|
Image by Hipravo on Pixabay
|
Siłownia życia
Chodzę na siłownię. Codziennie siłuję się z życiem. Biegnę po szczęście na bieżni. Złość wypacam na ławeczce, rękawicami boksuję los, czasem mu oddaję, czasem dostanę lewy sierpowy aż lecą łzy. Ćwiczę hantlami, by mieć siłę unieść moje doświadczenia. Na rowerku walczę z czasem, który wciąż próbuję dogonić. Na piłce trenuję tyłek, bo serce mam przecież takie miękkie, więc niech chociaż ten tyłek będzie twardy, gdy z naiwności będę spadać na rozczarowanie. Zagryzam zęby i robię plank, by wzmocnić całą siebie. Wytrzymuję coraz dłużej to życie.
Nie ma karnetów na tę siłownię. Ani dnia wolnego. Ćwiczę każdego dnia. Wszędzie, o każdej porze. Jestem nieźle wytrenowana. Charakter nieźle wyrzeźbiony, gotowy na zwycięstwa i ciosy, przygotowany na porażki i wygrane.
Paradoksalnie im jestem starsza, tym mam lepszą kondycję.
Łatwo nie jest. Jest pot, krew i łzy. Ale za to jakie ćwiczenia! Życie jest jest najlepszym trenerem.
Komentarze
Prześlij komentarz