O ROWERZE i KULTURZE

 


I znów będzie o rowerze i kulturze osobistej.

Od miesiąca już trwa mój sezon rowerowy, a to oznacza, że tyłek przesadzam z wygodnego auta z podgrzewanymi fotelami na siodełko mojego Miętusa.

Nie produkuję spalin, jestem ekologiczna i jako rowerzystka często bardzo niemile widziana. Jeśli jest ścieżka rowerowa, oczywiście problemu nie ma. Gorzej, gdy do dyspozycji mam ruchliwą lub zapchaną ulicę i chodnik.
Tak wiem, powinnam jeździć głównie tą pierwszą, ale czasem nie ma możliwości by nią się poruszać.

Tak było też dzisiaj. Sunę zatem chodnikiem, niezbyt szybko, gotowa na hamowanie. Przechodniów na ul. Warszawskiej było bardzo mało. Najczęściej nie ma problemu, gdy poproszę słownie lub dzwonkiem, pieszy ustąpi mi miejsce. Ja zawsze podziękuję. I dziękuję każdej osobie, która mi - dziewczynie na miętowym rowerze z rozwianymi blond włosami ma gdańskim Jasieniu, Ujescisku i Chełmie ustępuje kawałek chodnika.

Wracając jednak do tematu, dziś na ul. Warszawskiej pewna rodzina (młoda para z dwójką dzieci, jedno w wózku, drugie na oko czteroletni chłopiec) miejsca ustąpić nie chciała. Okej, nie ma obowiązku, ale młody tatuś (celowo z małej litery), ubrany w czarny T-shirt, czapkę z daszkiem i spodnie do kolana wykazał się "kólturom".

Zacznijmy od tego, że zaatakował mnie słownie na "ty", kazał mi wy***lać na ulicę, a gdy zwróciłam uwagę, że nie życzę sobie takiej agresji zwyzywał mnie od dz**ek, patusiar itp. Jego żona/partnerka/konkubina mu wtórowała. To że był to akt przemocy nie mam najmniejszych wątpliwości. To, że mogłabym jechać ulicą, rozumiem. Królową nie jestem, czerwonego dywanu nie potrzebuję. Ba, nie mam problemu z tym, by przyznać rację co do popełnionych przeze mnie błędów.

Ale, kategorycznie nie wyrażam zgody taki hejt! Człowiek ten był wobec mnie tak agresywny, że nawet cofnęłam się na rowerze bojąc się, że mnie uderzy. Na szczęście mam koszyk na ramie, który dał mi trochę dystansu. Stek wyzwisk, jakim mnie "tatuś" poczęstował był przeobrzydliwy. Nic nie daje mu prawa, by tak zwywać drugiego człowieka. Nic.

Jako kobietę i nauczycielkę najbardziej jednak przeraził mnie fakt, że oto ten cham wyraża się przy tym kilkulatku. Zresztą w tej naszej "konwersacji" zapytałam czy mu nie wstyd tak obrażać mnie przy dziecku. Oczywiście, że nie było i znów poleciała salwa przekleństw.

Co więcej, skoro on nie ma problemu, by zmieszać z błotem mnie, to istnieje duża szansa, że do swojej kobiety pod wpływem takich emocji też tak się odzywa.

Zatem, reasumując, zdecydowanie nie pozdrawiam przechodnia z dnia dzisiejszego z ul. Warszawskiej (koło godz.15). Współczuję jego kobiecie i jestem przerażona, że taki element wychowuje dziecko. Przemocowiec "hoduje" kolejnego frustrata, który będzie się wyżywał na innych ludziach.

Żałuję jedynie, że jego "żonie" nie rzuciłam pytania:

- Takiego ojca chcesz dla swoich dzieci?

No właśnie takiego????

W tym wszystkim tylko dzieci żal.

Zdjęcie z wakacji ' 24.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

KOMPLEMENT

  - Ładna sukienka. - No coś ty, stara. - Ślicznie dziś wyglądasz. - Nie przesadzaj. - Do twarzy ci w tych okularach. - E tam. Zwykłe oksy. ...