YOU MADE MY DAY - DAY 2
Image by Free-Photos from Pixabay
Tak niewiele trzeba, by komuś pokolorować dzień, by go uzupełnić po brzegi i sprawić, że zaliczy się to tych udanych w życiu. Może nawet wyjątkowych, wartych zapamiętania.
Dzień L.
Szła do pracy. Szybko, bo była spóźniona. Dzieci marudziły przy śniadaniu, bluzka zalana kawą i ta cholerna brama garażowa się zacięła. S. musiała poczekać, aż szanowna brama się zechce "odzaciąć". Szlag by to trafił!
S. wpadła do sklepu pod pracą. Sama śniadania nie zjadła zajęta zmianą odzienia. W sklepie na szybko kupiła serki wiejskie, bułki razowe, sok marchewkowy i różne owoce.
L. stał pod sklepem, gdy właśnie wychodziła. Brudny, w łachmanach, cuchnący. Ona ładna, delikatna i czysta. Usłyszała cichy głos, że jest głodny. Nie prosił o pieniądze. Wzrok miał opuszczony w dół. Chyba się wstydził. Bez wahania oddała mu całą reklamówkę. Spontanicznie, nie myśląc o tym, co przez cały dzień będzie jadła. Ale to nie problem. Dziewczyny w biurze zawsze coś mają na spółkę.
Dla niego był to pierwszy posiłek od trzech dni. A owoce jadł ostatnio jak wygrzebał ze śmietnika na spleśniałe jabłka.
Smakiem bułki razowej maczanej w serku wiejskim długo się delektował. Uśmiechnął się. Ta kobieta zrobiła mu dzień.
S. made his day.
|
Komentarze
Prześlij komentarz