KAJDANKI W KOLORZE FIOLETOWYM
Image by engin akyurt from Pixabay
Ona kupiła sobie ładne kajdanki. Jej koleżanki też. Wszystkie je kupiły. Śliczne są, trochę niewygodne, ale nieważne. Takie kajdanki mus jest mieć.
Kolejna koleżanka Onej kupiła kajdanki w głębokim fiolecie. Takim jak jej siniaki na ciele. Na udach, plecach, przedramionach czy pod okiem. Przynajmniej raz w tygodniu pojawiają się nowe. Nauczyła się je maskować. Jest w tym perfekcjonistką. Kilka minut i wygląda jak nowo-narodzona. Czasem między siniakami są dwa, trzy tygodnie przerwy. To tak zwany okres miodowy-bezsiniakowy. Nawet przyjemny, słodki. Czasem aż do wyrzygania. Potem dzień za dniem nowe siniaki ozdabiają jej ciało, a kajdanki coraz bardziej wżynają się w nadgarstki. Koleżanka Onej przyrzeka sobie, że odejdzie i zerwie te kajdanki. Wyrzuci wszelkie fluidy, którymi maskowała fioletową rzeczywistość.
Lecz po chwili paraliżuje ją strach przed nowym i znów tylko zamyka dzieci w pokoju, kuli głowę i bezgłośnie przyjmuje ciosy, czując jak kajdanki oplatają jej nadgarstki coraz bardziej, a fiolet oblewa jej członki. I niczym mantrę powtarza, że najważniejsze jest to, że są pełną rodziną, on jest niezłym ojcem, a siniaki przecież znikną...
Podoba Ci się ten post?
Podaj go dalej.
Obserwuj moją stronę Poli Ann
Warto ją lubić. Tak po prostu!
Image by Pixabay
Komentarze
Prześlij komentarz