F word
Przeklinam. Tak, owszem zdarza mi sie to wcale nierzadko. Zgorszenie? Na litość boską, każdy z nas mniej lub bardziej potrzebuje czasem ujścia werbalnego. I nie mówię tu o tym, by kląć co drugie słowo w formie przecinka. Po prostu czasem nie da sie inaczej. Jak się uderzysz młotkiem w palce to jak reagujesz?
- Ojejej, jak boli. Ojojoj!
No błagam. Jak rzucisz sobie qurwą to nie jest Ci lepiej? Pewnie, że jest.
A jak jakiś baran zajedzie Ci drogę to mówisz:
- Szanowny panie/Najdroższa pani, czy zechciał(a)by pan(i) zjechać na prawy pas, tak by można było kontynuować jazdę? Moje uszanowanie.
No do cholery nie!
Czasem zatem trzeba rzucić mięsem. Tak konkretnie, dla ulgi. Angielski nas tu ratuje. Fakujemy ciągle. Fakapy też się zdarzają. I jak cos się nie uda i nawet pod nosem powiesz sobie "Fuck" to jakoś się lżej na duszy robi. I ja tę metodę stosuję, żeby nikogo nie pogryźć ani nie wytłuc wszystkich talerzy. czasem pod nosem, w myślach lub głośno, zależy od sytuacji i możliwości. Nie po to, by kogoś obrazić albo zrobić komuś krzywdę. Czasem taki werbalny fak naprawdę ratuje nasze nerwy. Język jest zresztą po to, by z niego korzystać. Z głową, zaznaczę. Wszystko jest dla ludzi, nie?
Więc miłego dnia, z fakiem lub bez:)
Komentarze
Prześlij komentarz