PASAŻERKA

 

Obraz Anastasia Gepp z Pixabay 

Padał deszcz. Jechałeś ostrożnie, może trochę smutny, ale skupiony, bo warunki były trudne. Ona stała gdzieś na poboczu. Od razu wiedziałeś, że to kobieta. Sukienka do połowy łydki, buty na obcasie, długie włosy, które oblepiały jej ramiona. Była cała mokra, zziębnięta i chyba przerażona. Zatrzymałeś się, chciałeś pomóc, ona wsiadła trochę nieufnie. Kurczowo trzymała torebkę, woda kapała z jej włosów, usta drżały. Mówiła niewiele. Była taka krucha i bezbronna. Zapragnąłeś odwieźć ją nie tylko do domu. Chciałeś się nią zaopiekować i wozić dalej, gdziekolwiek, byleby tylko siedziała obok Ciebie, a Ty mógłbyś się na nią patrzeć. 

Ta znajomość nie była chwilowa, na jedną trasę. Zawiozłeś ją do domu, nawet nie liczyłeś  na zaproszenie do środka, a jednak się pojawiło. Wypiłbyś wszystko w jej towarzystwie, nawet mleko z kożuchem, od którego w przedszkolu robiło Ci się niedobrze. Wychodząc z jej mieszkania już chciałeś do niej wracać. Ciągnęło Cię do niej cholernie. Chciałeś ją wziąć w ramiona, wozić dokąd ona chce, pić z nią herbatę i nawet to mleko przebrzydłe, które w jej obecności smakowało jak ambrozja.  I tak było przez chwilę. Może i dwie. Brałeś ją w objęcia, zaopiekowałeś się nią, w aucie siedziała obok Ciebie, wybierała trasy, śmiała się głośno, a Ty jadąc mogłeś otworzyć okno i wykrzyczeć światu jaki jesteś szczęśliwy. Wszystko nabrało sensu. Nawet trasa bez celu miała cel. Gorzka herbata była słodka, a w pochmurny dzień świeciło dla Ciebie słońce. Twoje ramiona jej wystarczały. Każdego dnia, kiedy po nią przyjeżdżałeś, czułeś przyspieszone bicie serca. Ona była taka barwna, nigdy nie wiedziałeś, czym Cię zaskoczy. Czy łzami, uśmiechem, złością, euforią lub przygnębieniem. Aż pewnego dnia nie czekała na Ciebie. Nie otworzyła Ci drzwi. Zostawiła ma wycieraczce list, w którym poinformowała, jak bardzo się z Tobą nudzi, potrzebuje wsparcia, bo Ty jej go nie dajesz i prawdziwej miłości, której od Ciebie nigdy nie dostała. Zwykły list,  cieniutki papier, a zmiażdżył Cię doszczętnie. Miał siłę bomby. Rozerwał Cię na strzępy. Nie pamiętasz jak wsiadłeś za kierownicę i wróciłeś do swojego mieszkania. Każde słowo z listu tańczyło Ci przed oczami i zasłaniało świat. Kolory stały się bezbarwne. Smaki były mdłe. Słońce zaszło. 
Wszystko straciło sens, a na jej miejscu usiadła pustka. 
Może siedzi tam nadal. 
Może powoli zwalnia już miejsce. 
A może już gdzieś zniknęła.
A Ty nie rozglądasz się już po ulicach,  nie drżysz, gdy nadejdzie list. Słodzisz herbatę i za nic nie wypijesz mleka z kożuchem. Twoje wolne ramiona są gotowe na kogoś, kto sam ich zapragnie. Puste miejsce w aucie czeka na kogoś, kto posłucha także Twoich pragnień. I już wiesz albo za jakiś czas zrozumiesz, że potrafisz dać ogrom miłości i wsparcia, i że nie jesteś nudny. Że jesteś świetnym kierowcą, który potrzebuje współpasażerki, a nie kobiety - przypadkowej pasażerki, wiecznie czekającej na fajerwerki, czerwony dywan i picie obrzydliwego mleka z kożuchem tylko po to, by się dla niej poświęcać.

Podoba Ci sie mój post?
Podaj go dalej.
Obserwuj moją stronę Poli Ann
Warta jest Twojego czasu!
image by pixabay

Komentarze

Popularne posty