walczymy o wolność, bezcenną, nie do kupienia❗

O przyszłość.

O spokój. 

O życie💞 

Podoba Ci się mój post? Podaj go dalej. 

Polub moją stronę ⬇️ 

https://www.facebook.com/PoliAnnBlog/ 

Warto! 

#poliannblog #piekłokobiet #chcęmiećwybór #tojestwojna #wybór #wybórniezakaz #silnakobieta #strajkkobiet #strajknauczycieli #nauczyciel #kobieta #wolnakobieta #polskakobieta

KOBIETY


Image on Pixabay

"Gdzie kilka kobiet weźmie się za sprawę jednej, 

tam żaden mężczyzna pochlebiać sobie nie może, 

aby im mógł stawić czoło."


Ignacy Kraszewski

#poliannblog #piekłokobiet #chcęmiećwybór #tojestwojna #wybór #wybórniezakaz #silnakobieta

PIEKŁO

Image on Pixabay

 "Unieście rąbki sukien, drogie panie, wkraczamy do piekieł"* 

*"Skowyt" Allen Ginsberg 

Słowa nie moje, ale jakże wymowne,  pojemne i ponadczasowe. Do różnorakich interpretacji! 

Nie macie wrażenia, że szalenie aktualne??? 

Rok temu i dziś. 

Bo czyż piekłem nie jest brak możliwości decydowania o sobie?

Bo czyż piekłem nie jest odebranie prawa głosu?

Bo czyż piekłem nie jest powolne skazywanie na śmierć?

Bo czyż piekłem nie jest straszenie kobiet?

Bo czyż piekłem nie jest uprzedmiotowienie kobiecego ciała i traktowanie go tylko jako inkubatora?

Bo czyż piekłem nie jest zabieranie matki, żony, siostry, kuzynki dla idei?

Bo czyż piekłem nie jest świadomość, że kobieta traci prawa do swojego ciała?

Bo czyż piekłem nie jest fakt, że lekarz boi się ratować pacjenta w obawie o własne bezpieczeństwo?

Bo czyż piekłem nie jest to, że kobiety zaczynają się bać o własne zdrowie?

Trudno uwierzyć, że kobieta kobietom zgotowała taki los....

PS. Jestem matką, kocham moją córkę najmocniej na świecie. Pragnę, by była wolna, by mogła się kształcić, a nie żyć w ciemnogrodzie jako rzecz. Nie śmiem oceniać ŻADNEJ KOBIETY za jej decyzje, to jej ciało, jej sumienie i jej (nie)życie!!!


Dziewczyny podajcie ten post dalej. 

Wiem, że wiele z Was ma takie samo zdanie jak ja. 

Że wiele z Was nie godzi się na taki stan.

Obserwujcie moją stronę, piszcie, komentujcie. W nas jest siła!

https://www.facebook.com/PoliAnnBlog/ 


#poliannblog #piekłokobiet #chcęmiećwybór #tojestwojna #wybór #wybórniezakaz #silnakobieta #anijednejwięcej

MOJA, MÓJ, MOJE

 

Image on Pixabay

Zawsze, już jako mała dziewczynka, chciałam decydować o sobie. 

Po dziś dzień rodzice wspominają jak nad jeziorem w wieku dwóch lat przysłoniłam rączką klatkę piersiową i zbuntowałam się przeciw ganianiu po piasku w samych majteczkach. Mama czym prędzej ubrała mi koszulkę, a na następne plażowanie kupiła dwuczęściowy strój. To była MOJA DECYZJA. 

Pamiętam jak w klasie trzeciej mama zapytała, czy chcę chodzić na dodatkowy angielski jak inne dzieci z mojej klasy. Lubiłam być inna, więc wybrałam niemiecki- to był  MÓJ WYBÓR. 

Gdy przyszło mi iść do liceum, zrobiłam tak jak czułam. Weszłam do zabytkowego gmachu nad Wisłą i się w nim zakochałam. To było MOJE MARZENIE chodzić do LMK (Liceum Marii Konopnickiej). 

Czas leciał jak szalony. Ja jednak szybko wiedziałam, jakie wybiorę studia. I choć asekuracyjnie dostałam się na prawo to zdecydowałam, że studiować będę właśnie ten ukochany niemiecki. To była MOJA DECYZJA. 

Tak samo było z podjęciem kolejnego kierunku studiów.

Z przyjęciem oświadczyn i moim zamążpójściem. 

I z macierzyństwem.

A gdy pewien ginekolog mi powiedział, że nigdy w ciążę nie zajdę, to się uparłam. Zmieniłam lekarza, dostosowałam się do jego zaleceń, zaszłam w ciążę i choć była zagrożona, bardzo chciałam to dziecko urodzić. TO BYŁO MOJE PRAGNIENIE. 

Podobnie było z podjęciem pracy, robieniem kursów, rozpoczęciem kolejnych studiów, obcięciem włosów (tak, ścięłam moje loki!) czy noszeniem aparatu ortodontycznego. 

Sama dwukrotnie postanawiałam poddać się trudnym, inwazyjnym i eksperymentalnym terapiom, jakich wymagało moje zdrowie. A raczej powrót do niego. 

Niemal wszystkie decyzje w moim życiu są MOJE. Nikt mnie nie zmuszał.

Sama stawałam przed lustrem, rozważałam za i przeciw, mierzyłam się z sumieniem.

I tak będę robić dalej!!! 

Nie wyobrażam sobie, by ktoś wybierał za mnie kolor płytek w moim mieszkaniu, krój sukienki, długość włosów, zapach perfum, a co dopiero, żeby mówił mi kogo mam kochać, jak oceniać ludzi, czy i kiedy zostać matką lub, czy urodzić śmiertelnie chore dziecko. Jak będę chciała zostać bohaterem we własnym domu to nim BĘDĘ!!!

Zapragnę zostać siłaczką w każdym znaczeniu tego słowa, to ZOSTANĘ!!!

Będę chciała w moim życiu coś zmienić, to ZMIENIĘ!!!

Zdecyduję się na jazdę bez trzymanki to pojadę, ale według mojego sumienia, na własnych zasadach, pogodzona ze sobą. 

Wybiorę oddać życie za kogoś to, to ZROBIĘ. 

Postanowię zawalczyć o siebie i swoje zdrowie, także będzie to MOJA DECYZJA. 

Do jasnej Anielki nie po to nasze prababki walczyły o równouprawnienie i prawa wyborcze, bym z tych przywilejów dziś nie korzystała!!! 

MOJE WYBORY dotyczą przede wszystkim mnie i moich bliskich. 

MOJE DECYZJE wpływają na moje życie i mojego otoczenia. 

Biorę za nie odpowiedzialność, liczę się z konsekwencjami, jestem ich ŚWIADOMA. 

To MOJE ŻYCIE i nikt mi do niego prawa nie zabierze. 

Jestem WOLNYM CZŁOWIEKIEM i żądam przywrócenia mi prawa o decydowaniu o sobie!!!

W takim przekonaniu wychowuję swoje dziecko.

Człowieku na wysokim stołku nie oddam ci zatem praw do mojej osoby i ciała!

Nie możesz wziąć tego, co nigdy nie należało do ciebie!!! 

Podoba Ci się mój post? Podaj go dalej. 

Polub moją stronę ⬇️ 

https://www.facebook.com/PoliAnnBlog/ 

Warto! 


#poliannblog #piekłokobiet #chcęmiećwybór #tojestwojna #wybór #wybórniezakaz #silnakobieta #parasolka #protestkobiet

SŁOWA MAJĄ MOC

Image on Pixabay

Ostatnio mam wrażenie, że zamachu dokonano także na nasz język ojczysty (językoznawstwo to moje odchylenie zawodowe:)

Zubożała nam ilość czasowników modalnych. Ograniczono je do dwóch, ewentualnie trzech. Nie będę ich pisać w bezokoliczniku, bo to nie wykład językoznawczy. 

Ostatnio ciągle słyszę, że coś MUSZĘ, czegoś mi NIE WOLNO, ewentualnie POWINNAM. 

A gdzie podziało się CHCĘ, MOGĘ, POTRAFIĘ, WOLNO MI, UMIEM i CHCIAŁABYM???? 

Jestem kobietą, więc MUSZĘ?

Muszę się dostosować.

Muszę zagryźć zęby.

Muszę się poświęcić.

Muszę zapomnieć o moich potrzebach.

Muszę cierpieć.

Muszę dumnie pełnić role w społeczeństwie jakie kobieta POWINNA?

No tak,  przecież powinnam od razu zakładać rodzinę, rodzić dzieci ile się da, nieważne czy zdrowe czy chore. Dajesz dziewczyno. MUSISZ. Jesteś tak wyposażona przez naturę, że POWINNAŚ zrobić z tego użytek. Czy masz na to ochotę czy nie. I siedź cicho. Dzieci też wydawaj na świat nie krzycząc za bardzo, bo nie wypada. Słabeusze krzyczą, Ty MUSISZ wziąć się w garść. Nie proś o znieczulenie, nacięcie. Poród w wodzie? W dupie Ci się poprzewracało!!!

MUSISZ skupić się na rodzinie. Tylko. Po co ci praca, twoje pieniądze, wykształcenie i ten cały feminizm. NIE WOLNO ci zapomnieć do czego jesteś stworzona, nie możesz decydować. Inni wiedzą lepiej głuptasku. Dobro ogółu liczy się ponad dobro jednostki. 

A gdzie do cholery moje CHCĘ? MOGĘ?WOLNO MI? CHCIAŁABYM?

Chcę, ale nie muszę. 

Mogę, bo jestem wolna. 

Wolno mi, gdyż nie zależę od nikogo. 

Chciałabym, więc to zrobię. 

Internet szaleje. Dziewczyny na ulicach. Chłopaki wspierają. Jest moc. Bo słowa mają moc.💪 

One tworzą rzeczywistość. 

Ja CHCĘ takiej ⬇️ 

Jestem kobietą = wolną =niezależną =matką, jeśli taka jest MOJA decyzja = sama stanowię o sobie = jestem CZŁOWIEKIEM 

Podaj post dalej, słowa mają moc💪

Polub moją stronę:

https://www.facebook.com/PoliAnnBlog/

Warto 👍

W OBIEKTYWNIE MICHAŁA

http://michalszczepankiewiczphoto.pl/ 

Blog mój prawie dwuletni, początkowo prowadziłam anonimowo. 

Za radą dobrych dusz, zaczęłam opatrywać moje teksty zdjęciami (z legalnych źródeł). Wszak stajemy się pokoleniem obrazu. Zatrzymujmy wzrok nie na tekście, abyście spojrzeli w głąb trzeba jakoś przyciągnąć Waszą uwagę:))) 

Na początku nie pokazywałam swojej twarzy. Wierzyłam, że blog się obroni. I faktycznie nieźle się rozkręcał jak na amatorskie miejsce. Wydanie książki jednak sprawiło, że postanowiłam się ujawnić. Wielu z Was nie wiedziało, że Poli Ann to ja:) 

Michał pomógł mi zadbać o mój wizerunek. Sesja w plenerze w moim ukochanym Gdańsku oraz studyjna w Luksferze pozwoliły mi pokazać siebie w różnych odsłonach. Naturalnie, ciekawie, prawdziwie. Zdjęcia oczywiście można robić sobie samemu, ale profesjonalne ujęcie to jednak coś innego. 

Sama zaś ze swej strony po prostu polecam Michała. Ma nowatorskie podejście, nie znosi nadmiernego retuszu, zdjęcia robi wszędzie. Potrafi się dopasować. 

http://michalszczepankiewiczphoto.pl/ 

Oto ja - Poli Ann w obiektywie gdańskiego fotografa.

RODZIC +NAUCZYCIEL= ?

 

archiwum prywatne:)


Tak się zastanawiam, czytając chcąc lub nie chcąc (serio nie chcę, ale komentarze co i rusz walą po oczach), jacy to nauczyciele muszą być straszni. No masakra. 

I dalej ciągnąc mój wywód, zadaję sobie pytanie, kiedy w końcu zrozumiemy, że komuś jest na rękę, byśmy się sobie rzucali do gardeł, kłócili i patrzyli wilkiem. By nie było solidarności, bo takimi trudniej się rządzi. 

Ostatnio pisałam w poście, że kocham moją robotę. I zdania nie zmieniłam, jednak trudno ze stoickim spokojem czytać jadowite zdania, jakie wypluwa się na kadrę nauczycielską. 

Nie będę przekonywać, że jestem świetnie wykształcona, że dobrze wykonuję moją pracę, jestem wielozadaniowa i szybko się uczę. 

Że mam śmiałość mieć pasję i chcę mieć czas dla rodziny. 

I serio wolę uczyć tradycyjnie. Nie czuję wsparcia tych z wyższych stołków, którzy przez pół roku nie mieli czasu, by stworzyć platformę wspólną dla wszystkich polskich dzieci. Przecież teams i zoom dadzą radę. Owszem dadzą, ale nie po to płacimy podatki. 

Bardzo bym chciała być porządnie przeszkolona, mieć sprzęt i pragnę, by żaden dzieciak nie był wykluczony. No cóż, to tylko moje pragnienia. 

Wcale nie chcę uczyć zdalnie i proszę mi nie wmawiać, że tylko na to czekam, by sobie wygodnie siedzieć na tyłku i pić kawkę. Kawy nie znoszę i wolę kontakt bezpośredni z uczniem. Wtedy mam szansę do niego trafić, zdiagnozować jego potrzeby albo po prostu pogadać. Bo to także robię. Wiem, że Zuzia kocha tańczyć, Natalka gra na gitarze, Adrian odbiera siostrę z przedszkola, a u Patryka w ogródku rośnie lawenda, której mały bukiecik mi podarował kilka dni temu. 

Oni też wiedzą, że pani Ania jest fit, jeździ na rowerze, kocha szpilki i litrami pije herbatę w kubku termicznym. Niektórzy nawet czytają mojego bloga i podglądają mnie na insta. Dla nich jestem osobą, człowiekiem, a nie wrogiem, na którego wylewa się frustrację. 

Nie wmawiajcie mi, że nic nie robię pracując zdalnie. Ta robota jest o wiele bardziej czasochłonna. Samo uporządkowanie maili od uczniów zajmuje godziny, ostatnio w porywach do dwóch  podczas gdy szkole trwa to max 2 minuty. Do uczniów podchodzę w maseczce, choć dzieciaki się śmieją, no ale to ja jestem dorosła i winnam świecić przykładem. 

Sama mam dość tej covidowej rzeczywistości. Chciałabym rozdać nagrody za konkurs na uroczystym apelu, a nie latać po klasach i na odległość gratulować tym, którzy zasłużyli na aplauz. Akademie na forum szkoły przecież szalenie milo się wspomina, to takie małe sukcesy często są początkiem czegoś wielkiego. To w szkole stawia się pierwsze kroki i wciąż nie rozumiem tego hejtu zewsząd. Przecież ktoś Was kiedyś uczył, a tych najsurowszych wspomina się najlepiej i w dojrzałym wieku przyznaje im rację. 

Co więcej, choć to może dziwne, też jestem mamą. Na pewno nieidealną, ale kochającą swoje dziecko najmocniej na świecie. Tak samo mocno jak swoje kochasz Ty. I jeśli ono ma zdalne nauczanie to ja też jako rodzic jestem zaangażowana. I pewnie, że nie mam na to ochoty, ale co zrobić jeśli decyzja odgórna nakazuje nam tak pracować?

I nie chcę ciągle walczyć z rodzicami (osobiście naprawdę nie musiałam, ba, nawet mi napisano, że mam cytuję: "naprawdę fajne lekcje"). Chodzi mi tu o ogół. Rodzic kontra nauczyciel. Czy naprawdę musi "kontra"? Nie może być "z", "razem" lub choćby "w jednym kierunku"?

To nie chodzi o to, by się pluć na siebie i wyrywać flaki. Cel mamy przecież wspólny - dobro naszych/waszych dzieci. Nauczyciel stoi z innej strony, ale nie znaczy, że na przeciwnej barykadzie. Widzimy więcej, jesteśmy obiektywni i mamy obowiązek przeprowadzenia procesu dydaktycznego najlepiej jak umiemy. 

Uwierz mi, że będąc na kwarantannie, nie nudziłam się śmiertelnie, choć upierasz się,  że postanowiłam uprzykrzyć Ci życie  co i rusz zadając Twojemu dziecku jakieś zadania. Bezczelna ze mnie baba! Mało tego, miałam śmiałość Ciebie jeszcze w to angażować. Bezczelna do kwadratu!

Przecież nic nie robiłam i jak zacznie się zdalne (mnie ono jeszcze nie dotyczy) to nadal będę leżeć brzuchem do góry podczas gdy Ty wypruwasz sobie żyły.

Jestem nauczycielem...tak mnie widzisz prawda? A próbowałeś spojrzeć na mnie z innej strony?  Nie będę narzekać jaka to jestem biedna, ojojoj. Ten tekst to nie licytacja kto ma gorzej. Porzuciłam pracę w korpo, bo po prostu lubię uczyć. Co więcej, jestem w tym dobra. Nawet bardzo. Mam kilka sukcesów na swoim koncie i uczniów, na których życie wpłynęłam na tyle, że wybrali te same studia co ja i do dnia dzisiejszego wysyłają życzenia z okazji moich imienin.

Jestem nauczycielem, który kształtuje młodego człowieka, spędza z nim czas, uczy go, chcąc nie chcąc wychowuje. Jestem psychologiem, pedagogiem, mediatorem, wychowawcą, opiekunem, pielęgniarką w jednym. Dlaczego nie mogę cieszyć się Twoim szacunkiem i dostawać za moją pracę godziwej zapłaty?

Jestem nauczycielem i owszem mam wakacje, ale kiedy Ty myślisz, że w czerwcowy piątek wychodzę z pracy na osiem tygodni to się grubo mylisz. Pracuję nad dokumentacją, siedzę na radach lub w komisjach rekrutacyjnych. Jestem pod telefonem, a w sierpniu przygotowuję egzaminy poprawkowe, jestem członkiem komisji maturalnych, przygotowuję salę, tworzę kolejne dokumenty i szkolę się, by jak najlepiej opiekować się Twoim dzieckiem.

Jestem nauczycielem, który czasem, jeśli plan pozwoli, szybciej kończy lekcje. Wtedy mogę przygotować kolejne materiały, sprawdzić zeszyty, wypracowania, ćwiczenia, testy, kartkówki, opracować tematy na lekcję wychowawczą i sporządzić obowiązkową dokumentację. Szybsze wychodzenie z pracy odrabiam na radach i wywiadówkach, siedząc w szkole do późnego wieczora.

Jestem nauczycielem, który uczy kilkadziesiąt dzieci. Może i ponad setkę. Pamiętam ich imiona, charakter pisma, znam ich problemy o których Ty jako rodzic czasem nie masz pojęcia. I nie mam zwyczaju na nikogo się uwziąć. Zastanów się dlaczego Twoje dziecko tak mówi? Może się boi Twojej reakcji albo broni, bo po prostu czegoś nie rozumie? Może podczas lekcji rozrabiało i wstyd mu się do tego przyznać? A może Tobie tak najłatwiej rozwiązać problem zrzucając odpowiedzialność na mnie? Mam pod swoimi skrzydłami całą klasę, około trzydziestu wspaniałych dzieciaków, których muszę czegoś nauczyć, podczas gdy one rozmawiają, są zadumane, może głodne lub zmęczone. Albo zmartwione, bo właśnie bierzecie rozwód.

Jestem nauczycielem, który tak samo jak i Ty ma prawo być wściekły i nie chcieć edukacji online. Ma rodzinę i swoje problemy. Nikt nie zapytał to, czy ma odpowiedni sprzęt, dostęp do Internetu i kwalifikacje do prowadzenia zdalnych zajęć. Szczerze mówiąc to cały czas się szkolę w tym temacie. Nie dlatego, że "nie ogarniam". Po prostu chcę być przygotowana na ewentualność zdalnego nauczania. 

Pracuję więc sporo. Więcej niż dotychczas. Może jak i Ty. Bo tak w ogóle to jesteśmy podobni wiesz? Jako rodzice, opiekunowie, czynni zawodowo. Mamy te same lęki, obawy, gusta i być może poczucie humoru. 

Jestem nauczycielem, mamą, żoną, córką, ciocią, przyjaciółką, sąsiadką, znajomą. 

Mam życie osobiste podobnie jak Ty. Uczę, bo to moja praca. Takie mam obowiązki. Jako rodzic też pracuję ze swoim dzieckiem. I widzę ile rzeczy musiałam robić z nim sama, a czym do tej pory zajmowała się szkoła, wyręczając nas - rodziców w wielu aspektach. To szkoła zapewniała edukację, zabawę, rozrywkę, wspomaganie i terapię. I opiekę często od świtu do późnego popołudnia. Wiem, że czujesz się sfrustrowany. Może nawet już sobie nie radzisz w tej nowej rzeczywistości. Pamiętaj nauczyciel to też człowiek, często rodzic i doskonale wie, z czym zmagasz się każdego dnia. Nie jestem workiem treningowym, w który możesz walić bez opamiętania tylko po to, by sobie ulżyć. Zanim więc wystosujesz do mnie maila pełnego złości strasząc dyrekcją, kuratorium czy ministrem edukacji lub na forum znów wyplujesz jad, weź głęboki oddech, odłóż rękawice i przeczytaj ten tekst, a potem spójrz na swoje dziecko. Oboje chcemy jego dobra, Ty je kochasz, ja je uczę. 

Mamy iść ramię w ramię. Łatwo nie będzie. Nikt tego nie obiecywał. Ja jestem gotowa, a Ty?

Podoba Ci się mój post?

Podaj go dalej.

Może komuś otworzy on oczy.

Polub mój blog ⬇️

https://www.facebook.com/PoliAnnBlog/

Warto 👍

ZWYCIĘŻCZYNI


Image on Pixabay

Czy nagle stałam się fanką tenisa? Nie, absolutnie. 

Szczerze mówiąc to kompletnie się na sporcie nie znam. Nie ogarniam zasad. Tylko te w "zbijaka"🤣

Ale fanką wspaniałych kobiet byłam, jestem i będę. Szalenie się cieszę z ich małych i dużych sukcesów. Podziwiam, gratuluję, a jeśli mogę to się nimi inspiruję. 

Pani Iga ponownie w swojej karierze dokonała wielkiej rzeczy, ale umówmy się, pracowała na to zwycięstwo od lat. To była ciężka robota, wyrzeczenia, zapewne też łzy, ból i przeklinanie "a po co mi to było?"

Zwyciężyła ponoć w pięknym stylu (na sporcie się nie znam, więc nie mnie oceniać). 

Ja po prostu widzę,  że wygrała młoda kobieta, dziewczyna, jeszcze nastolatka - i to jest piękne. Pani Iga daje nadzieję, że młode pokolenie to nie tylko Tik Tok, YouTube i Insta. To nie płytkie zdjęcia podpisane  hashtagiem, bo na więcej już autora nie stać. To nie bezmyślne działania mające na celu zdobycie jak największe ilości followersów. 

Ta młoda dziewczyna już dziś pretenduje do miana ikony - dziewczyny skromnej, cholernie pracowitej, silnej fizycznie i psychicznie, która ma dobrze poukładane w głowie. 

Oby stała się idolką współczesnej młodzieży, która może w końcu uwierzy, że ciężka praca daje owoce. 

Gratuluję ze swej skromnej strony nie tylko Zwyciężczyni ale i Rodzicom i Jej Trenerom. To skarb mieć takie wsparcie i móc rozwijać talent. 

Mam nadzieję, że dzięki takim wyczynom dużo kobiet odważy się sięgać po kolejne puchary. Będą zwyciężać w swoich dziedzinach. Pani Iga pokazała po raz kolejny, że można.

Bo można jak się chce i na to ciężko pracuje 💪🔥🎾

Podobają Ci się moje teksty?

Podaj mój blog dalej🙏

Warto 😄

KOBIETA

 

Image on Pixabay

Jak zdefiniować kobietę?

                                                                   Kruchość 


                                                           ciepłO


                                                                   Bliskość 


                                                                pIękno


                                                                 Emocje 


                                                            parTnerka 


                                                             siłA



Kobieta jest:

🥂 krucha i delikatna niczym szkło, 

Kobieta to:

🔥 ciepło, które odpowiednio rozpalone ogrzeje wszystkie wokół, 

Kobieta:

💝lubi być blisko i bliskość też sama potrafi dać, 

Każda kobieta:

🌹 jest piękna, trzeba tylko to dostrzec, a ona sama musi to czuć i chcieć to pokazać,

Kobieta:

⛈ dzięki emocjom rozumie świat, czasem nie używając słów, 

Kobieta:

🤝 jest partnerką, nie podwładną 

Kobieta:

💪nawet ta najbardziej krucha, jest silna jak huragan, choć może nie zawsze tego świadoma:)

Co jeszcze warto dodać?

Podaj ten post, by jak najwięcej kobiet mogło coś dopisać 😘

KOMPLEMENT

  - Ładna sukienka. - No coś ty, stara. - Ślicznie dziś wyglądasz. - Nie przesadzaj. - Do twarzy ci w tych okularach. - E tam. Zwykłe oksy. ...