PORTRET SYLWESTROWY -MĘSKI

Obraz Pexels z Pixabay 


Sylwester

Jak przywita Nowy Rok? Spokojnie, bez fajerwerków. Na kanapie. Stoczył tyle bitew w tym starym, że pragnie jedynie ciszy. 
Dużo się wydarzyło. 
Rzucił pracę i otworzył własną firmę. Spory kredyt miażdżył, a najbardziej przyjaciel, już były, który go oszukał na kilka zer. 
Pracował więc dzień i noc, by odrobić straty. Kosztem rodziny. Żony, wiecznie samej i bardzo w małżeństwie samotnej, która chyba tylko cudem nie znalazła sobie kogoś na boku. 
I syna w wieku dojrzewania, który ojca potrzebował jak nigdy, a w zamian otrzymywał wciąż tą samą odpowiedź: "Synku nie teraz, pracuję". 
Syn też chyba tylko cudem nie znalazł sobie na boku jakiegoś szemranego towarzystwa. 
Stracił ojca, którego kochał tak w ukryciu, bo wciąż pamiętał ból jaki zadawał skórzany pas z jego ciężkiej ręki. Wybaczył mu chyba przed śmiercią dopiero trzymając go za rękę, gdy licznik wyliczał mu ostatnie oddechy. 
Musiał zająć się schorowaną mamą. Choć tak naprawdę to jego żona przejęła to zadanie, gdy on jeździł po sądach, urzędach, bankach i klientach lub gdy sztywny od bólu siedział przed monitorem komputera z oczami otwartymi niemal na zapałkę. Niełatwy był to obowiązek, bo mama z wiekiem prócz wigoru straciła dobry humor i dystans do siebie, i stała się marudna, i złośliwa. Jak jego żona dawała radę to on naprawdę nie wie. 
Wie tylko, że się opamiętał. Dwa razy dostał od życia w twarz. Raz w lewy policzek. Raz w prawy. 
Gdy wyniki badań miał niepokojące. Bał się, że skończy jak ojciec. 
I gdy w telefonie żony przeczytał kilka smsów od jej przełożonego, który z czarującą elegancją proponował jej kolację, a ona równie czarująco na szczęście odmówiła. 
Wówczas to zrozumiał, że czas przyhamować. Zatrzymać się nawet i wyjść z tego rollercoastera, jakim była praca. I wsiąść w pojazd zwany życie rodzinne. Czasem pędzący jak pendolino, czasem kołyszący jak łódka, niekiedy stojący w miejscu niczym auto w korku. 
Wiedział, że w innym przypadku z rollercoastera wypadnie, a w życiu nie będzie miał gdzie wracać. 
Dziś, w dniu swoich imienin, nacisnął więc hamulec. Jedyne czego pragnie to usiąść z żoną i synem na kanapie, obejrzeć wspólnie film, i zjeść pizzę, której tak dawno nie robił. A zza okna strzelające fajerwerki odliczają czas gdy oto postanowił wrócić do swojego nudnego życia, w którym zamierza być po prostu szczęśliwy.


Komentarze

Popularne posty