KARUZELA

 



Ewelina nerwowo spogląda na telefon. Odgarnia kosmyk z czoła. Ładną ma buzię. Nieco pulchną, ale na tym właśnie polega jej uroda. Zdrowa cera, pełne policzki, żadnych krostek. Duże niebieskie oczy i firanka rzęs. Co z tego, że sztucznych. Nie wyglądają jakoś teatralnie. Bardziej podkreślają jej spojrzenie. Usta muśnięte błyszczykiem, który osadził się bardziej na kubku z kawą aniżeli na ustach właścicielki. 

- Jak zadzwoni szefowa, będę musiała wyjść - mówi szybko. Wyrwała się na chwilę na spotkanie z Ewą. Trudno im znaleźć dogodną godzinę. Obie pracują, mają dzieci, Ewą ma męża, ona partnera. Zabiegane, w wiecznym szpagacie między domem a biurem, zerkające na zegarek, kradną minuty, by pogadać. A gadają o wszystkim. Od lakieru do paznokci po ulubione pozycje seksualne. Nie ma tabu. Znają się jak łyse konie. Są totalnie różne. Ewa to ta spokojna, wycofana, bardziej obserwująca świat, zaplanowana. Ewelina natomiast jest żywiołowa, gadatliwa, spontaniczna. Ewa żyjąca w związku małżeńskim, wzorowa żona i matka. Pracująca na etacie od do, by zdążyć ugotować obiad, odrobić lekcje z dzieckiem i obejrzeć z mężem film. Każdy dzień ma zaplanowany co do minuty, gdzie wszystko ma swój czas. W takim świecie czuje się bezpiecznie i pewnie. Trochę jak w pudełku. Wie, co gdzie jest. Nic jej nie zaskoczy. Jest tak przewidywalnie i...nudno. Rutyna to jej drugie imię. W sumie czasem nawet pierwsze. Wszystko zgodnie z planem. Cyk i odhaczone. 

- No opowiadaj, co tam? - Ewa pyta zaciekawiona. Ja nie mam się czym chwalić. Nowe zasłonki i przepis na pasztet to nie jest porywający temat. 

- Chyba rozstanę się z Kamilem - Ewelina wzdycha, ale jakoś nie jest przerażona. Ani smutna. 

- Jezu co się dzieje? - pyta Ewa, zdenerwowana tak jak to powinna być przyjaciółka. 

- Mamy dziecko, ale w sumie to się mijamy,  żyjemy swoim życiem. Nie chcę tak. Ostatnio odezwał się Patryk...- o i tu Ewelina się zarumieniła. Trudno spamiętać jej wszystkie miłości. Trochę ich było. Kamil miał być tym jedynym. Dziecko, choć nieplanowane, miało tylko scalić ich związek. Może i zaprowadzić do ołtarza. Jednak jakoś im tam nie po drodze. A Patryk, Patryk...- Ewa myśli intensywnie. O jest! Namiętny, krótki związek, niesamowity seks, wspólne wycieczki w nieznane, gwałtowne kłótnie, nagłe zrywanie i powroty. Nie mogli bez siebie żyć. Przynajmniej na tamtą chwilę.

- Wiesz, ja wciąż do niego coś czuję. Nasza więź była mocna. I on nagle się odezwał kilka dni temu. Rozstał się z dziewczyną, myśli o nas, wspomina i pyta, co u mnie... - Ewelina opowiada rozpromieniona. Aż nabrała rumieńców. 

- I co teraz? - pyta Ewa, jak w wywiadzie. 

- No kurde słabo. Ja Kamila chyba nie kocham. To ojciec Zuzi i to wszystko. Patryk był inny, szalony, kochał mnie jak wariat. Nie wiem, co będzie. Piszemy codziennie po kilka godzin...- mówi dalej pełna emocji. Nawet o kawie zapomniała. 

- Uuu dzieje się. Nie to co u mnie. Ja co najwyżej wybieram między schabowym a mielonym. Takie to oto mam fajerwerki - Ewa uśmiecha się, choć nie jest jej do śmiechu. 

- Zazdroszczę Ci - mówi Ewelina, a przyjaciółka mało co nie krztusi się swoją kawą. 

- Czego do cholery? Rutyny? - Ewa robi wielkie oczy. 

- Wszystko masz ułożone, jesteś pewna, spokojna, a ja mam jazdy. 

- No tak niezła karuzela u ciebie - stwierdza Ewa ze śmiechem. Już szczerym. 

- Dokładnie, rollercoaster. Jazda, że hej.

- A nie chcesz zwolnić, wysiąść? Zastanowić się? No wiesz, przemyśleć? - Ewa na spokojnie analizuje sytuację przyjaciółki. 

- E tam! - Ewelina energicznie potrząsa głową. - Ja lubię taką karuzelę!

- Lubisz? - Ewa chyba nie dowierza. 

- No tak, jest wesoło i bilety są tanie! - zripostowała tamta. I zanim zdążyła odpowiedzieć Ewelina już odbierała telefon i tłumaczyła szefowej, że wyszła na pocztę, że kolejka długa, dlatego tyle jej nie ma.

- Ewuś muszę spadać. Zgadamy się na Messengerze. Buzia! - i wybiegła z kawiarni wykonując kolejny telefon. 

Ewa została przy stoliku i myślała nad swoim życiem. Jej to raczej przypominało powoli kręcący się młyn diabelski. W kółko to samo i samo. Zero przyspieszenia i zawrotów głowy. Było łagodnie, spokojnie i monotonnie. Przewidywalnie, wciąż te same widoki. 

No tak, życie przypomina wesołe miasteczko. Każdy na czymś jedzie. Rollercoaster, karuzela łańcuchowa, kolejka górska, pałac śmiechu, diabelski młyn, zamek strachów. Rzecz w tym, by kupić bilet na taką jazdę, która nas uszczęśliwi...


Podoba Ci się mój post?
Udostępnij go!
Obserwuj moją stronę Poli Ann
Ona tez zapewnia Czytelnikom wiele emocji...

image on Pixabay

Komentarze

Popularne posty