Portret nieSUKI

Image by Olichel on Pixabay


Jak ja bym chciała być suką. Naprawdę!!! Taką bez skrupułów i niczym się nie przejmować, mieć wszystko w nosie i żyć po swojemu. Nie mówię, by komuś męża odbijać, kraść, oszukiwać czy działać na czyjąś niekorzyść.
Chciałabym po prostu umieć powiedzieć na głos to, co myślę, a co nie wypada. I nie przejmować się jak ktoś powie, że jestem wredna. Lepiej być chyba wredną i szczerą, niż miłą, i nieszczerą? I z powodu tej wymuszonej społecznie szczerości wkurzoną?

I tak na przykład chciałabym w końcu zareagować tak sukowato gdy ciocia Grażynka się dopytuje, kiedy będę mieć drugą latorośl. "Zegar biologiczny przecież tyka. Młodsza nie będziesz." A ja zamiast odpalić, że to nie cioteczki sprawa lub w wersji bardziej hardcorowej (sukowatej znaczy się) zapytać, kiedy się ciocia szanowna w zaświaty wybiera, bo zegar tyka, to się wiję jak piskorz, wymyślam wymówki i przeżywam to jeszcze pół nocy, podczas gdy ciotka już na pewno wszystko zapomniała.

Chciałabym szefowi w końcu powiedzieć, co myślę o jego buraczanym zachowaniu wobec pracowników, ale jak powiem to w najlepszym wypadku poleci mi po premii, a znając tego gada, zwolni mnie dyscyplinarnie na dodatek.

I chcę w końcu nakrzyczeć na sąsiada, z którym dzielę balkon, a który to pali jak smok (sąsiad, nie balkon:) i zasmradza mi chałupę. W sobotni poranek nie budzą mnie promienie słońca tylko dym papierosowy tego typa, który bez względu na pogodę dzień zaczyna od fajeczki. Gdy mróz mrozi mu tyłek to proszę bardzo (niech mu jeszcze mózg wymrozi, resztki tego co on tam ma), ale gdy wiosną i latem otwieram okna na noc to nie po to cholera, by za darmo uczestniczyć w terapii pro-rakowej. Nie mówię mu nic oczywiście, bo taka grzeczna jestem i nie chcę konfliktu, a jak byłabym bardziej sukowata to bym wypaliła prosto z mostu, że dymić to on se może w czterech ścianach swoich, a nie w części wspólnej.

I znajomej mojej bym powiedziała, że jej córka nią manipuluje, kłamie ją na każdym kroku robiąc słodką minkę. I że bardzo niefajnie obgaduje koleżanki. Wredne to dziewczę okrutnie. Wiem to od mojej córy, razem chodzą do szkoły i mają wspólnych znajomych. Włos mi się jeży na głowie jak tego wszystkiego chcąc nie chcąc (bardziej jednak chcąc) słucham. Ale nie powiem nic Dorocie o jej Julce, bo kto lubi jak mu się mówi, że źle dzieciaka chowa? Poza tym to takie niekulturalne...

I mojemu bratu też bym nieźle uszu natarła, bo swoją dziewczynę źle traktuje. Dziewczę wpatrzone w niego jak w obrazek święty, a on bez szacunku po niej jedzie i wyśmiewa w towarzystwie. Raz mu zwróciłam uwagę to afera na całą rodzinę była. Dziękuję bardzo. Byłabym bardziej wredna to może miałabym to w kuprze, ale nie mam. I tak w koło Macieju.

I jeszcze chciałabym umieć przygadać tej staruszce, która bezceremonialnie wepchnęła się przede mnie w kolejkę w piekarni. I sądząc po tym, co kupowała to raczej chora nie jest. Zresztą z werwą też się wpakowała, nie jakoś delikatnie ani z usprawiedliwieniem, że jej słabo i potrzebuje być szybciej obsłużona. I ja nie powiedziałam nic, bo mamusia mnie uczyła szacunku do starszych. Było być takim posłusznym??? No do jasnej ciasnej!!!

I wiem, że w hotelu afery też bym nie zrobiła jak to świadkiem byłam ostatnio. Pokój nie był gotowy, o czym poinformowała przerażona recepcjonistka, a niezadowolona turystyka nie omieszkała zmieszać z błotem całego hotelu, kucharza, managera z recepcjonistką włącznie. Darła się na cały regulator i wygrała, bo nie dość, że dostała apartament to jeszcze pakiet masaży za darmo. Można? Można! I nie o ten pakiet mi chodzi. Ja - niesuka oczywiście bym się uśmiechnęła ze zrozumieniem, usiadła grzecznie w holu przepraszając za to, że oddycham i poczekała z godzinę albo dwie aż mi pokój wyszukują. A tak? Mała aferka i od razu jakieś profity.

I mimo że mamusia mnie aż za dobrze wychowała i pęka z dumy, gdy ktoś chwali moją kindersztubę to żałuję, że nie jestem bardziej wredna i pyskata. Robię sobie bilans i wychodzi mi ujemny. Uprzejma jestem, to i owszem, ale co mi to tej uprzejmości, jak się tylko stresuję,  po nocach nie śpię i wściekła chodzę. Przynajmniej byłoby mi łatwiej w życiu, emocjom złym upust bym dała i szybciej osiągała cel. Ot co! A tak robię to powoli, grzecznie i naokoło. Jakbym jechała z Poznania do Warszawy przez Zakopane. Więc postanowiłam uroczyście, że pozwolę mojej córce na odrobinę "sukowania". W ramach przyzwoitości oczywiście. Niech ma dziewczyna łatwiej w życiu od grzecznej, niesukowatej, ale zestresowanej matki:)

Podoba Ci się ten post?
Podaj go dalej jakiejś (Nie)suce.
Na pewno powinna go przeczytać.
Obserwuj moją stronę Poli Ann
Każda (nie)suka znajdzie tu swoje miejsce!

Komentarze

Popularne posty