KOMPLEMENT


 

- Ładna sukienka.
- No coś ty, stara.
- Ślicznie dziś wyglądasz.
- Nie przesadzaj.
- Do twarzy ci w tych okularach.
- E tam. Zwykłe oksy.
- Ależ sexi wyglądasz.
- Nie gadaj, przytyłam ostatnio.
- Dziewczyno, ale dekolt!
- To tylko dobry stanik.
- Przepięknie ci w tej czapce.
- Nie gadaj, nie znoszę czapek!
- Wow, ale stylówka!!!
- Mówisz? Nie wiem czy wypada...
- Extra spódnica!
- Nie powinnam chyba, taka obcisła i przed kolano....
"Nie gadaj."
"Coś ty."
" Stara/pożyczona kiecka, no już
nie miałam co założyć!".
"Mam dobry makijaż, bez niego to wiesz..."
"To dzięki fryzjerce tylko".
I znów będę pisać o babach - o nas (i o sobie też). Niezmiennie obserwuję kobiety w różnych sytuacjach. Podziwiam, zachwycam się, czasami robię wielkie oczy ze zdziwienia, bywam też oburzona i wkoorwiona.
Skupmy się jednak na pozytywach.
Kobiety są fajne. Są piękne, zaradne, przedsiębiorcze, wielozadaniowe. Wiem wiem, mamy lepiej niż nasze babcie - pralki, suszarki, roomby, termomixy, miksery, piekarniki z termoobiegiem, tablety, aplikacje. Ale mimo wszystko żyjemy w biegu, jesteśmy najczęściej aktywne zawodowo, załatwiamy miliony rzeczy na raz i jesteśmy w tym świetne.
Żyjemy też pod presją i oczekiwaniami. Mamy być idealne we wszystkim. I jeśli nie jesteśmy, nie doceniamy siebie. Szczególnie wizualnie. Ciągle o coś się siebie czepiamy. Wiecznie niezadowolone i zbyt skromne nie umiemy nawet przyjąć komplementu. Z reguły umniejszamy sobie, głupio tłumaczymy, a przecież do cholery zasługujemy. Wychowywane w skromności, nauczone dygania nóżką i patrzenia w podłogę nie potrafimy zaakceptować miłych słów. Przecież uczono nas inaczej! I co teraz? Nic. Świat się nie zawali, a Ty poczujesz się lepiej.
Dziewczyno moja, uwierz w siebie na litość boską!!! Jak ktoś mówi Ci komplement to się uśmiechnij, podziękuj lub powiedz "wiem". Daj sobie prawo do werbalnego rozpieszczania, nie umniejszaj. Wypnij pierś do przodu i idź w dzień. Jak Ci ładnie to ci ładnie i nie dyskutuj z tym.
I jeszcze jedno - Odp**rdol się w końcu od siebie.
Udostępnij post.
Warto.
Polub moją stronę Poli Ann


Będzie Ci u mnie dobrze:)


Jeśli podoba Ci się ten tekst, NIE KOPIUJ GO, lecz udostępnij wskazując tym samym źródło i autora.

Każdy, ale to każdy tekst opublikowany tutaj jest MOJEGO AUTORSTWA, jeśli go kopiujesz to jest to równoznaczne z KRADZIEŻĄ I NARUSZENIEM PRAW AUTORSKICH.

MOJA STUDNIÓWKA

 


Moja studniówka odbyła się 12. stycznia. Uuu wiele lat temu. Tak wiele, że impreza odbywała się w sali wojskowej, poloneza tańczyliśmy czwórkami i ósemkami 40 minut (było osiem klas czwartych!), a nauczyciela zapraszalo się z osobą towarzyszącą, niezapomniane chwile w
III Liceum Ogólnokształcące im. Marii Konopnickiej we Włocławku.
Przeżycie ogromne, szykowanie jak na dzisiejsze czasy skromne - fryzjer i pierwszy raz "sztuczne" paznokcie. Makijaż robiłam sama, sukienka dwuczęściowa z szalem, kupowana na słynnej włocławskiej Hali.
I żeby było śmieszniej spódnicę mam do dziś w wersji krótszej z tiulem pod spodem:)
Bawiliśmy się do szóstej rano.
Piękni i młodzi i pełni marzeń. Ja mój plan zrealizowałam - dostałam się na wymarzoną germanistykę do Gdańska.
Ściskam byłą IVe
A Wasze studniówki???
Jestem ciekawa!

DO MAM NASTOLATEK I NIE TYLKO

 


Wracam z zebrania szkolnego i zastanawiam się co się ostatnio zadziało, że rolę rodzica definiujemy inaczej?

Odnoszę nieodparte wrażenie, że współcześni rodzice maksymalnie chcą swoim dzieciom wszystko ułatwić (czy to aby na pewno dobrze?) i wspierają je w każdej, ale to w absolutnie każdej kwestii.

Poruszę tu zapewne kwestię, która wywoła sporo emocji. Myślałam, że takie tematy omawia się, gdy ma się dziecko w szkole ponadpodstawowej i płaci za studniówkę (ostatnio bardzo głośno o limuzynach, alkoholu lejącym się hektolitrami, kreacjach od skromnych po kontrowersyjne), ale nie. Jak się okazuje, co do balu na koniec ósmej klasy można też mieć różne zdanie. Na szczęście nikt z mojego otoczenia na nie wpadł na pomysł, by bal zorganizować w wypasionej restauracji z widokiem na Motławę i pokazem sztucznych ogni. Bal odbędzie się w szkole. Uff.

Ale jak się okazuje mamy mają rozbieżne zdania co do kreacji dziewczynek. Obóz "skromnie i elegancko" i obóz "niech ubiorą się jak chcą".
Osobiście uważam, że czternastoletnie dziewczynki winny przypominać siebie i jakkolwiek trudno mi zaakceptować długą kreację, to sukienek wyciętych, mocnych makijaży, sztucznych paznokci i rzęs nie zdzierżę. Na takie stylizacje mają jeszcze czas. To jest szkoła podstawowa!

Gdy jedna z mam zaproponowała szal czy bolerko, spotkało się to z prychnięciem niektórych zgromadzonych i to nie na dowód aprobaty.
- No w golfy je ubierzmy jeszcze, żeby gorzej wyglądały od tych z innych klas! - padł komentarz.
A mi ręce i cycki opadły. Jak te dziewczynki mają być pewne siebie, skoro od początku uczone są rywalizacji? Co więcej golf to wiocha, a odważne kreacje są ok? I bal to wyścig, która ładniej wygląda? Tak oczywiście, że to są ważne kwestie dla każdej dziewczyny - małej i dużej, ale jeśli chcemy wychować pewne siebie kobiety to może nauczmy je, że kobiecość ma różne odsłony i że w życiu są okazje, na które należy się odpowiednio ubrać?

W stylu życia nie jestem konserwatywna, wręcz powiedziałabym, że jest bardzo liberalna. Ale nie miałabym nic przeciwko temu, by dziewczynki do eleganckiego poloneza ubrać w białe bluzki i długie spódnice. Byłabym skłonna zapłacić nawet za szycie na miarę i zapewne niektóre rodzicielki zlinczowałyby mnie za taki pomysł. Uważam jednak, ze to są wyjątkowe i poważne okazje, by odpowiednio wyglądać. Potem mogą bawić się nawet w trampkach. No cóż pomarzyć dobra rzecz (polecam obejrzeć filmiki ze studniówek, gdy w prostocie właśnie tkwi cały czar).

I znów wrócę do smutnego wniosku, że to nie dzieci, a rodzice sieją zamęt. Gdy słyszę:
- No moja córka innej sukienki nie założy! - to się zastanawiam kto tu ma problem, kto jest niewydolny wychowawczo. Nie chodzi mi to, by dziecko zmuszać, ale może warto porozmawiać? Wyjaśnić? Rozumiem, że jak dzieciak się uprze to w bikini też przyjdzie? To są młodzi ludzie, przesuwają granice, próbują. To od nas zależy jak daleko. Nie róbmy z czternastolatek dorosłych kobiet. To my przecież płacimy za paznokcie, fryzury, makijaże i rzęsy. To my wyrażamy na to zgodę. Ja wiem, że czasy się zmieniły, ale dzieci nadal są dziećmi. To naturalne, że nastolatka na siłę chce dodać sobie lat i chyba nasza tym rola, by ją uświadamiać?

Tak widzę rolę rodzica. Jako swoistego drogowskazu, a nie wiecznie zielonego światła i braku ograniczenia prędkości w życiowej jeździe.

A Wy co sądzicie?

Image by Pixabay

depresJA

 


Wpadła nagle. Nawet nie zdjęła płaszcza. Od razu bezceremonialnie wpakowała się do salonu i rozsiadła w fotelu. Była tak bezczelna w swoim zachowaniu, że nie mialam odwagi jej zwrócić uwagi.
Przejęła kontrolę nad moim życiem. Żywiła się moim smutkiem, a popijała go moimi łzami. Moje porażki były jej sukcesami. Moja słabość siłą. Nie dawała mi spokoju. Oplotła niczym bluszcz nie pozwalając na żaden ruch. Traciłam oddech. Zapadałam się w czarną dziurę. Chciałam zniknąć. Nie być już, gdy ona była obok. Aż w końcu znalazłam sposób, by się uwolnić. To bylo takie proste. Nawet nie poczułam bólu cięcia. Poczułam ulgę, że to wszystko się zaraz skończy. Że ułożę się w mojej czarnej dziurze i nie będę. Nie będę czuć, nie będę cierpieć, nie będę oddychać, a ona da mi wreszcie spokój...
Nawet nie wiem kiedy się pojawiła. Przycupnela gdzieś obok mnie. Dziwne. Zawsze się dużo działo wokół. Uśmiech to było moje drugie imię, a tu nagle, nie wiedzieć skąd, wyłam po prysznicem aż do utraty tchu. Lub zasypiając czułam miażdżący ból w klatce piersiowej i tak bardzo się bałam. Nie wiem czego. Wiem jedynie, że ona była obok. Skradała się na paluszkach do mojego świata i kradła go po milimetrze. A ja tego nie widziałam, tylko wyłam pod prysznicem myśląc, że się oczyszczam.
Trwało to latami, gdy przypadkiem poznałam imię mojej niemej towarzyszki.
Nie da się jej łagodnie wyprosić. Potrzebuję pomocy, by odzyskać siebie.
Potrzebuję drugiego człowieka i małych pastylek, by przestać wyć pod prysznicem.
Próbuję, walczę, nie wstydzę się już.
Depresji się nie wybiera. Ona sama pojawia się nagle lub zupełnie niezauważalnie.
Resztkami sił oddycham. Podnoszę się. Już nie zakładam maski. Leczę się i mówię głośno, że choruję.
Przykładów depresji jest tyle, ile ludzi.
Depresji się nie udaje.
Udaje się, że jej się nie ma.
A ona podstępnie niszczy człowieka.
Bądź uważna/-y.
Pomóż.
Nie wyśmiewaj.
Nie bagatelizuj.
Depresja jest przebiegła i silniejsza niż myślisz.
I nie mów, że Ciebie nie dotknie.
Wielu śmiałków już pokonała.
Image by Pixabay
#ogólnopolskidzienwalkizdepresja #depresja
#zdrowiepsychiczne

O ROWERZE i KULTURZE

 


I znów będzie o rowerze i kulturze osobistej.

Od miesiąca już trwa mój sezon rowerowy, a to oznacza, że tyłek przesadzam z wygodnego auta z podgrzewanymi fotelami na siodełko mojego Miętusa.

Nie produkuję spalin, jestem ekologiczna i jako rowerzystka często bardzo niemile widziana. Jeśli jest ścieżka rowerowa, oczywiście problemu nie ma. Gorzej, gdy do dyspozycji mam ruchliwą lub zapchaną ulicę i chodnik.
Tak wiem, powinnam jeździć głównie tą pierwszą, ale czasem nie ma możliwości by nią się poruszać.

Tak było też dzisiaj. Sunę zatem chodnikiem, niezbyt szybko, gotowa na hamowanie. Przechodniów na ul. Warszawskiej było bardzo mało. Najczęściej nie ma problemu, gdy poproszę słownie lub dzwonkiem, pieszy ustąpi mi miejsce. Ja zawsze podziękuję. I dziękuję każdej osobie, która mi - dziewczynie na miętowym rowerze z rozwianymi blond włosami ma gdańskim Jasieniu, Ujescisku i Chełmie ustępuje kawałek chodnika.

Wracając jednak do tematu, dziś na ul. Warszawskiej pewna rodzina (młoda para z dwójką dzieci, jedno w wózku, drugie na oko czteroletni chłopiec) miejsca ustąpić nie chciała. Okej, nie ma obowiązku, ale młody tatuś (celowo z małej litery), ubrany w czarny T-shirt, czapkę z daszkiem i spodnie do kolana wykazał się "kólturom".

Zacznijmy od tego, że zaatakował mnie słownie na "ty", kazał mi wy***lać na ulicę, a gdy zwróciłam uwagę, że nie życzę sobie takiej agresji zwyzywał mnie od dz**ek, patusiar itp. Jego żona/partnerka/konkubina mu wtórowała. To że był to akt przemocy nie mam najmniejszych wątpliwości. To, że mogłabym jechać ulicą, rozumiem. Królową nie jestem, czerwonego dywanu nie potrzebuję. Ba, nie mam problemu z tym, by przyznać rację co do popełnionych przeze mnie błędów.

Ale, kategorycznie nie wyrażam zgody taki hejt! Człowiek ten był wobec mnie tak agresywny, że nawet cofnęłam się na rowerze bojąc się, że mnie uderzy. Na szczęście mam koszyk na ramie, który dał mi trochę dystansu. Stek wyzwisk, jakim mnie "tatuś" poczęstował był przeobrzydliwy. Nic nie daje mu prawa, by tak zwywać drugiego człowieka. Nic.

Jako kobietę i nauczycielkę najbardziej jednak przeraził mnie fakt, że oto ten cham wyraża się przy tym kilkulatku. Zresztą w tej naszej "konwersacji" zapytałam czy mu nie wstyd tak obrażać mnie przy dziecku. Oczywiście, że nie było i znów poleciała salwa przekleństw.

Co więcej, skoro on nie ma problemu, by zmieszać z błotem mnie, to istnieje duża szansa, że do swojej kobiety pod wpływem takich emocji też tak się odzywa.

Zatem, reasumując, zdecydowanie nie pozdrawiam przechodnia z dnia dzisiejszego z ul. Warszawskiej (koło godz.15). Współczuję jego kobiecie i jestem przerażona, że taki element wychowuje dziecko. Przemocowiec "hoduje" kolejnego frustrata, który będzie się wyżywał na innych ludziach.

Żałuję jedynie, że jego "żonie" nie rzuciłam pytania:

- Takiego ojca chcesz dla swoich dzieci?

No właśnie takiego????

W tym wszystkim tylko dzieci żal.

Zdjęcie z wakacji ' 24.

PRZESADZIŁA

 




Tak pisano o pani Justynie Steczkowskiej, gdy miała czelność w wieku dojrzałym wskoczyć w obcisły kostium i prężyć ciało na scenie. I kto najwięcej hejtuje? No baby. A jakże!

Na litość boską! Dziewczyny zeżremy się same tak myśląc i robiąc. Normalnie cycki opadają, nawet w staniku typu push up z fiszbinami.

Bo jak czwórka, piątka, szóstka czy siódemka stanowi jedną składową świeczek na torcie to już nic tylko plaża, by się do piachu przyzwyczaić? Bo jak dzieci porodziła (albo i nie, o zgrozo!) to już data ważności się kończy?
To nie siedemnasty wiek, by kobietę dojrzałą uważano już za seniorkę rodu, którą trzeba zamknąć w domu!

Jak mam cztery dychy (bo mam!) to już tylko podomka (pamiętacie co to?) i chustka na głowę?
Ani myślę!
Ja się świetnie ze sobą czuję.
Pani Justyna fenomenalnie wygląda.
Wiele kobiet w tym wieku CHCE tak wyglądać.
I nikomu nic do tego!
Gdzie przesada jeśli jest piękna i utalentowana, i włożyła ogrom w pracy w to wszystko? I to jej wybór?
Gdzie przesada, jeśli ma ochotę na obcisły kostium i takie wygibasy na scenie, że niejedna nastolatka jej pozazdrości?
A czy ktoś kiedykolwiek posłuchał/przeczytał co pani Justyna ma do powiedzenia?
Polecam. Podcast u pana Żurnalisty świetny.

Moje Drogie Panie!
Przesada to jest, gdy ktoś wtyka nos w nie swoje sprawy, gdy komentuje jak się ubierasz do pracy, jak idziesz na imprezę czy chodzisz po domu.

Chcesz dresy? Chodź w dresach.
No make up? To się nie maluj.
Szpilki i kiecka? A proszę bardzo.
Eyeliner, tusz i czerwone pazury? Be my guest.

Jedyne, gdy przesadzamy to ogródek. Tam se przesadzaj do woli!

I gratulacje dla pani Justyny. Fanką jej muzyki akurat nie jestem, ale postawy, pracy i wierności sobie już tak!
Czapki z głów!

I bez przesady moje Panie!

Ps. Zrobić sobie sesję kobiecą, taką jaką TY CHCESZ, też masz prawo.

Jeśli podoba Ci się ten tekst, NIE KOPIUJ GO, lecz udostępnij wskazując tym samym źródło i autora.


Każdy, ale to każdy tekst opublikowany tutaj jest MOJEGO AUTORSTWA, jeśli go kopiujesz to jest to równoznaczne z KRADZIEŻĄ I NARUSZENIEM PRAW AUTORSKICH.

Z ROZWAŻAŃ MATKI ÓSMOKLASISTKI

 


Nikt nie obiecywał, że macierzyństwo będzie łatwe i cukierkowe (choć różowe śpioszki takowe obiecywały), ale bycie matką nastolatka/nastolatki jest cholernie trudne. I to nie dlatego że ta dojrzewająca istota daje nam popalić, lecz dlatego że to my jako rodzice dajemy popalić im i nam samym.
 
Im, bo się czepiamy tak samo jak nas się czepiano. A najwięcej dajemy do wiwatu sobie. Nasze dzieciaki stanęły właśnie przed pierwszym ważnym egzaminem w swoim życiu. Jedni się uczyli jak szaleni, inni jak zwykle, a jeszcze inni wcale. My natomiast przeżywaliśmy i przeżywamy, ciśniemy, organizowaliśmy korepetycje, kursy, powtórki. I wspaniale. My może nie mieliśmy takiego wsparcia, może tego nam brakowało i zrozumiałym jest fakt, że chcemy dać naszym dzieciom wszystko co najlepsze.
 
Jednak zauważam tutaj popadanie w pewna przesadę, naciski i to rodzicom bardziej zależy na wynikach aniżeli młodzieży. I znów, nam może nikt nie pomógł, nie wskazał drogi i nie chcemy popełnić błędów naszych rodziców. Jednak, wybieranie szkoły za dziecko, mniej lub bardziej delikatne zmuszanie go do podjęcia decyzji, której podjąć nie chce lub co do której pewne nie jest, zaczyna wywoływać we mnie wewnętrzny sprzeciw. Pewnie, że bym chciała aby moja Córa poszła tu i tu i robiła to i to, bo w moim odczuciu jest to opcja najlepsza. Jednak to jest moje odczucie, a nie Jej. I jakkolwiek mocno bym swojego dziecka nie kochała i chciała je uchronić przed światem, to życia za nie nie przeżyję. Muszę zrozumieć, że moje dziecko jest osobnym bytem, myślącym i czującym inaczej, mającym swój punkt widzenia, priorytety, marzenia i plany. I mierzi mnie, gdy rodzic mówi, że jego dziecko musi obrać konkretną drogę bez względu na to, jakie ma predyspozycje, marzenia i plany.
Jako matka każdego dnia uczę się odcinać pępowinę, staram się słuchać potrzeb mojej Córki i robię wszystko, by nie ingerować w jej wybory (choć to cholernie trudne).
 
Co więcej, nie biorę udziału w rozmowach rodziców na temat, która szkoła najlepsza. Nasze dzieci to nie konie wyścigowe (z całym szacunkiem do koni). Nie stresujmy ich naszymi wymaganiami. Nie licytujmy się. Nie nakręcajmy. Powiem krótko - dajmy żyć im i nam samym. Albo chociaż spróbujmy.

DAMA WSPÓŁCZESNA

 




Jest kobietą, która się nie boi.
Która jest świadoma własnej wartości.
Matka? Może być, ale nie musi.
Bo to jej wybór lub los, który zaakceptowała.
To kobieta nie tylko wykształcona, ale ciekawa świata, obiektywna w osądach, otwarta na drugiego człowieka.
To osoba, która rozmawia, nie milczy, pyta i słucha, prowadzi dialog pełen poszanowania nawet jeśli się nie zgadza z rozmówcą.
Jeśli oddana rodzinie to dbająca o swoją niezależność, tę finansową także.
Bo niezależna kobieta jest silna, jest partnerką, a nie poddaną.
Ma swoje pasje, zdanie i przestrzeń, którą się szanuje.
Jeśli jest w związku to stoi obok swojego mężczyzny, a nie za jego plecami. Jej zdanie jest brane pod uwagę na równi, bo ona z nim wspólnie ciągnie ten wózek.
Nie jest ozdobą, milczącą marionetką, która ma się tylko ładnie uśmiechać i jedynie w ten sposób "wspierać" męża/partnera.
Dama współczesna to osobny człowiek, istniejący i z mężczyzną i bez niego.
To dziewczyna świadoma swojej wartości, współpracująca z innymi, niebojąca się drugiego człowieka.
Takich dam nam potrzeba bez względu na czas, przestrzeń i okoliczności.

Czytaj mnie, ten blog wart jest Twojej uwagi.

Jeśli podoba Ci się ten tekst, NIE KOPIUJ GO, lecz udostępnij wskazując tym samym źródło i autora.

Każdy, ale to każdy tekst opublikowany tutaj jest MOJEGO AUTORSTWA, jeśli go kopiujesz to jest to równoznaczne z KRADZIEŻĄ I NARUSZENIEM PRAW AUTORSKICH.

Image by Pixabay

Światowy Dzień Roweru

 


Rower jest moim towarzyszem od kilku ładnych lat. Zawsze lubiłam rowerowe przejażdżki, ale w pewnym momencie uznałam, ze świadomie wybieram go na główny środek lokomocji.
Frustrowały mnie korki, a i wcześniej ukochane bieganie przestało byc dla mnie fajne. Rower za to był.
Początkowo uśmiechano się pobłażliwie, gdy na miętowym holendrze jeździłam do pracy. Dziesięć kilometrów, dwadzieścia, pięćdziesiąt sto, dwieście. Byłam konsekwentna. I trwa to do dziś.
Nie jeżdżę rowerem przez cały rok. Śnieg i wiatry mnie odstraszają, ale gdy tylko aura łagodnieje, wsadzam tylek na moje dwa kółka i jadę. Codziennie. W tym sezonie zbliżam się do tysiąca przejechanych kilometrów. Głowa wietrzeje, oszczędzam na paliwie, ciało jędrnieje i wypaca stres.
Nie świętuję Dnia Roweru dziś. On dla mnie jest codzienne. Jestem wdzięczna losowi, że mam siłę i możliwości, by kręcić te kilometry.
I jeśli ktokolwiek rozważa jazdę rowerem, polecam. Do pracy mam dziesięć kilometrów w jedną stronę. Przebieram się, odświeżam (mokre chusteczki i antyperspirant, bo do pracy nie przyjeżdżam sponiewierana, za to wracając do domu już tak).
Da się. Naprawdę.
Ty wybierasz.
Zdjęcie z wakacji '24.

SPOTKANIE AUTPRSKIE - KOKOSZKI

 


Jak ja uwielbiam takie spotkania!!!
Bardzo dziękuję Stowarzyszenie Przyjaciół Dzielnicy Kokoszki za zaproszenie.
Pani Danusiu kłaniam się za koordynację tego spotkania.
Drogie Dziewczyny i Chlopaki!
Dziękuję za możliwość przedstawienia mojej sylwetki literackiej, za rozmowę i ciepłe przyjęcie moich książek, które jak się okazuje, są czytane i są bardzo serdecznie przyjęte.
Mamo, Tato dziękuję za Waszą obecność
Szanowny Jarku z Małżonką Elą dziękuję za podzielenie się swoją historią
A ja polecam się na dalsze spotkania.
Wiem, że będą udane.
Z wyrazami szacunku i wdzięczności
Poli Ann

DZIEŃ S€KSU

 


Taniec jest nierozerwalnie związany z sensualnoscią człowieka.
To ruch ciałem, może uwodzenie, wyrażanie emocji i seksualnosci.
To ekspresja, zaufanie ciału, podążanie za nim.
To sprawność fizyczna, pokonanie wstydu, oddziaływanie na zmysły.
Nie bez powodu taniec uważano kiedyś za brudny i grzeszny. Dziś na szczęście rozumie się filozofię tańca, tancerzy (tancerek szczególnie) nie pali na stosie. Podziwia się ich, a nie oskarża o nieprzyzwoitość.
Nie można jednak podważyć faktu, że między tańcem a bliskością fizyczną jest tylko cienka linia.
Taniec jest piękny.
S*ks też taki może być...
Ps. Zdjęcie to po prostu stopklatka z filmiku podczas gdy tańczę do jednej z moich choreografii. Zawsze wkładam w nie całe serce, tańczę całą sobą, oddaje się tańcu całkowicie i wiem, że w ruchu kobiecość u każdej z nas widać najpiękniej...
Co więcej, w trakcie spotkań z tańcem, jakie organizuję dla Kobiet, chcę pokazać im, że są piękne, że muszą uwierzyć w siebie i pokochać, i przestać się linczować.
Za to, że jestem sobą, nie wstydzę się i jestem świadoma własnej wartości, dostaję często baty. Od kobiet. Tak tak. Kobiety plują jadem zaciekle, a ja tylko piszę, tańczę i mam odwagę to pokazywać.
Na szczęście spotkania taneczne i literackie dają mi ogrom radości. Wiem, że warto być sobą.
A jak komuś się nie podobam, zawsze może zrobić "unfollow" i odzyskać spokój

KOMPLEMENT

  - Ładna sukienka. - No coś ty, stara. - Ślicznie dziś wyglądasz. - Nie przesadzaj. - Do twarzy ci w tych okularach. - E tam. Zwykłe oksy. ...