TE PRAWDZIWE URODZINY
Dobrze, że ten fejsbuk jest to trochę milej na duszy. Życzenia idą jak szalone od tych, których na oczy nie widziałam, ale którym włażę w życie, bo przecież piszę tym ludziom niemal codziennie. Zawracam im głowę swoimi przemyśleniami i historiami, a oni chcą mnie czytać. I tak myślę sobie (rany, to już czwarty raz dzisiaj:), że ten blog to był chyba nie taki zły pomysł. Bałam się bardzo, a jednak ruszyło. I te życzenia. Odlot!
Co roku zachodzę w głowę, gdy bliscy pytają, co bym chciała na urodziny. A ja nigdy nie wiem. Sukienkę dziesiątą z rzędu? Te modne buty, które za miesiąc już nie będą modne? Perfumy? To akurat dobry pomysł, ale czy potrzebuję ich już? I te pe i te de.
I dochodzę do wniosku, że nie bardzo wiem. Bo bez rzeczy materialnych mogę się obejść bez problemu. Kocham szpilki (hmm, te cieliste na przykład, miodzio) kolczyki i torebki. I sukienki (ostatnio długa w kwiaty). Książki...hmmm, to chyba z dziesięć musiałabym dostać:)) ale nie muszę, bo jako trochę romantyczna dusza, wolę rzeczy nieoczywiste. Coś hand made na przykład, bukiet kwiatów, polnych najlepiej lub wierszyk ładniutki. Choć młoda to stara wnętrzem doceniam te ponadczasowe wartości - czas z kimś, zdrowie, uśmiech, wspólny posiłek, wyhaftowaną serwetkę czy spacer. I kilka ciepłych słów na deser. Jak wczoraj:)))
O tak, takie prezenty to ja lubię.
No dobra, te szpilki cieliste też mogą być. Ostatecznie
Komentarze
Prześlij komentarz