OD KUCHNI
Image on Pixabay |
Malwina przestała już szukać. Szukać fajnego faceta, z którym mogłaby pić kawę, wybierać panele podłogowe, przygotować makaron, iść na zakupy czy odwiedzić babcię.
Na kino, seks, tańce do białego rana zawsze ktoś się znalazł. Bez szukania. Facet na chwilę, na uśmiech, na orgazm. Facet bez rozmowy, deklaracji i myśleniu o jutrze. Tym była już zmęczona. Obolała od nadziei, której trzymała się jak tonący brzytwy, bo za każdym razem wierzyła, że może to ten, który ją zechce na dłużej. Ją - kobietę piękną, ale niepewną siebie, zaradną, ale samotną, inteligentną, czasem aż zanadto. Po co mężczyźnie lalka, która ma coś do powiedzenia, oczekuje nie tylko kolacji ze śniadaniem, ma dość zabawy i przelotnych znajomości? Po co facetowi kobieta, która nie ma już dwudziestu lat, wie, co lubi, a czego nie, potrzebuje poczucia bezpieczeństwa i imponuje jej coś znacznie więcej niż tylko penis we wzwodzie?
A jeśli jeszcze ta kobieta jest matką samotnie wychowującą dziecko to już w ogóle po co mężczyźnie takie zabawy w dorosłość?
Malwina w takim przeświadczeniu żyła już kilka ładnych lat. Porzuciła nadzieję, że oto wspaniały rycerz wparuje jej do salonu (nie musi być na białym rumaķu), rozgości się od razu i nic w jej życiu nie będzie przemeblowywał. On się po prostu dopasuje do wystroju i będą żyli długo, i szczęśliwie.
Trele morele. Bajeczki dla księżniczek. Żyła więc z dnia na dzień, skupiona na codzienności i muzyce, która zawsze jej towarzyszyła. Praca, obowiązki, czas z dzieckiem, muzyka i sport.
To był koncert jakich wiele. Poszła posłuchać. W tłumie dostrzegła znajomą twarz, fajnie jest słuchać muzyki z kimś. Ale ten ktoś nie był sam. Malwina tego nawet nie zauważyła. Tak chłonęła każdą piosenkę. Po koncercie impreza. "Idziemy potańczyć, dołącz do nas"- powiedział kumpel tak po prostu i Malwina tak po prostu poszła. Ten przez nią niezauważony też tam był. Obserwował jej twarz, dłonie, uśmiech, drobne zmarszczki wokół oczu, nogi w tańcu. Nie podrywał, nie obsypywał komplementami rodem z poradnika jak wyrwać laskę na parę godzin. Po prostu z nią zatańczył. Pewnie, ale swobodnie, blisko, ale nie przekraczając granic jej komfortu. Wtedy go zauważyła. Mocnej budowy, a zawsze szukała szczupłych. Blondyn, a patrzyła na brunetów. Z zarostem, choć wolała gładką twarz. Nie pasowało do niej nic, a jednak pasowało wszystko. W jego ramionach chciała tańczyć do rana i tańczyła. Bez oczekiwań i deklaracji. Zdobył namiary na jej profil, skontaktował się, zaproponował spotkanie. Poszła. Na luzie, bez żadnych nadziei, z uśmiechem po prostu. Gadali do dziewiątej. Dziewiątej rano i nie mieli dość. Na pożegnanie przytulenie i powiedziane "do kiedyś".
Karol wchodził w jej życie pomału, od kuchni, małymi krokami. Malwina nie wypatrywała go niecierpliwie. Nie snuła żadnych wizji. Cieszyła się dniem dzisiejszym nie planując jutra. A to jutro było zawsze ciekawsze niż wczoraj.
Karol nie panoszy się w jej mieszkaniu, każdego dnia wchodzi w nie dalej, ostrożnie. Nie robi salonowej rewolucji, jakoś tak powoli dopasowuje się do wystroju. Uczy się Malwiny, a ona jego. Z jej dzieckiem nawiązuje serdeczny kontakt, mają wspólne tematy, dogadują się. Jest dobrze, spokojnie. Deklaracje dopiero kiełkują, wyznania są nieśmiałe, a szansa na to, że Karol rozgości się w jej salonie i poczuje w nim wygodnie coraz większe.
Komentarze
Prześlij komentarz