PASAŻER NA GAPĘ

Image on Pixabay




Był pasażerem na gapę w jej życiu. Wsiadł do niego tak po prostu jak się wsiada do autobusu. Nawet nie był speszony. On, nie autobus.  Wydałoby się, że jak najbardziej ma bilet i wie po co wsiada, nawet jeśli pomyliłby trasy. Był pewny siebie. Wyprostowany, nonszalancki, jakby mu nie zależało. Ot, wsiadł przypadkiem i jedzie dalej. W sumie mógł wybrać inny autobus. Jej po prostu pojawił się na jego drodze, taki pusty jakiś, a on bez chwili zastanowienia  do niego wsiadł.


Ona nie od razu go zauważyła. Przez myśl jej nie przeszło, że taki pasażer zjawi się w jej życiu. Przez moment się nawet jej zdawało, że to tylko mara, że jego sylwetka majaczy jej gdzieś w tym autobusie, takim smutnym i jeżdżącym bez celu. Ale nie, on był naprawdę i nawet nie pytał o zgodę. Nie chciał kupić biletu. Po prostu wsiadł i choć rozkład dawno już był ustalony, i nie bardzo było mu po drodze, to został. Najpierw bacznie się przyglądał jej życiu, milczał, siedział sobie z tyłu. Tam miał dobrą perspektywę i na autobus, i na okolice. Jazda była dość monotonna. To, co zaciekawiło to fakt, że z pozoru tak energiczna osoba wlecze się przez życie. Stopniowo przesiadał się w głąb pojazdu, a gdy autobus nagle zahamował, złapał ją za rękę. Mocno, pewnie. I nie puszczał. Poczuła bezpiecznie i tak sielsko. Nie chciała, by rozluźnił dłoń, on w końcu ją objął i nie zamierzał wypuścić z ramion. Minęli kilka przystanków, zboczyli z trasy i nikt oprócz nich tego nie zauważył. Jechali szybko i wolno, zależało od nastroju, i namiętności, jaka w nich tańczyła. Ona chciała jechać z nim dalej, już nie na gapę, dała mu bilet, wystarczyło, że wyciągnąłby dłoń. Zrezygnował, tłumacząc zawile, że przecież nic nie obiecywał, że to jednorazowy przejazd. Przejazd w jedną stronę.

Nawet nie wiedziała, kiedy wysiadł. Zrobił to tak samo niezauważalnie jak na początku trasy, gdy wpakował się nieproszony. 

Została sama na starej trasie, zaliczyła kilka kolizji jeżdżąc dookoła i go szukając. A on zniknął, zapadł się pod ziemię, nie było go na żadnej trasie i poza nią. Ona tęskniła, wypatrywała na każdym przystanku i poboczu. Po jakimś czasie nabrała wprawy, jeździła pewnie, znalazła swoją trasę, ustaliła własny rozkład. 

Ostatnio chyba go mijała, może machał jej ręką, nawet lekko przyhamowała, ale już bardziej z ciekawości aniżeli tęsknoty. Schował się za wiatą, nie wiedzieć czemu, choć przed chwilą stał na skraju jezdni.

Teraz już była pewna, że to on. Może nie sądził, że to ona? Może wolałby inny autobus? Może stchórzył po prostu nie wiedząc, gdzie usiąść, czy kupić bilet i coś w ogóle powiedzieć?

A ona? Pojechała dalej. Nawet nie spojrzała w lusterko, choć może tętno jej nieco przyspieszyło. 

Żaden gapowicz nie był jej już potrzebny. Miała swoją trasę i rozkład. Jechała pewnie, już bezkolizyjnie. Jeśli miałaby się gdziekolwiek zatrzymać to tylko tam, gdzie czeka ktoś, kto od razu kupi bilet i nie zawaha się go skasować.

Komentarze

Popularne posty