KOMPLEMENT


 

- Ładna sukienka.
- No coś ty, stara.
- Ślicznie dziś wyglądasz.
- Nie przesadzaj.
- Do twarzy ci w tych okularach.
- E tam. Zwykłe oksy.
- Ależ sexi wyglądasz.
- Nie gadaj, przytyłam ostatnio.
- Dziewczyno, ale dekolt!
- To tylko dobry stanik.
- Przepięknie ci w tej czapce.
- Nie gadaj, nie znoszę czapek!
- Wow, ale stylówka!!!
- Mówisz? Nie wiem czy wypada...
- Extra spódnica!
- Nie powinnam chyba, taka obcisła i przed kolano....
"Nie gadaj."
"Coś ty."
" Stara/pożyczona kiecka, no już
nie miałam co założyć!".
"Mam dobry makijaż, bez niego to wiesz..."
"To dzięki fryzjerce tylko".
I znów będę pisać o babach - o nas (i o sobie też). Niezmiennie obserwuję kobiety w różnych sytuacjach. Podziwiam, zachwycam się, czasami robię wielkie oczy ze zdziwienia, bywam też oburzona i wkoorwiona.
Skupmy się jednak na pozytywach.
Kobiety są fajne. Są piękne, zaradne, przedsiębiorcze, wielozadaniowe. Wiem wiem, mamy lepiej niż nasze babcie - pralki, suszarki, roomby, termomixy, miksery, piekarniki z termoobiegiem, tablety, aplikacje. Ale mimo wszystko żyjemy w biegu, jesteśmy najczęściej aktywne zawodowo, załatwiamy miliony rzeczy na raz i jesteśmy w tym świetne.
Żyjemy też pod presją i oczekiwaniami. Mamy być idealne we wszystkim. I jeśli nie jesteśmy, nie doceniamy siebie. Szczególnie wizualnie. Ciągle o coś się siebie czepiamy. Wiecznie niezadowolone i zbyt skromne nie umiemy nawet przyjąć komplementu. Z reguły umniejszamy sobie, głupio tłumaczymy, a przecież do cholery zasługujemy. Wychowywane w skromności, nauczone dygania nóżką i patrzenia w podłogę nie potrafimy zaakceptować miłych słów. Przecież uczono nas inaczej! I co teraz? Nic. Świat się nie zawali, a Ty poczujesz się lepiej.
Dziewczyno moja, uwierz w siebie na litość boską!!! Jak ktoś mówi Ci komplement to się uśmiechnij, podziękuj lub powiedz "wiem". Daj sobie prawo do werbalnego rozpieszczania, nie umniejszaj. Wypnij pierś do przodu i idź w dzień. Jak Ci ładnie to ci ładnie i nie dyskutuj z tym.
I jeszcze jedno - Odp**rdol się w końcu od siebie.
Udostępnij post.
Warto.
Polub moją stronę Poli Ann


Będzie Ci u mnie dobrze:)


Jeśli podoba Ci się ten tekst, NIE KOPIUJ GO, lecz udostępnij wskazując tym samym źródło i autora.

Każdy, ale to każdy tekst opublikowany tutaj jest MOJEGO AUTORSTWA, jeśli go kopiujesz to jest to równoznaczne z KRADZIEŻĄ I NARUSZENIEM PRAW AUTORSKICH.

MOJA STUDNIÓWKA

 


Moja studniówka odbyła się 12. stycznia. Uuu wiele lat temu. Tak wiele, że impreza odbywała się w sali wojskowej, poloneza tańczyliśmy czwórkami i ósemkami 40 minut (było osiem klas czwartych!), a nauczyciela zapraszalo się z osobą towarzyszącą, niezapomniane chwile w
III Liceum Ogólnokształcące im. Marii Konopnickiej we Włocławku.
Przeżycie ogromne, szykowanie jak na dzisiejsze czasy skromne - fryzjer i pierwszy raz "sztuczne" paznokcie. Makijaż robiłam sama, sukienka dwuczęściowa z szalem, kupowana na słynnej włocławskiej Hali.
I żeby było śmieszniej spódnicę mam do dziś w wersji krótszej z tiulem pod spodem:)
Bawiliśmy się do szóstej rano.
Piękni i młodzi i pełni marzeń. Ja mój plan zrealizowałam - dostałam się na wymarzoną germanistykę do Gdańska.
Ściskam byłą IVe
A Wasze studniówki???
Jestem ciekawa!

DO MAM NASTOLATEK I NIE TYLKO

 


Wracam z zebrania szkolnego i zastanawiam się co się ostatnio zadziało, że rolę rodzica definiujemy inaczej?

Odnoszę nieodparte wrażenie, że współcześni rodzice maksymalnie chcą swoim dzieciom wszystko ułatwić (czy to aby na pewno dobrze?) i wspierają je w każdej, ale to w absolutnie każdej kwestii.

Poruszę tu zapewne kwestię, która wywoła sporo emocji. Myślałam, że takie tematy omawia się, gdy ma się dziecko w szkole ponadpodstawowej i płaci za studniówkę (ostatnio bardzo głośno o limuzynach, alkoholu lejącym się hektolitrami, kreacjach od skromnych po kontrowersyjne), ale nie. Jak się okazuje, co do balu na koniec ósmej klasy można też mieć różne zdanie. Na szczęście nikt z mojego otoczenia na nie wpadł na pomysł, by bal zorganizować w wypasionej restauracji z widokiem na Motławę i pokazem sztucznych ogni. Bal odbędzie się w szkole. Uff.

Ale jak się okazuje mamy mają rozbieżne zdania co do kreacji dziewczynek. Obóz "skromnie i elegancko" i obóz "niech ubiorą się jak chcą".
Osobiście uważam, że czternastoletnie dziewczynki winny przypominać siebie i jakkolwiek trudno mi zaakceptować długą kreację, to sukienek wyciętych, mocnych makijaży, sztucznych paznokci i rzęs nie zdzierżę. Na takie stylizacje mają jeszcze czas. To jest szkoła podstawowa!

Gdy jedna z mam zaproponowała szal czy bolerko, spotkało się to z prychnięciem niektórych zgromadzonych i to nie na dowód aprobaty.
- No w golfy je ubierzmy jeszcze, żeby gorzej wyglądały od tych z innych klas! - padł komentarz.
A mi ręce i cycki opadły. Jak te dziewczynki mają być pewne siebie, skoro od początku uczone są rywalizacji? Co więcej golf to wiocha, a odważne kreacje są ok? I bal to wyścig, która ładniej wygląda? Tak oczywiście, że to są ważne kwestie dla każdej dziewczyny - małej i dużej, ale jeśli chcemy wychować pewne siebie kobiety to może nauczmy je, że kobiecość ma różne odsłony i że w życiu są okazje, na które należy się odpowiednio ubrać?

W stylu życia nie jestem konserwatywna, wręcz powiedziałabym, że jest bardzo liberalna. Ale nie miałabym nic przeciwko temu, by dziewczynki do eleganckiego poloneza ubrać w białe bluzki i długie spódnice. Byłabym skłonna zapłacić nawet za szycie na miarę i zapewne niektóre rodzicielki zlinczowałyby mnie za taki pomysł. Uważam jednak, ze to są wyjątkowe i poważne okazje, by odpowiednio wyglądać. Potem mogą bawić się nawet w trampkach. No cóż pomarzyć dobra rzecz (polecam obejrzeć filmiki ze studniówek, gdy w prostocie właśnie tkwi cały czar).

I znów wrócę do smutnego wniosku, że to nie dzieci, a rodzice sieją zamęt. Gdy słyszę:
- No moja córka innej sukienki nie założy! - to się zastanawiam kto tu ma problem, kto jest niewydolny wychowawczo. Nie chodzi mi to, by dziecko zmuszać, ale może warto porozmawiać? Wyjaśnić? Rozumiem, że jak dzieciak się uprze to w bikini też przyjdzie? To są młodzi ludzie, przesuwają granice, próbują. To od nas zależy jak daleko. Nie róbmy z czternastolatek dorosłych kobiet. To my przecież płacimy za paznokcie, fryzury, makijaże i rzęsy. To my wyrażamy na to zgodę. Ja wiem, że czasy się zmieniły, ale dzieci nadal są dziećmi. To naturalne, że nastolatka na siłę chce dodać sobie lat i chyba nasza tym rola, by ją uświadamiać?

Tak widzę rolę rodzica. Jako swoistego drogowskazu, a nie wiecznie zielonego światła i braku ograniczenia prędkości w życiowej jeździe.

A Wy co sądzicie?

Image by Pixabay

depresJA

 


Wpadła nagle. Nawet nie zdjęła płaszcza. Od razu bezceremonialnie wpakowała się do salonu i rozsiadła w fotelu. Była tak bezczelna w swoim zachowaniu, że nie mialam odwagi jej zwrócić uwagi.
Przejęła kontrolę nad moim życiem. Żywiła się moim smutkiem, a popijała go moimi łzami. Moje porażki były jej sukcesami. Moja słabość siłą. Nie dawała mi spokoju. Oplotła niczym bluszcz nie pozwalając na żaden ruch. Traciłam oddech. Zapadałam się w czarną dziurę. Chciałam zniknąć. Nie być już, gdy ona była obok. Aż w końcu znalazłam sposób, by się uwolnić. To bylo takie proste. Nawet nie poczułam bólu cięcia. Poczułam ulgę, że to wszystko się zaraz skończy. Że ułożę się w mojej czarnej dziurze i nie będę. Nie będę czuć, nie będę cierpieć, nie będę oddychać, a ona da mi wreszcie spokój...
Nawet nie wiem kiedy się pojawiła. Przycupnela gdzieś obok mnie. Dziwne. Zawsze się dużo działo wokół. Uśmiech to było moje drugie imię, a tu nagle, nie wiedzieć skąd, wyłam po prysznicem aż do utraty tchu. Lub zasypiając czułam miażdżący ból w klatce piersiowej i tak bardzo się bałam. Nie wiem czego. Wiem jedynie, że ona była obok. Skradała się na paluszkach do mojego świata i kradła go po milimetrze. A ja tego nie widziałam, tylko wyłam pod prysznicem myśląc, że się oczyszczam.
Trwało to latami, gdy przypadkiem poznałam imię mojej niemej towarzyszki.
Nie da się jej łagodnie wyprosić. Potrzebuję pomocy, by odzyskać siebie.
Potrzebuję drugiego człowieka i małych pastylek, by przestać wyć pod prysznicem.
Próbuję, walczę, nie wstydzę się już.
Depresji się nie wybiera. Ona sama pojawia się nagle lub zupełnie niezauważalnie.
Resztkami sił oddycham. Podnoszę się. Już nie zakładam maski. Leczę się i mówię głośno, że choruję.
Przykładów depresji jest tyle, ile ludzi.
Depresji się nie udaje.
Udaje się, że jej się nie ma.
A ona podstępnie niszczy człowieka.
Bądź uważna/-y.
Pomóż.
Nie wyśmiewaj.
Nie bagatelizuj.
Depresja jest przebiegła i silniejsza niż myślisz.
I nie mów, że Ciebie nie dotknie.
Wielu śmiałków już pokonała.
Image by Pixabay
#ogólnopolskidzienwalkizdepresja #depresja
#zdrowiepsychiczne

O ROWERZE i KULTURZE

 


I znów będzie o rowerze i kulturze osobistej.

Od miesiąca już trwa mój sezon rowerowy, a to oznacza, że tyłek przesadzam z wygodnego auta z podgrzewanymi fotelami na siodełko mojego Miętusa.

Nie produkuję spalin, jestem ekologiczna i jako rowerzystka często bardzo niemile widziana. Jeśli jest ścieżka rowerowa, oczywiście problemu nie ma. Gorzej, gdy do dyspozycji mam ruchliwą lub zapchaną ulicę i chodnik.
Tak wiem, powinnam jeździć głównie tą pierwszą, ale czasem nie ma możliwości by nią się poruszać.

Tak było też dzisiaj. Sunę zatem chodnikiem, niezbyt szybko, gotowa na hamowanie. Przechodniów na ul. Warszawskiej było bardzo mało. Najczęściej nie ma problemu, gdy poproszę słownie lub dzwonkiem, pieszy ustąpi mi miejsce. Ja zawsze podziękuję. I dziękuję każdej osobie, która mi - dziewczynie na miętowym rowerze z rozwianymi blond włosami ma gdańskim Jasieniu, Ujescisku i Chełmie ustępuje kawałek chodnika.

Wracając jednak do tematu, dziś na ul. Warszawskiej pewna rodzina (młoda para z dwójką dzieci, jedno w wózku, drugie na oko czteroletni chłopiec) miejsca ustąpić nie chciała. Okej, nie ma obowiązku, ale młody tatuś (celowo z małej litery), ubrany w czarny T-shirt, czapkę z daszkiem i spodnie do kolana wykazał się "kólturom".

Zacznijmy od tego, że zaatakował mnie słownie na "ty", kazał mi wy***lać na ulicę, a gdy zwróciłam uwagę, że nie życzę sobie takiej agresji zwyzywał mnie od dz**ek, patusiar itp. Jego żona/partnerka/konkubina mu wtórowała. To że był to akt przemocy nie mam najmniejszych wątpliwości. To, że mogłabym jechać ulicą, rozumiem. Królową nie jestem, czerwonego dywanu nie potrzebuję. Ba, nie mam problemu z tym, by przyznać rację co do popełnionych przeze mnie błędów.

Ale, kategorycznie nie wyrażam zgody taki hejt! Człowiek ten był wobec mnie tak agresywny, że nawet cofnęłam się na rowerze bojąc się, że mnie uderzy. Na szczęście mam koszyk na ramie, który dał mi trochę dystansu. Stek wyzwisk, jakim mnie "tatuś" poczęstował był przeobrzydliwy. Nic nie daje mu prawa, by tak zwywać drugiego człowieka. Nic.

Jako kobietę i nauczycielkę najbardziej jednak przeraził mnie fakt, że oto ten cham wyraża się przy tym kilkulatku. Zresztą w tej naszej "konwersacji" zapytałam czy mu nie wstyd tak obrażać mnie przy dziecku. Oczywiście, że nie było i znów poleciała salwa przekleństw.

Co więcej, skoro on nie ma problemu, by zmieszać z błotem mnie, to istnieje duża szansa, że do swojej kobiety pod wpływem takich emocji też tak się odzywa.

Zatem, reasumując, zdecydowanie nie pozdrawiam przechodnia z dnia dzisiejszego z ul. Warszawskiej (koło godz.15). Współczuję jego kobiecie i jestem przerażona, że taki element wychowuje dziecko. Przemocowiec "hoduje" kolejnego frustrata, który będzie się wyżywał na innych ludziach.

Żałuję jedynie, że jego "żonie" nie rzuciłam pytania:

- Takiego ojca chcesz dla swoich dzieci?

No właśnie takiego????

W tym wszystkim tylko dzieci żal.

Zdjęcie z wakacji ' 24.

PRZESADZIŁA

 




Tak pisano o pani Justynie Steczkowskiej, gdy miała czelność w wieku dojrzałym wskoczyć w obcisły kostium i prężyć ciało na scenie. I kto najwięcej hejtuje? No baby. A jakże!

Na litość boską! Dziewczyny zeżremy się same tak myśląc i robiąc. Normalnie cycki opadają, nawet w staniku typu push up z fiszbinami.

Bo jak czwórka, piątka, szóstka czy siódemka stanowi jedną składową świeczek na torcie to już nic tylko plaża, by się do piachu przyzwyczaić? Bo jak dzieci porodziła (albo i nie, o zgrozo!) to już data ważności się kończy?
To nie siedemnasty wiek, by kobietę dojrzałą uważano już za seniorkę rodu, którą trzeba zamknąć w domu!

Jak mam cztery dychy (bo mam!) to już tylko podomka (pamiętacie co to?) i chustka na głowę?
Ani myślę!
Ja się świetnie ze sobą czuję.
Pani Justyna fenomenalnie wygląda.
Wiele kobiet w tym wieku CHCE tak wyglądać.
I nikomu nic do tego!
Gdzie przesada jeśli jest piękna i utalentowana, i włożyła ogrom w pracy w to wszystko? I to jej wybór?
Gdzie przesada, jeśli ma ochotę na obcisły kostium i takie wygibasy na scenie, że niejedna nastolatka jej pozazdrości?
A czy ktoś kiedykolwiek posłuchał/przeczytał co pani Justyna ma do powiedzenia?
Polecam. Podcast u pana Żurnalisty świetny.

Moje Drogie Panie!
Przesada to jest, gdy ktoś wtyka nos w nie swoje sprawy, gdy komentuje jak się ubierasz do pracy, jak idziesz na imprezę czy chodzisz po domu.

Chcesz dresy? Chodź w dresach.
No make up? To się nie maluj.
Szpilki i kiecka? A proszę bardzo.
Eyeliner, tusz i czerwone pazury? Be my guest.

Jedyne, gdy przesadzamy to ogródek. Tam se przesadzaj do woli!

I gratulacje dla pani Justyny. Fanką jej muzyki akurat nie jestem, ale postawy, pracy i wierności sobie już tak!
Czapki z głów!

I bez przesady moje Panie!

Ps. Zrobić sobie sesję kobiecą, taką jaką TY CHCESZ, też masz prawo.

Jeśli podoba Ci się ten tekst, NIE KOPIUJ GO, lecz udostępnij wskazując tym samym źródło i autora.


Każdy, ale to każdy tekst opublikowany tutaj jest MOJEGO AUTORSTWA, jeśli go kopiujesz to jest to równoznaczne z KRADZIEŻĄ I NARUSZENIEM PRAW AUTORSKICH.

Z ROZWAŻAŃ MATKI ÓSMOKLASISTKI

 


Nikt nie obiecywał, że macierzyństwo będzie łatwe i cukierkowe (choć różowe śpioszki takowe obiecywały), ale bycie matką nastolatka/nastolatki jest cholernie trudne. I to nie dlatego że ta dojrzewająca istota daje nam popalić, lecz dlatego że to my jako rodzice dajemy popalić im i nam samym.
 
Im, bo się czepiamy tak samo jak nas się czepiano. A najwięcej dajemy do wiwatu sobie. Nasze dzieciaki stanęły właśnie przed pierwszym ważnym egzaminem w swoim życiu. Jedni się uczyli jak szaleni, inni jak zwykle, a jeszcze inni wcale. My natomiast przeżywaliśmy i przeżywamy, ciśniemy, organizowaliśmy korepetycje, kursy, powtórki. I wspaniale. My może nie mieliśmy takiego wsparcia, może tego nam brakowało i zrozumiałym jest fakt, że chcemy dać naszym dzieciom wszystko co najlepsze.
 
Jednak zauważam tutaj popadanie w pewna przesadę, naciski i to rodzicom bardziej zależy na wynikach aniżeli młodzieży. I znów, nam może nikt nie pomógł, nie wskazał drogi i nie chcemy popełnić błędów naszych rodziców. Jednak, wybieranie szkoły za dziecko, mniej lub bardziej delikatne zmuszanie go do podjęcia decyzji, której podjąć nie chce lub co do której pewne nie jest, zaczyna wywoływać we mnie wewnętrzny sprzeciw. Pewnie, że bym chciała aby moja Córa poszła tu i tu i robiła to i to, bo w moim odczuciu jest to opcja najlepsza. Jednak to jest moje odczucie, a nie Jej. I jakkolwiek mocno bym swojego dziecka nie kochała i chciała je uchronić przed światem, to życia za nie nie przeżyję. Muszę zrozumieć, że moje dziecko jest osobnym bytem, myślącym i czującym inaczej, mającym swój punkt widzenia, priorytety, marzenia i plany. I mierzi mnie, gdy rodzic mówi, że jego dziecko musi obrać konkretną drogę bez względu na to, jakie ma predyspozycje, marzenia i plany.
Jako matka każdego dnia uczę się odcinać pępowinę, staram się słuchać potrzeb mojej Córki i robię wszystko, by nie ingerować w jej wybory (choć to cholernie trudne).
 
Co więcej, nie biorę udziału w rozmowach rodziców na temat, która szkoła najlepsza. Nasze dzieci to nie konie wyścigowe (z całym szacunkiem do koni). Nie stresujmy ich naszymi wymaganiami. Nie licytujmy się. Nie nakręcajmy. Powiem krótko - dajmy żyć im i nam samym. Albo chociaż spróbujmy.

DAMA WSPÓŁCZESNA

 




Jest kobietą, która się nie boi.
Która jest świadoma własnej wartości.
Matka? Może być, ale nie musi.
Bo to jej wybór lub los, który zaakceptowała.
To kobieta nie tylko wykształcona, ale ciekawa świata, obiektywna w osądach, otwarta na drugiego człowieka.
To osoba, która rozmawia, nie milczy, pyta i słucha, prowadzi dialog pełen poszanowania nawet jeśli się nie zgadza z rozmówcą.
Jeśli oddana rodzinie to dbająca o swoją niezależność, tę finansową także.
Bo niezależna kobieta jest silna, jest partnerką, a nie poddaną.
Ma swoje pasje, zdanie i przestrzeń, którą się szanuje.
Jeśli jest w związku to stoi obok swojego mężczyzny, a nie za jego plecami. Jej zdanie jest brane pod uwagę na równi, bo ona z nim wspólnie ciągnie ten wózek.
Nie jest ozdobą, milczącą marionetką, która ma się tylko ładnie uśmiechać i jedynie w ten sposób "wspierać" męża/partnera.
Dama współczesna to osobny człowiek, istniejący i z mężczyzną i bez niego.
To dziewczyna świadoma swojej wartości, współpracująca z innymi, niebojąca się drugiego człowieka.
Takich dam nam potrzeba bez względu na czas, przestrzeń i okoliczności.

Czytaj mnie, ten blog wart jest Twojej uwagi.

Jeśli podoba Ci się ten tekst, NIE KOPIUJ GO, lecz udostępnij wskazując tym samym źródło i autora.

Każdy, ale to każdy tekst opublikowany tutaj jest MOJEGO AUTORSTWA, jeśli go kopiujesz to jest to równoznaczne z KRADZIEŻĄ I NARUSZENIEM PRAW AUTORSKICH.

Image by Pixabay

Światowy Dzień Roweru

 


Rower jest moim towarzyszem od kilku ładnych lat. Zawsze lubiłam rowerowe przejażdżki, ale w pewnym momencie uznałam, ze świadomie wybieram go na główny środek lokomocji.
Frustrowały mnie korki, a i wcześniej ukochane bieganie przestało byc dla mnie fajne. Rower za to był.
Początkowo uśmiechano się pobłażliwie, gdy na miętowym holendrze jeździłam do pracy. Dziesięć kilometrów, dwadzieścia, pięćdziesiąt sto, dwieście. Byłam konsekwentna. I trwa to do dziś.
Nie jeżdżę rowerem przez cały rok. Śnieg i wiatry mnie odstraszają, ale gdy tylko aura łagodnieje, wsadzam tylek na moje dwa kółka i jadę. Codziennie. W tym sezonie zbliżam się do tysiąca przejechanych kilometrów. Głowa wietrzeje, oszczędzam na paliwie, ciało jędrnieje i wypaca stres.
Nie świętuję Dnia Roweru dziś. On dla mnie jest codzienne. Jestem wdzięczna losowi, że mam siłę i możliwości, by kręcić te kilometry.
I jeśli ktokolwiek rozważa jazdę rowerem, polecam. Do pracy mam dziesięć kilometrów w jedną stronę. Przebieram się, odświeżam (mokre chusteczki i antyperspirant, bo do pracy nie przyjeżdżam sponiewierana, za to wracając do domu już tak).
Da się. Naprawdę.
Ty wybierasz.
Zdjęcie z wakacji '24.

SPOTKANIE AUTPRSKIE - KOKOSZKI

 


Jak ja uwielbiam takie spotkania!!!
Bardzo dziękuję Stowarzyszenie Przyjaciół Dzielnicy Kokoszki za zaproszenie.
Pani Danusiu kłaniam się za koordynację tego spotkania.
Drogie Dziewczyny i Chlopaki!
Dziękuję za możliwość przedstawienia mojej sylwetki literackiej, za rozmowę i ciepłe przyjęcie moich książek, które jak się okazuje, są czytane i są bardzo serdecznie przyjęte.
Mamo, Tato dziękuję za Waszą obecność
Szanowny Jarku z Małżonką Elą dziękuję za podzielenie się swoją historią
A ja polecam się na dalsze spotkania.
Wiem, że będą udane.
Z wyrazami szacunku i wdzięczności
Poli Ann

DZIEŃ S€KSU

 


Taniec jest nierozerwalnie związany z sensualnoscią człowieka.
To ruch ciałem, może uwodzenie, wyrażanie emocji i seksualnosci.
To ekspresja, zaufanie ciału, podążanie za nim.
To sprawność fizyczna, pokonanie wstydu, oddziaływanie na zmysły.
Nie bez powodu taniec uważano kiedyś za brudny i grzeszny. Dziś na szczęście rozumie się filozofię tańca, tancerzy (tancerek szczególnie) nie pali na stosie. Podziwia się ich, a nie oskarża o nieprzyzwoitość.
Nie można jednak podważyć faktu, że między tańcem a bliskością fizyczną jest tylko cienka linia.
Taniec jest piękny.
S*ks też taki może być...
Ps. Zdjęcie to po prostu stopklatka z filmiku podczas gdy tańczę do jednej z moich choreografii. Zawsze wkładam w nie całe serce, tańczę całą sobą, oddaje się tańcu całkowicie i wiem, że w ruchu kobiecość u każdej z nas widać najpiękniej...
Co więcej, w trakcie spotkań z tańcem, jakie organizuję dla Kobiet, chcę pokazać im, że są piękne, że muszą uwierzyć w siebie i pokochać, i przestać się linczować.
Za to, że jestem sobą, nie wstydzę się i jestem świadoma własnej wartości, dostaję często baty. Od kobiet. Tak tak. Kobiety plują jadem zaciekle, a ja tylko piszę, tańczę i mam odwagę to pokazywać.
Na szczęście spotkania taneczne i literackie dają mi ogrom radości. Wiem, że warto być sobą.
A jak komuś się nie podobam, zawsze może zrobić "unfollow" i odzyskać spokój

DZIEŃ DOGOTERAPII

 


Będzie o psie, bo dziś DZIEŃ DOGOTERAPII
Jakkolwiek można ignorować wpływ zwierząt na człowieka, to ja jednak uparcie będę twierdzić, że zwierzę (akurat w moim przypadku pies) zmienia życie na diametralnie.
Na lepsze.
Jest łącznikiem, klejem.
Scala, kiedy każdy siedzi gdzie indziej wpatrzony w ekran telefonu. Uwaga skupia się na niej i siła rzeczy spędzamy czas razem, rozmawiając, spacerując, biorąc pod uwagę jej potrzeby.
A Beza powinna powinna się nazywać Beza Przytulanka albo Beza Pieszczocha albo oczywiście Beza Niszczycielka Ogrodu:)
Kocha głaskanie, mizianie, masowanie uszka, no i demolowanie powierzchni zielonych.
Od czterech lat jest członkiem rodziny.
To stuprocentowa babka.
Musi być w centrum uwagi, miewa humorki i kocha farbować włosy (czytaj: taplać się w czym popadnie, byle ładnie śmierdziało).
Beza to radosna blondynka, która wie, czego chce.
Bywa łagodna, czasem się wścieka albo dostaje szału.
Kąsa, by za chwilę się czule przytulić. I nikt nie wie o co wcześniej jej chodziło.
Jednym spojrzeniem roztapia lody.
Domaga się pieszczot od każdego. Na osiedlu wszyscy znają Bezę rozłożoną na chodniku czekającą na głaskanie.
Bezka uwielbia kwiaty, buty i torebki (gryźć).
A także damską bieliznę pomemłać. Taki stanik na przykład.
Z łazienki też nie lubi wychodzić.
W kuchni zaś przebywa chętnie, gdy ktoś ją karmi. O tak, wtedy jest tam pierwsza i robi minkę numer pięć (wciąga policzki, by wyglądać na wychudzoną) , której ja nie potrafię się oprzeć.
Jest bystra, szybko się uczy, uparta jednak szalenie. Jak nie chce czegoś zrobić to nie ma zmiłuj. Nie zrobi.
I przepada za ruchem. Bieganie, skakanie, pływanie to jej żywioł.
Normalnie mam koleżankę!!!
Dziś Dzień Dogoterapii.
Szanuj czworonoga, nakarm, daj mu wody, poświęć czas. I pamiętaj pies to nie zabawka na chwilę, to członek rodziny, oddany, wierny. Pies może Cię uratować, być przewodnikiem, towarzyszem. Da Ci ogrom miłości, ale sam też będzie jej oczekiwał. Jeśli nie jesteś na to gotowy, nie bierz go do domu. Wspomóż jakieś schronisko. To też piękny gest.

Podoba Ci się mój post
Podaj go dalej.
Obserwuj moją stronę Poli Ann
Warto.

Jeśli podoba Ci się ten tekst, NIE KOPIUJ GO, lecz udostępnij wskazując tym samym źródło i autora.

Każdy, ale to każdy tekst opublikowany tutaj jest MOJEGO AUTORSTWA, jeśli go kopiujesz to jest to równoznaczne z KRADZIEŻĄ I NARUSZENIEM PRAW AUTORSKICH.

DZIEŃ MUZYKI

 



Dzień Muzyki to wiadomo coś dla mnie
Dzień Jogi trochę też, bo to zawsze ruch ciała
Pierwszy Dzień Lata też celebruję, bom latem urodzona, a i w związku z powyższym (muzyka i ruch) zachęcam by o formę dbać nie tylko na lato, lecz i na lata.
Wielu z Was powie, że taka sylwetka to na pewno geny.
No pewnie. Każdy ma jakies geny i jakąś sylwetkę.
W wieku nastoletnim i młodzieńczym to żadna sztuka mieć kondycję i dobrą figurę.
.
I to są geny i metabolizm.
Po czterdziestce to jest głównie REGULARNOŚĆ, ODŻYWIANIE I DYSCYPLINA.
Ćwiczę nawet, gdy mi się nie chce. Tak.
Auto zamieniłam na rower. Zasuwam 10 km do roboty w jedną stronę. To żaden wyczyn. Po prostu jadę. W pracy się przebieram, zawsze mam przy sobie mokre chusteczki i antyperspirant.
Nie objadam się. Ostatnio zmuszona jestem do diety low fodmap. Wcześniej zdarzało mi się zgrzeszyć czekoladą, lodami czy aperolem. Ale wszystko w granicach rozsądku.
Nie namawiam do odchudzania.
Namawiam do dbania o siebie, aktywności fizycznej i zwracania uwagi na to, co jesz.
Pamiętaj nawet krótki trening to zawsze trening.
Nie zawsze musisz dawać z siebie tysiąc procent.
Możesz zrobić coś lżej, delikatniej, byle regularnie.
Ja kocham fitness i rower, Ty możesz woleć spacer, bieganie, rolki, siatkówkę.
Rób to, co lubisz.
I błagam, nie wcinaj paczki czipsów po treningu w nagrodę
W nagrodę zrób sobie kąpiel, nałóż maseczkę.
Dbaj o to, co w siebie "kładziesz".
Ciało pamięta.
I nie rób się tylko na lato
Rób się na lata
Zdjęcie z wczoraj po treningu, z lekkim filtrem, bom czerwona. Żyłkę na czole widać

ODCZEP SIĘ








Dziewczyno Droga, a weź Ty się odczep, odczep od siebie.

Tyle się czepiasz.
Tu za mało, tu za dużo.
Za gładko lub niegładko.
Za kobieco albo za mało kobieco.
Za wąsko czy za szeroko.
Zbyt wyzywająco lub za skromnie.
Za głośna albo za cicha.

To nie tak.
Tamto też.
A to bym zmieniła.
A tu inaczej bym zrobiła.

A przestań już Kobieto.
Daj se luz.
Odpuść.
Tyle osiągnęłaś, zrobiłaś.
Skup się na swoich atutach.
Nie myśl o tym, czego nie masz.
Myśl o tym, co masz, jaka fajna jesteś.
Spójrz w lustro.
Tam jesteś wspaniała Ty.
Wyjątkowa i niepowtarzalna.
To jest piękne.

Odczep się od siebie.
Powiem dosadniej: "Odyeb się od siebie".
Już wystarczy tego "autolinczu".

Puść oczko tej niesamowitej Dziewczynie.
Uśmiechnij się do niej.
Fajna jest, prawda?

Podaj ten post dalej.
Warto.

Jeśli podoba Ci się ten tekst, NIE KOPIUJ GO, lecz udostępnij wskazując tym samym źródło i autora.

Każdy, ale to każdy tekst opublikowany tutaj jest MOJEGO AUTORSTWA, jeśli go kopiujesz to jest to równoznaczne z KRADZIEŻĄ I NARUSZENIEM PRAW AUTORSKICH.

SPOTKANIE LITERACKIE KSIĘGARNIA GDAŃSCY i KAMA BOUTIUE


 

Wczorajszy dzień (27. czerwca 2025) zapamiętam na długie lata.
Dziewczyna z niesamowitą energią Karolina Macieja mająca tyle samo co i ja, lubiąca kobiety i chcąca je wspierać, aktywizować i pięknie ubierać wpadła na szalony pomysł, by zorganizować spotkanie z moją skromną osobą i połączyć to z pokazem mody.
Zaprosiła niesamowite Babki (co za energia) i co z tego wyszło? Piękne rozmowy o życiu, o modzie, kobiecości, upadkach i wzlotach.
Dziewczyny moje kochane, jesteśmy do siebie tak podobne, każda z nas przeszła wiele, nieraz płakała, by za chwilę założyć szpilki i mierzyć się ze światem.
Jesteśmy też tak różne jednocześnie, że ta nasza różnorodność może być tylko inspirująca.
Mnie Wasza serdeczność i otwartość rozbroiła. Dziękuję za Waszą obecność, czas i co najważniejsze - ciepłe słowa.
Bo ponoć dobrze się mnie słucha, ciekawie mówię i nie udaję. Z tym ostatnim się zgodzę, nie udaję, jestem sobą i dobrze mi z tym. I ciągle powtarzam kobietom, że mamy się wspierać, a nie pluć na siebie jadem.
Karolino bardzo dziękuję Ci za Twoje refleksje po przeczytaniu moich książek, za notatki i popisane brzegi kartek. Za rozmowę i wzruszenia.
Przemku!
Kumplu z osiemnastki, pięknie wspierasz Małżonkę w jej szalonych inicjatywach. Brawo! Takich facetów potrzeba!
Księgarnia Gdańscy Alu i Włodku!
The least but not the last, jestem Wam ogromnie wdzięczna za czas, przestrzeń jaką udostępniacie dla działań kulturalnych mieszkańców mojego kochanego Zazamcza, za gościnę i wsparcie.
Włodku, dziękuję za misję jaką bierzesz na siebie i obdarowanie naszej polonistki z SP18 moją powieścią.
Tak, to od niej - pani Anny Lenczkiwicz wszystko się zaczęło
Anna Drzewucka ale mi miło, że chciałaś być.
Dziewczyny Drogie, te z LMK i LZK, z Zazamcza i nie tylko, bardzo miło było Was poznać
Karolino ja się piszę na Wieniec i nie tylko
I dziękuję za filiżankę z włocławskiego Fajansu.
#ilovewłocławek #wloclawskifajans #poliannblog #kamaboutiquewloclawek #ksiegarniagdanscy

REFORMY, REFORMY, REFORMY...

 



Są wakacje, my belfrzy mamy zasłużony urlop (choć niektórzy z nas pracują na przykład w komisjach rekrutacyjnych) i oczywiście teraz ogłasza się reformy.
No bo po co wcześniej, szybciej?

Zatem Szanowne Panie Ministry, bo Waszą konferencję obejrzałam i do niej się odnoszę - człowiek miał nadzieję, że ktoś w polskiej szkole w końcu będzie wiedział co zmienić, a tu klops.

Dowiedziałam się, że likwidacja gimnazjów ma wpływ na obecną edukację. Szok. O pandemii Panie nie wspomniały.
Dowiedziałam się o wynikach ankiet i zastanawiam się kto był tam respondetem. Jakoś nie przypominam sobie, bym ja czy ktokolwiek z mojego grona nauczycielskiego odpowiedzi udzielał.

Mówicie Panie o reformie 26 (aż mam odruch wymiotny, gdy słyszę znów "reforma" i nie, nie mam tu na myśli niezbyt seksownej bielizny). Co chwila zmiany, nowe wymogi, nowe egzaminy. Na litość boską, to jak ma system dobrze funkcjonować? I dlaczego dopiero teraz pojawia się opcja jakiejkolwiek zmiany (przez ostatnie kilkanaście miesięcy nad czym Panie radziły?).

Znów nowe podręczniki (wydawnictwa zarobią krocie), nieekologiczny druk kolejnych. Nie da się inaczej? Kto za to zapłaci? No przecież nie Panie.
Za tym idą kolejne szkolenia dla nauczycieli. Fajnie, tylko jak to będzie wyglądać? Czy to nauczyciele konsultują przebieg egzaminów? Mówiły Panie coś o ekspertach, no cóż, w naszym kraju każdy jest ekspertem od edukacji i wie wszystko najlepiej. Rok na przygotowanie tejże reformy to nie jest długo tym bardziej, że po drodze należy gasić aktualne pożary. A tych nie brakuje, bo w polskiej szkole póki co zmieniło się mało.
Prestiż nauczyciela to pusty frazes, lepsze warunki nauki i wyposażenie istnieją tylko w teorii, wprowadzony będzie nowy, nieobowiązkowy, ale szalenie potrzebny przedmiot ale inne nie będą usunięte i w związku z tym młodzież nie skorzysta. Nadal będzie wiedzieć jak rozmnaża się żaba, czym są rośliny nago- i okrytonasienne, a wiedzę o seksualnosci czy zdrowiu psychicznym czerpać będzie od influencerów.

I ostatnia, ale w sumie najważniejsza kwestia!

Jakim prawem w przedszkolach pracować mają osoby z niepełnym wykształceniem pedagogicznym?
Może Panie Ministry niech idą na konsultację medyczną do studenta piątego roku medycyny (z całym szacunkiem do przyszłych medyków) lub dadzą się pokroić przez tak niedoświadczonego człowieka. Przecież w służbie zdrowia też są braki.

Dlaczego oszczędza się kosztem edukacji?
Nauczyciele przedszkola mają naprawdę niełatwy kawałek chleba. Do tej pracy nie wystarczy tylko powołanie, lecz i rzetelna wiedza, cały czas poszerzana. Dlaczego nie zwiększyć pensji w tym sektorze tak, by ludzie nie odchodzili z zawodu? Problemem wszak nie jest jedynie fakt, że na kierunki pedagogiczne jest mało chętnych. Pamiętajmy, ze gros nauczycieli zmienia profesję, stąd braki kadrowe.
Serio los najmłodszych, oddanych w ręce jeszcze niekompetentnych "nauczycieli" jest Paniom obojętny? No kurczę, ja wiem, że najbardziej wspomina się szkołę średnią i może studia, ale absolutnie nie możemy pominąć pierwszego tak ważnego etapu edukacji. Ja nauczycielkom przedszkola jako rodzic bardzo dużo zawdzięczam. I doceniam ich wiedzę i doświadczenie!

A na koniec, nagroda jubileuszowa po 45-ciu latach pracy to żart jakiś. Serio chcecie siedemdziesiolatków na korytarzach szkolnych? Mam kolegów i koleżanki w wieku senioralnym i dobrej kondycji, ale na litość boską jest ich niewielu.

Odnoszę nieodparte wrażenie, że zza biurka naprawdę Panie mają inna wizję szkoły. Czy któraś z Was pracowała przy tablicy, zna bolączki od kuchni? Oj, pewna bym nie była.

A o podwyżce 3 procent, Szanowne Panie, to już nawet pisać nie będę...

Z poważaniem
Poli Ann, belferka zawodowa

Zdjęcie zrobione w moim liceum, gdzie stanęłam po drugiej stronie biurka, już nie jako uczennica.

Z PAMIĘTNIKA NAUCZYCIELKI...

 


Znów będzie o szkole, choć wakacje już chwilę trwają.
Dlaczego o tym piszę? Nudzi mi się? Nie! Jestem mamą ósmoklasistki i przy okazji z zawodu nauczycielką, która pełni dyżur w komisji rekrutacyjnej do szkoły ponadpodstawowej.
Stoję więc po dwóch stronach barykady, choć nie do końca trafne jest to określenie, bo nie uważam, by rodzic i nauczyciel byli wrogami. W obecnej sytuacji rozumiem jednak co czują jedni i drudzy.

Wiem, jak przeżywa się oczekiwanie na wyniki egzaminów i rekrutacji.
Wiem, gdy siedzi po drugiej stronie biurka i jednym uczniom się gratuluje, a innym - często zapłakanym, życzy powodzenia.

I w sumie dziś piszę bardziej do Was Drodzy Rodzice. Wiem, co myślicie. Bezduszny system. Może ta pani nam pomoże (ja lub moje koleżanki/moi koledzy) i nie będzie tak źle.
Otóż, gdybym mogła to bym przyjęła wszystkich kandydatów. Ale system rekrutacji ma swoje ograniczenia. To algorytm. System zerojedynkowy. Nie bierze pod uwagę uczuć, emocji, dobrych uczynków.

Dziś pracując jako członek komisji rekrutacyjnej i jako rodzic zastanawiam jak to możliwe, by "przestrzelić" wyniki. Niektóre dzieciaki nie dostały się nigdzie.
Czyli zbyt wysoko mierzyły, nie wzięły pod uwagę szkoł, gdzie próg przyjęcia jest nieco niższy. Ja wiem, że sky is the limit, ale warto jednak mieć plan "b" w razie czego.

Uwierzcie mi, serce nam pęka, gdy mówimy, że dziś nic nie możemy zrobić, że rekrutacja uzupełniająca w kolejnych dniach da odpowiedź, ale nikt nic nie gwarantuje. Nie dlatego, że nie chce, lecz dlatego, że tak to wszystko jest zaplanowane. I na nic utyskiwania, żale, łzy. Trzeba czekać.

Podobnie, gdy uczeń dostał się do szkoły z którejś tam preferencji i nie jest zadowolony z takiego stanu rzeczy.
- Ja tam nie chcę iść!
- My te papiery tak po prostu tam złożyliśmy, liczyliśmy, że syn/córka dostanie się tu.

Miło, naprawdę, ale znów kląć mam ochotę, bo jak tu zachować spokój, gdy dzieciak złożył papiery gdzieś, gdzie wcale nie chce się uczyć? Dlaczego? - ja się pytam. Czy ktoś tym dzieciom wyłożył, że muszą liczyć sie z faktem, że tam, gdzie aplikuje, to może się dostać?

Szkoda mi tych ósmoklasistów, bo właśnie zapukało do nich życie. Bezlitosne. Szkoda mi ich rodziców, bo wiem, że przeżywają to jeszcze mocniej niż dzieciaki. Jednak wiem też, znając proces rekrutacji od kuchni, że tych tragedii można było uniknąć. Przykre, ale prawdziwe.

I jeszcze jedno.

Jutro idąc złożyć/odebrać dokumenty pamiętajcie, że nikt z komisji rekrutacyjnej ani z dyrekcji nie jest Waszym wrogiem. Zrobimy wszystko, co w naszej ograniczonej jednak mocy, by Wam pomóc.

Jesteśmy rodzicami i doskonale Was rozumiemy. Nie jesteśmy workiem treningowym. My tylko wykonujemy naszą pracę i życzymy Wam jak najlepiej.

Wytrzymajcie jeszcze trochę.
Będzie dobrze

TAKIE TAM ROZMOWY DAMSKO-MĘSKIE




Było o babach, będzie o chłopach (niektórych).
Relacje międzyludzkie wciąż mnie zadziwiają. Sporo widziałam i słyszałam, ale...
Jest On i Ona. Spotykają się w miejscu, gdzie łączy ich pasja. Ona się Mu bardzo podoba, więc ta pasja to pretekst, by zagadać. Zagadał więc i nagadać się nie mogli.
Zdobył numer i napisał niemal natychmiast. Sms szedł za smsem.
- Co zjadłaś?
- Jak minął Ci dzień?
- Jak w pracy?
- Co kupiłeś?
- Jaka pogoda u Ciebie?
Pomyślała sobie "spoko gość".
Kulturalny, grzeczny do czasu...
Tego wieczora były u niej koleżanki. Drink i ploteczki. Po północy napisał:
- Jak impreza?
- Super, dzięki - odpisała, sprzątając ze stołu.
- Zmęczona?
- Tak, idę pod prysznic i spać. Padam na twarz. - czuła jak opada z sił.
Miala ciężki dzień.
- Ładnie wyglądałaś na tym zdjęciu, które wrzuciłaś na storkę.
- Dziękuję.
- Wyślesz mi jeszcze jakąś fotkę?
Zdziwiła się.
- Nie mam. - padła krótka odpowiedź.
- To zrób. Najlepiej pod prysznicem - naciskał.
- Nie. - Wkurzyła się.
- No ej. - Nie dawał za wygraną.
Teraz już była wqoorwiona.
- Nie jestem laską od zdjęć. Kup sobie "onlifansa".
- Wolę Ciebie.
- Widziałeś i wystarczy. - Zirytował ją.
- Lubię naturalne tak jak Ty.
- A ja dżentelmenów.
- No co, pobudziła mnie ta fotka ze stories. - chyba się tłumaczył.
- Posłuchaj. Fotki nie wyślę. Są od tego inne panny.
- No wiesz, nie myślałem, że tak mnie potraktujesz. Że wszystkich mierzysz jedną miarą.
Nie kontynuowała tej rozmowy, bo i po co? Z kolesiem, który mimo jej wyraźnego "nie" nadal próbował dostać to, czego chciał, a na koniec jeszcze próbował niezdarnie wywołać u niej wyrzuty sumienia?
Drogie Dziewczyny, jeśli macie ochotę prowadzić gorące rozmowy i wysyłać fotki, nic nikomu do tego. Każdy robi, co chce.
Ale jeśli taka konwersacja znacznie narusza Waszą przestrzeń to nie warto jej kontynuować.
Drodzy Panowie (ci pobudzeni, jak kolega wyżej opisany), jeżeli pada odpowiedź "nie" to czego tu nie rozumiecie? Kto daje Wam prawo, by oczekiwać fotek? Niestety inni mężczyźni tracą na skutek zachowania tego macho. Ona póki co straciła ochotę na jakiekolwiek kontakty wirtualne. On pewnie uznał, że miała focha (chocw sumieśredniojest ważne, co on pomyślał), a wystarczyło:
- nie prosić o fotkę,
- jeśli już się o nią poprosiło i spotkało ze stanowczym "nie", można było z tego wybrnąć, przeprosić, spytać o samopoczucie, zmienić temat.
A tak pozostał niesmak.
Nie to znaczy nie. Po prostu.
A Wy jak uważacie?


Jeśli podoba Ci się ten tekst, NIE KOPIUJ GO, lecz udostępnij wskazując tym samym źródło i autora.
Każdy, ale to każdy tekst opublikowany tutaj jest MOJEGO AUTORSTWA, jeśli go kopiujesz i wklejasz u siebie to jest to równoznaczne z KRADZIEŻĄ I NARUSZENIEM PRAW AUTORSKICH.
Dziękuję wszystkim tym, którzy moje posty udostępniają (opcją "udostępnij") i komentują
Image by Pixabay

KOMPLEMENT

  - Ładna sukienka. - No coś ty, stara. - Ślicznie dziś wyglądasz. - Nie przesadzaj. - Do twarzy ci w tych okularach. - E tam. Zwykłe oksy. ...