CHU...WY SYLWESTER




Urodziła w Sylwestra??? Ale chu....wo. - tak bliski przyjaciel taty skomentował narodziny mojego dziecka.
No chu....wo, nie ma co. Tak myśli każdy. Dzieciak najmłodszy wszędzie, najpóźniej się uczy, ciągle goni rówieśników i dla matki słabo, że w sylwestra się bidna nie pobawiła. Ano niekoniecznie. Ale od początku. 
Spakowałam torbę szybko. A mój chłop się dziwił. 

Urodzisz w przyszłym roku. Po co torbę pakujesz?

Ale ja robiłam swoje. Mimo że wszystkie znaki na ziemi i niebie mówiły, że potomka powiję w połowie stycznia, ja uparcie dokładałam kolejny milion rzeczy, jakich rodząca może potrzebować.
Chłop tylko pukał się w czoło i mamrotał coś pod nosem. Przed sylwestrem, spokojna o torbę uszykowałam nawet kieckę na wieczór, coby u znajomych jakoś wyglądać. A że w ciąży przytyłam, uwaga, całe sześć kilo, to wystarczyła sukienka w kwiatki z sieciówki w rozmiarze 38. Takem naszykowana zległam obok z lubego. On smacznie chrapie, a ja nieświadoma, że oto dziecię się mi się pcha na świat, kręcę się z boku na bok. I ssanie mnie bierze i wcinam po nocy danonki jakieś, ażeby lubego nie budzić i żeby se pochrapał dalej. Gdy brzuch mój sam zaczyna ćwiczyć brzuszki (czytaj: spinać) wielcem zaskoczona zaczynam kojarzyć o co kaman. No jak to, przecież jeszcze dwa tygodnie i ściskam uda naiwnie wierząc, że mi się rodzić odechce. I nic. Usiadłam sobie więc w kuchni i liczę te skurcze, i czytam podręcznik dla ciężarnej, który ponoć znałam na pamięć, ale cuś mi się akuratnie w chwili owej zapomniało. Radzą, by wejść pod prysznic, więc włażę i nogom własnym nie wierzę. Tak, nogom, bo czuję jak coś mi po nich cieknie. Ale wstyd. Żebym nie czuła, że siku muszę zrobić? Jezus Maria, ta ciąża to faktycznie ciąży. Ściskam więc co mogę, by zasiąść na sedesie i tam dokończyć dzieła, a tu nic. Leci. I oświeca mnie, że oto mi wody odchodzą. Nie chlustem jak to jest na filmach, ale cieniutko. Wołam więc do chrapiącego lubego, że rodzić zaczynam wierząc, że on ochoczo wyskoczy z pieleszy i wszystko za mnie zrobi. Ale gdzie tam, luby pyta, czy jestem pewna. No żesz kurka wodna, od godzin kilku jak myszka sobie skurcze liczę, a ten dopytuje o prawdopodobieństwo zastanawiając się czy mu z łóżka wstać się opłaca. Było za inżyniera iść, było? Wstał waćpan, ja już ubrana, wypachniona, a ten w lustrze się przegląda. I mnie cholera trafiła i żem bardzo konkretnie zasugerowała lubemu,  że oto nastał czas, byśmy się pospieszyli. A że skurcze były już co trzy minuty to nie dbałam o klasę i tylko wysapałam - Se jeszcze k... makijaż zrób! Chłop zrozumiał i trymiga byliśmy w aucie, a po kilku minutach w szpitalu. 

A tu wywiad i ja między jednym a drugim skurczem recytuję swoje dane sylabizując jak przedszkolak. Potem każą skrabać się na łóżko ginekologiczne, co już takie proste nie jest, kiedy skurcze są co dwie minuty. Chłop trochę zażenowany, boi się bidny, pomóc nie bardzo może, więc rodząc podejmuję męską decyzję, żeby te kafelki zawiózł na nowe mieszkanie, a ja tu sobie poczekam aż mnie na cc wezmą. Jako żem wąska w biodrach, a i córa główką do góry ułożona, to tylko krojenie w grę wchodziło. Na sali 7 osób, bom na studentów wyraziła zgodę. Uczyć się przecież na kimś muszą. Lekarze młodzi, muzyczka w tle, a oni majstrują coś przy moim brzuchu i kawały sobie opowiadają, i mówią mi, że już na imprezę to dziś nie pójdę, a oni za to tak i za moje zdrowie wypiją. No właśnie. To sem sylwestra zorganizowała. Ale żeby było śmieszniej to z wrażenia w tej naszykowanej kiecce do szpitala przyjechałam. A co, jak już rodzić w sylwestra to elegancko !

Córkę żem powiła zdrową i piękną, chłop niezestresowany był za drzwiami i zrobił jej pierwsze zdjęcia. A ja? No cóż, chu...wa data wcale nie była taka chu...wa. To był najpiękniejszy sylwester w moim życiu i już każdy jest odświętny, bo to święto moje i mojej małej. Wyjątkowy dzień to i wyjątkowe dziewczyny. 

A mój ojciec, jak ktoś komentuje, że ta data narodzin jego wnuczki jest chu...wa, to zawsze ripostuje - A ty umiesz w Sylwestra urodzić? 

No właśnie umiesz?;)

Komentarze

Popularne posty