KOBIETA ZE STALI



Zahartowałeś mnie niczym stal. Z każdym dniem staję się twardsza i bardziej odporna na świat. Jakbym zakładała pancerz, a może i sama go sobie tworzyła. Taką cieniutką warstwę, która powoli staje się coraz grubsza. Milimetr po milimetrze.
Byłam kiedyś taka miękka, a w cieple Twoich słów i rąk przelewałam się przez palce. Twoje ostre słowa wchodziły we mnie jak w masło. Surowy wzrok roztapiał pewność siebie i poczucie bezpieczeństwa.
Przyjmowałam wszystko niezdolna w żaden sposób zareagować. Uformowałeś mnie jak chciałeś. Trudno było się oprzeć Twojemu blaskowi. Oślepił mnie, rozgrzał do czerwoności, zmieniając moją formę wedle Twojego kaprysu. Spalałam się.
I nagle żar znikł. Twój blask przestał mnie ogrzewać. Zostałam sama. Przerażona i nieznająca samej siebie. Obca. Byłam formą, jaką mi nadawałeś. Zastygałam. Łzy już nawet nie ciekły. Bardzo powoli szukałam mojego ja. Już bez Ciebie. Po omacku. Cholernie trudno było wydostać się z Twoich ram(ion), w których wciąż mentalnie tkwiłam. Hartowałam się dzięki Tobie, przez Ciebie i bez Ciebie. 
Dziś jestem twardsza. Odporna na różne blaski. Sama nadałam sobie formę. Długo jej szukałam. Ponoć co nie zabije, to wzmocni. Nie zabiło mnie, choć nie miałam czym oddychać ani grzać się w Twoim blasku. Jestem mocniejsza, zahartowana i gotowa na życie. Stalowe życie po Tobie.

Komentarze

Popularne posty