Życie pewnej gdańszczanki w pięciu aktach - akt 3

Obraz Moni Mckein z Pixabay

Akt 3 

Gdańsk, rok 1978, Uniwersytet Gdański, Oliwa, budynek skwerek przed budynkiem Wydziału Filologiczno-Historycznego, młoda dziewczyna o dużych niebieskich oczach, w bluzce w kratkę i plisowanej spódniczce, która właśnie staje się studentką – Jak to Ursa Minor studentką została 

Dziewczyny stały pod uniwerkiem czekając na listy. Zośka startowała na polonistykę, a Ula na anglistykę. Marzył się jej wielki świat. Obie po rosyjsku mówiły świetnie i mogłyby go studiować, jednak ówczesna sytuacja sprawiała, że ruskiego się nie znosiło. Ula chodziła potajemnie na korepetycje do pani Jankowiak, która w Wielkiej Brytanii się wychowała, zakochała w Polaku i przyjechała z nim do Gdańska. Chyba nigdy do końca nie pogodziła się ze stratą wolności. Była świetnym nauczycielem, pobierała niemałe sumki za lekcje, ale warto było. Ula się dostała. Stała pod gmachem Wydziału Filologiczno-Historycznego i ryczała jak bóbr. Zośka, znając przyjaciółkę, tylko się śmiała. Inni patrzyli z litością myśląc, że oto tej sierotce noga się powinęła. A Ulka płakała ze szczęścia. Studiować angielski! Jakby właśnie otworzyła okno na świat. Marzyła o tym od dawna. W końcu przekręciła klamkę i je otworzyła. To było niesamowite. 
Zośka też się dostała. Nie dziwota, z polskiego była świetna. Wypracowania pisała wszystkim w klasie, często na przerwie. Najpiękniej recytowała wiersze i grała w przedstawieniach. Ojciec nie był zbyt zadowolony, że na takie studia chciała iść. Wolałby aby do pracy poszła albo na kasjerkę. To był zawód! I w kolejkach stać by nie trzeba było ani łapówek dawać. Córka by wszystko załatwiła. A tak, jeszcze roboty nie znajdzie. Ale Zośka się uparła i o dziwo ojciec jej nie zlał tym razem. 

Wtedy to zaczął się kolejny etap w życiu dziewczyn. Czas intensywnej nauki, poznawania życia i nowych ludzi, szukania własnej drogi. Miłości, fascynacji i rozpaczliwej tęsknoty za wolnością, której braki tak boleśnie wtedy odczuwano.
Młodość spędziły nie tylko w salach uniwersytetu. Uwielbiały ŻAKa. Boże jakie tam były koncerty! Zośka epopeje to by o nich pisać mogła. Na dyskoteki wymykały się do Rudego Kota lub Non Stopu w Sopocie, by po tańcach czasem siedzieć na plaży do wschodu słońca. To w Sopocie poznały chłopaków ze Szkoły Morskiej. Byli znajomymi ich koleżanek i kolegów z roku. I tak się stało, że dwie najbliższe przyjaciółki wpadły po uszy, na raz. Zośka zadurzyła się w Janku, Ula w Krzyśku. Wszędzie chodzili we czwórkę jeśli tylko mogli. I znów morze było świadkiem ich radości, marzeń, planów i obaw, co przyniesie nowy dzień. 

Chłopaki będąc w Morskiej odbywali jednocześnie służbę wojskową. Dziewczyny ciągle kursowały między Gdynią a Gdańskiem. Ula zakochała się na zabój. Zośka zresztą też. U niej jednak problem był inny. Swoją miłość trzymała w sekrecie. Jakby się ojciec dowiedział to albo zlałby jej skórę albo dałby szlaban chyba do końca życia. Ula więc znów przyjaciółce ratowała cztery litery. Dziewczyny były nierozłączne, zresztą Zośka niemal całe dnie siedziała na Grunwaldzkiej. Marysia szyła dziewczynom super ciuchy, a one jej robiły reklamę na uczelni. Ubrania były dobrą walutą wymienną w tamtych czasach, kiedy to w sklepach nic nie było albo dniami się za czymś stało. Babcia Uli dbała o ich żołądki, dziadek może za dużo w tym babińcu nie mówił, ale był obecny i gotowy do pomocy. Namiętnie grał z zięciem w karty albo w chińczyka. I o wykształcenie historyczne dziewcząt dbał jako stoczniowiec. 

Ogłoszenie stanu wojennego rozdzieliło pary. Chłopcy musieli dłużej odbywać służbę wojskową. Życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni, a Zośka coraz bardziej nienawidziła ojca, który na matce odreagowywał swoje zawodowe frustracje. Był w oddziałach ZOMO, lał ludzi zimną wodą, bił pałami, przesłuchiwał internowanych. W latach dziewięćdziesiątych i później miał się czego wstydzić. Zrehabilitował się jednak w oczach córki. Gdy jej chłopaka internowano, bo działał bardzo aktywnie w podziemiu, posłuchał płaczącej Zośki i o dziwo nie zlał jej, ale swoimi sposobami załatwił wypuszczenie Janka. Zosia dowiedziała się o tym po latach i zdążyła przed śmiercią ojca powiedzieć mu Dziękuję tato.

Podoba Ci się ta historia?
Podaj ja dalej.
Zostań na mojej stronie Poli Ann
Nie będziesz żałować:)

Image by Pixabay

Komentarze

Popularne posty