Podoba Ci się ten post?
Udostępnij go.
Czytaj mnie. Każdego dnia prezentuję teksty tylko i wyłącznie mojego autorstwa.
Obserwuj moją stronę Poli Ann
image on Pixabay
W starciu z miłością jesteś bez szans.
Po prostu kochasz.
Za nic.
Bezinteresownie.
Za darmo.
Każdą cząstką siebie.
I nie wybierasz tej miłości.
Ona po prostu jest.
Osacza Cię.
Oplata niczym bluszcz.
Nie planujesz tego.
Bo miłości się nie planuje.
Ją się czuje i ewentualnie daje.
Jest niczym nieproszony gość.
Stoi za drzwiami i czeka na zaproszenie albo wchodzi z buta, nie pytając Cię o zdanie.
I nic na to nie poradzisz.
Możesz je się poddać się albo udawać że Cię nie ma.
Że to nie Twoje drzwi.
I oszukiwać, że na Ciebie to nie działa.
A miłość i tak zrobi swoje nie pytając o nic.
Czy tego chcesz czy nie.
Podoba Ci sie ten post?
Podaj go dalej.
Na pewno ktoś, kogo znasz powinien go przeczytać. Bo miłość jest, była lub będzie w czyimś życiu i to to ona nada wszystkiemu sens.
Obserwuj moją kobiecą stronę
Warta jest Twojej miłości!
Równy rok temu okazało się, że świat wciska hamulec, a ja jak wielu miałam zostać w domu na "onlajnie".
Zostałam. Jak cała Polska zamknęłam drzwi i z zapartym tchem obserwowałam puste ulice, wzrastającą liczbę chorych.
Żyjemy tak od roku. Sporo się zmieniło.
A z drugiej strony zastanawiam się czy moje słowa sprzed roku są aktualne:
"(...) czuję niepokój. Piszę do przyjaciół do Szwajcarii, Niemiec i Danii z zapytaniem, co u Was. Ano niezbyt kolorowo.
Widzę, że sklepy przeżywają oblężenie. I nadal czuję się niekomfortowo.
A najbardziej jednak boję się nas - ludzi i naszego podejścia. Tak diametralnego. Od histerii po totalne lekceważenie.
Do serca biorę akcję #zostańwdomu na miarę moich możliwości.
Kocham ruch, ćwiczyć będę w domu.
Zakupy w sklepie osiedlowym i online.
Jakoś bez ubrań i nowych butów dam radę. Zawsze w razie czego mam Internet.
Spotkania ze znajomymi? Wirtualne i telefoniczne. Damy radę!
Kino? W domu. W końcu ogarnę Netflixy, Playery i inne tego typu wynalazki.
Biblioteka? Jest w domu kilka książek, które z półki wołają, abym je w końcu wzięła. To wezmę!
Kawiarnia? W domu. Zrobię sobie herbatę z miodem, cytryną i goździkami. Zapalę świeczkę.
A praca?
Tak, jako osoba związana z edukacją, jestem w domu. Sprawdzę testy, przygotuję zajęcia na potem. I pracować będę, bo czuję potrzebę uspokoić uczniów przed egzaminami i studentów u progu nowego semestru, że jestem. Pomogę jak potrafię. Bo chcę, sama. Wyślę testy, materiały, przydatne linki. Niby nic, niedużo, wiem, bo nic nie zastąpi żywego kontaktu. Warto jednak zrobić coś. I nie oczekuję pochwał. Zostaję w domu.
TO NIE URLOP, NIE FERIE. Funkcjonuję normalnie w tych wyjątkowych okolicznościach.
Spędzę czas z bliskimi.
Spacer? Może do lasu.
Posiedzę sama ze sobą.
Zastanowię.
Wyhamuję.
Podumam.
Docenię to, co mam.
Może za czymś zatęsknię.
I w końcu przeczytam swoje "PORTRETY" w druku.
I szkic "Listów do Emki".
To nie może być stracony czas.
Wykorzystam go.
Może nie złapię nic. Nie przeniosę.
Trzeba próbować. Stracić możemy zbyt dużo. Nie muszę chyba przekonywać, że warto.
#zostańwdomu"
Treningi nadal w domu.
Uczę online.
Mam psa. Nadal chodzę do lasu.
Jestem po pierwszej dawce szczepionki.
Mam małą kolekcję maseczek.
Odważyłam się na wydanie mojej książki.
Czy zahamowałam?
Niestety nie.
Wykorzystałam tamten czas?
Do cna.
Czy myślę, jak będzie za rok?
Pewnie. Będzie dobrze. Radośnie. Musi, przecież limit nieszczęść musi być kiedyś wyczerpany.
Zdjęcie dzięki uprzejmości fotosolo.pl
Danka w trakcie lockdownu za darmo robiła gdańszczanom zdjęcia w ogródkach/na balkonach/przed domami, by cały czas rozwijać swój warsztat pracy.
Kiedyś, gdy On spojrzał na nią, uśmiechnął się, zaprosił na randkę, Ona rumieniła się, drżała, przygryzała wargę i niepewnie pytała w myślach: "Wow, dlaczego JA? Niesamowite. Wybrał właśnie mnie, a przecież mógł ją, tamtą, taką piękną, cudowną idealną, a nie taką szarą myszkę jak ja. Ja to mam szczęście!"
Wiesz ile powinna trwać gra wstępna?
Taka żeby kobieta rozpływała się w Twoich ramionach, krzyczała nie na Ciebie tylko z rozkoszy i chciała Ciebie jeszcze?Karma wraca. Zawsze. Rozalia w to nie wierzyła. No błagam, co za bzdety - myślała, rozglądając się dookoła i patrząc na ludzi. Bujda jakaś. Sama jestem panią swojego losu - tokowała w myślach dalej.
A dlaczego mam sobie żałować czegoś w życiu? - tak sobie myślę. No do cholery! Zawsze nie teraz, na później i potem, za godzinę, w przyszłym tygodniu, za rok,przy okazji. A z jakiej racji mam sobie odmawiać?
Bo niby co? Na łożu śmierci nie chcę żałować, że czegoś nie zrobiłam, nie przeczytałam, nie kupiłam, nie zobaczyłam czy czegoś nie zjadłam. Pączka na ten przykład. Z adwokatem. Oooo, adwokat zawsze dobry! Czy faworka. Z cukrem pudrem. Albo jednego i drugiego. No właśnie przecie to tyle kalorii, w boczki pójdzie, ubrania zmniejszy.
Wiesz co trzeba zrobić w takiej sytuacji?
Nie zjeść jednego pączka, lecz po prostu dwa, aby po równo w cycki poszło (lubimy jak nam w cycki idzie, nie?).
A jak kiecka się zmniejszy od tych łakoci to będzie pretekst, by kupić nową. Proste, nie?
Jak jesteś facetem to pamiętaj w Tłusty Czwartek budujesz masę, na rzeźbę przyjdzie czas.
Masz chęć to se nie żałuj. I miej w głębokim poważaniu, czy przytyjesz, wybuchniesz czy zamarzniesz.
A jak faktycznie pączka nie możesz to zrób sobie dobrze. Tak na tłusto, konkretnie. Weź gorącą kąpiel, poczytaj, obejrzyj film, idź na spacer, utnij drzemkę. Odpuść sobie rygor. Rozpieść się. Wyluzuj. A dzień będzie piękny ❤
Podaj ten post dalej.
Co se żałować?
Ściskam 😊
Zemszczę się na Tobie. Zemszczę najmocniej jak się da.
- kochanko mojego męża,Alina kiedyś go kochała. Na zabój. Dałaby się za niego pokroić i posypać solą. Wskoczyłaby za nim w ogień. Zjadłaby brukselkę, po której jej niedobrze i weszłaby Mount Everest, gdyby trzeba było tę miłość udowodnić. Kochała go całego. Oczy, usta, dłonie, uśmiech i ramiona, w których ukrywała się przed światem. Kochała jego poczucie humoru i zachowanie. Przepadła. On ponoć też. Wysyłał smsy nad ranem wyznając uczucia. Nosił ją na rękach. Uwielbiał fakt, że jest taka drobna i że jej piersi mieszczą się w jego dłoniach. Ponoć kochał jej uśmiech i nogi. I profil. W ogóle podobno całą ją kochał tylko w jakimś momencie przestał. Nagle jej śmiech stał się za głośny, jej czułość zbyt nachalna, a nogi okazała się za chude. Zmienił tryb jej postrzegania. Może zdjął różowe okulary, może włączył zoom albo przyciemnił obraz, by widzieć tylko brzydkie szarości. Ona natomiast tego nie zrobiła. Nadal był bożyszczem, facetem, któremu nie dorównał nigdy nikt. Tym, który tyle jej dał. Pewnie zrobiła coś nie tak. On poszedł dalej nie oglądając się, może czasem tylko ją wspominając, ale bez zatrzymywania. Ona stała w miejscu. Zaczarowana, a może tak naprawdę zastygła w swojej miłości do niego. Obrazy z przeszłości przesuwały się przed jej oczyma, tęskniła, marzyła. Wszystko go jej przypominało. Piosenki, potrawy, miejsca. Co gdzie spieprzyła, skoro odszedł? Gdzie popełniła błąd? Miesiącami szukała odpowiedzi, analizowała każdy sms, e-mail i wspólne rozmowy. Winiła siebie. On był nietykalny. Jej bożyszcze, ideał, facet jej życia. Nie znalazła odpowiedzi. Obolała od samobiczowania kochała go może i tak samo, ale chowała coraz głębiej w sercu. Zakopywała. A pewnego dnia, zrozumiała po prostu, że kocha wytwór swojej wyobraźni. Wyidealizowanego mężczyznę ze wspomnień, którego już przy niej nie ma. Bo gdyby chciał, to by był. Dałby się za nią pokroić i posypać solą. Wskoczyłby za nią w ogień. Zjadłby szpinak, którego tak nie znosił i wszedł na dziesiąte piętro, choć panicznie bał się wysokości.
- Ładna sukienka. - No coś ty, stara. - Ślicznie dziś wyglądasz. - Nie przesadzaj. - Do twarzy ci w tych okularach. - E tam. Zwykłe oksy. ...