DO MĘŻCZYZNY

Image on Pixabay

Drogi Mężczyzno, tak Ty, dokładnie Ty!

Nie będę Ci dziś życzyła wszystkiego najlepszego. Nie dlatego, że Ci tak nie życzę. Wręcz przeciwnie. Zamiast uogólniać wolę, ja KOBIETA, być konkretna. Przecież tak lubisz. 

Bądź męski nie tylko na pokaz i dla oklasków. Męskości nie mierzy obwodem bicepsa czy długością przyrodzenia, lecz postawą, zachowaniem i czynami. 


Drogi Mężu/Partnerze! 

Bądź oparciem, bezpieczną przystanią, pomocną dłonią dla swojej kobiety. Nie musisz rozkładać przed nią czerwonego dywanu ani kupować brylantów. Daj jej swój czas, uwagę i uśmiech. Zdobywaj ją. Dawaj się jej zdobywać. Dbaj o szczegóły, bo to z nich składa się codzienność. Z uśmiechu, spojrzenia, porannej kawy, SMS-a w ciągu dnia czy masażu karku wieczorem. Nie znikaj z telefonem, nie chowaj się całkowicie w swojej pasji, by ona - Twoja kobieta czuła się bezpiecznie. Życzę Ci, byś znalazł równowagę i był jako partner wspaniałym mężczyzną. To się nie wyklucza!


Drogi Przyjacielu!

Jeśli już potrafisz przyjaźnić się z kobietą, bądź jej powiernikiem. Doceniaj ją, przetrzymuj jej humory, motywuj i ochrzań jak na to zasługuje. Ale nigdy jej nie kłam, nie wykorzystuj i nie ośmieszaj. Kobieta potrafi być świetnym przyjacielem, jeśli jej pozwolisz i będziesz chciał ją zrozumieć. A Ty po prostu bądź, czasem to wystarczy.


Drogi Tato!

Na pewno kochasz swoją latorośl. Bez względu na to w jakiej liczbie. Nosisz duży ciężar odpowiedzialności za nią. Starasz się, by niczego jej nie zabrakło. Pracujesz, pokazujesz świat z męskiej perspektywy. Syna uczysz jak to jest być mężczyzną, a córkę kobiecości. Każde z nich lepisz najlepiej jak umiesz. Życzę Ci siły i wytrwałości. Czasu dla nich w pędzie życia. Cierpliwości w nauczaniu i niestracenia siebie tym wszystkim.


Drogi Dziadku!

Jesteś już zmęczony, ale i spokojny. Z dystansem patrzysz na znerwicowane otoczenie. Opowiedz mu o sobie, podziel się mądrością życiową, spróbuj zrozumieć albo choćby zaakceptować młodsze pokolenia. Życzę Ci siły i cierpliwości do małolatów. I zdrowia, bo dzięki niemu możesz być dalej dziadkiem. 


Drogi Kochanku!

Na pewno jesteś cholernie męski, szczególnie w oczach tej drugiej. Tej pierwszej może i też, tylko tego nie dostrzegasz, bo rutyna zagościła w Waszym (po)życiu. Życzę Ci odwagi, byś umiał podjąć decyzję, przestał oszukiwać i te kobiety, i przede wszystkim siebie. Przecież nie chcesz być frajerem. Chcesz kochać i być kochanym. Zawalcz o to. Po męsku.
Bądź mężczyzną przez duże M nawet jeśli będzie to wymagać rewolucji w Twoim życiu. 


Mężczyzno Samotny!

Z wyboru albo z konieczności. Życzę Ci, byś umiał cieszyć byciem z samym sobą. Takie spotkanie jest bardzo potrzebne, by ułożyć swoje myśli, wyciągnąć wnioski, uspokoić się, znaleźć odpowiedzi, zauważyć błędy. Ten czas pomoże Ci postanowić, co dalej i wcale nie musi być przekleństwem. Obyś znalazł to czego szukasz, byś był spokojny i po męsku znosił to, co daje Ci los lub jak mężczyzna walczył o to, czego ten los Ci nie dał, ale wiesz, że możesz to zdobyć. 


MĘŻCZYZNO! Krótko i na temat, bo tak przecież lubisz:

Życzę Ci po prostu, byś był najlepszą wersją siebie, taką jaką chciałbyś widzieć w lustrze każdego dnia. Wiem, że potrafisz!













AUTOROZMOWA


Image by Claudio_Scott from Pixabay


Mówię sama do siebie!!! Ano tak. Jestem swoim osobistym rozmówcą. I się tego nie wstydzę. Dziwisz mi się Droga Kobieto? Może i tak. A dziw się i rób to samo co ja. Namawiam Cię do tego.

Sama praw sobie komplementy. Nie myśl, co w Tobie niedoskonałe. Skup się na atutach. Chwal je, podkreślaj z dumą. Mów sobie o nich codziennie. Bądź ich pewna. Nie musisz się z nikim porównywać, by przekonać siebie i świat, że jesteś lepsza. Nie o to tu chodzi. Bądź sobą. Najlepszą dla siebie samej. Nie musisz z nikim walczyć. Co najwyżej z własnym odbiciem, by uwierzyć, że jesteś wspaniała i niepowtarzalna. 

Rozmawiaj sama ze sobą. Motywuj się, chwal, uspakajaj i uwierz, że dasz radę. Zawsze. Naprawdę!

Sprawiaj sobie prezenty. Nagradzaj za drobiazgi i wielkie rzeczy. Rozpieszczaj i pozwalaj się rozpieszczać. Zasługujesz na to!

Jesteś ważna. Najważniejsza. Ustaw sobie w telefonie takie przypomnienie, jeśli nie możesz w to uwierzyć. Zapisz w kalendarzu albo szminką na lustrze. Koniecznie czerwoną. Pewnego dnia zrozumiesz końcu, że to prawda.

Chodź wyprostowana i dumna. Noś z gracją swoją kobiecość. Tę najwspanialszą wersję siebie. 

Widzisz, kto powiedział, że mówienie do samej siebie jest szkodliwe? Ja dostrzegam same plusy. Też je widzisz? 

Nie? To spójrz lustro. 

Tak? Uśmiechnij się i kontynuuj. Życzę miłej rozmowy:)




BEZ TCHU



Image by engin akyurt from Pixabay

Brakuje jej czasem powietrza. Ma wrażenie, że nie może złapać tchu, choć wszyscy dookoła oddychają pełną piersią? A ona nie wie, czemu coś zaciska jej na szyi pętlę i nie pozwala normalnie westchnąć. Walczy o każdy oddech, łapczywie łyka każdy gram powietrza i ma wrażenie, że waży ono tonę. Zasysa ją od środka. Żołądek przywiera do kręgosłupa wcale nie z głodu. Całe ciało jest pozbawione życia. Serce niby bije. Krew krąży. Ale to wciąż nie to...

Magda tak się czuje. Od razu, gdy wchodzi do pracy i widzi wzrok szefowej. Nie wie, wtedy czy ma się czołgać, bić pokłony czy przepraszać, że żyje. Nigdy nie wiadomo w jakim będzie humorze. Szefowa, bo Magda od jakiegoś czasu jest mdła. Zapomniała co to zły i dobry humor. Odcięła wszelkie emocje. Chodzi na wdechu. Jest tak spięta, że w pracy nie jada, ma problemy z wypróżnieniem i coraz częściej się myli. Najgorzej jest, gdy Natalka się rozchoruje. Wówczas głos szefowej i to jej pytanie Znowu? ściska żołądek Magdy do granic możliwości. Wtedy znów nie może nabrać powietrza. Łka po cichu w łazience wieczorami modląc się o nową pracę. Szuka, wysyła CV, ale rynek jest już nasycony. Nie tak łatwo coś znaleźć, a Magda z mężem mają kredyt. Bez jej pensji będzie trudno, a tu nieźle zarabia. Tylko kurczy się każdego dnia. Niedługo stanie się chyba beztlenowcem, bo na tym wdechu spędza połowę dnia. Czeka na jakiś podmuch wiatru. Może i burzę. Cokolwiek, co ją rzuci w inne miejsce, by już mogła spokojnie oddychać. 

Beata. Powietrze zasysa, gdy słyszy zgrzyt klucza w drzwiach. To Paweł wraca z pracy. Mąż. Wchodzi uśmiechnięty i już Beata ma nadzieję na miłe popołudnie, gdy wzrok Pawła zatrzymuje się na....Dziś akurat na stole. Co tu taki syf? Coś ty robiła? - pyta już zimnym głosem, a oczy jego stają się granatowe. I nieważne, że dzieci właśnie zjadły obiad i chciały, by ułożyła z nimi puzzle. To zostawiła wszystko, bo przecież dzieciaki ciągle słyszą zaraz, nie teraz, za moment, bo zawsze czymś jest zajęta. I niby stara się nie reagować na przytyki męża. Tłumaczy mu, że to tylko rzeczy, ale jest jej przykro i tak cholernie niewygodnie. Dusi się we własnym domu, bo ciągle coś jest nie tak. A jak nie daj Boże niechcący ruszy jego konsolę do gier, to już w ogóle nie ma czym oddychać. Wczoraj z bezsilności się popłakała. Spieszyła się, przestawiała drukarkę i kabel od niej nieświadomie położyła na czymś od konsoli. Nawet nie wie jak to urządzenie się nazywa. Nie dotyka, nie używa, bo to jego i tyle forsy kosztowało. Afera była na cały wieczór. Ty chyba nie myślisz? - skwitował i czym prędzej ruszył konsoli na ratunek. Opatrzył, pogładził niczym Pan Kleks chore sprzęty. O tak, tam by się Paweł nadał. W Akademii Pana Ambrożego świetnie by się odnalazł.
Beata miała odwagę mu powiedzieć, że to tylko przedmiot, nic się nie stało, bo kabel jest lekki. 
Puknij się w głowę! - usłyszała jak cedził te słowa patrząc na nią jakby z obrzydzeniem. I w tym momencie poczuła jak ją zasysa i że we własnym domu się dusi. Z każdym dniem staje się coraz bardziej obojętna. Zastyga w bezdechu i tak wegetuje w miejscu, gdzie choć zapuściła już dawno korzenie, to czuje się jak chwast. Brzydki, suchy i nikomu niepotrzebny. A wystarczy przecież tylko ciepłe słowo, wspólna kawa o poranku czy uśmiech serdeczny po całym dniu pracy, by kobieta rozkwitła najpiękniej jak to możliwe.

NIE BĘDZIESZ...

Image on Pixabay


Nie będziesz mi mówić, co mam czuć. Możesz zamknąć przede mną drzwi, nawet przytrzasnąć mi palce, ale nie masz prawa nakazywać mi, jak ma bić moje serce. 

Nie będziesz mnie instruować, co mam robić. Nie wmawiaj, że marnuję czas. Póki robię to, co kocham, nikogo nie krzywdzę i daje mi to uśmiech, będę kontynuować. 

Nie będziesz się ze mnie śmiać. Nawet jeżeli moja postawa Cię bawi. Nie wolno Ci drwić z drugiego człowieka tylko dlatego, że jest inny niż Ty.

Nie będziesz mnie krytykować. Możesz moje zachowanie, możesz nie zgadzać się z moim zdaniem, ale nie masz prawa uderzać bezpośrednio we mnie jako osobę. 

Nie będziesz mnie zmieniać na siłę. Możesz mnie tylko i wyłącznie zaakceptować. 

Nie będziesz podkładać mi kłód pod nogi. Jeśli taką masz myśl, bo chcesz sobie ulżyć, spójrz w lustro i zobacz, czy dasz z taką świadomością patrzeć na swoją twarz. 

Pamiętaj, nikt nie zmusza Cię do obecności w moim życiu. Każdy człowiek ma wybór. Ty też. I bez względu na wszystko ja umiem życzyć Ci dobrze. A Ty?

JEDYNA

Image on Pixabay 


Patrzył na nią tymi swoimi błękitnymi oczami. Jego wzrok przeszywał ją na wskroś. Za każdym razem, gdy On tak patrzył, czuła dreszcz. Tym spojrzeniem ją skanował, wiedział o niej chyba wszystko.
Teraz patrzył tak, że chciała by to robił bezustannie.

- Nie jesteś moją kochanką, przyjaciółką ani towarzyszką - powiedział jej trzymając ją na kolanach. - To za mało. - dodał po chwili.
- To kim jestem? - zapytała szeptem patrząc trochę jak zagubiona dziewczynka.
- TĄ JEDYNĄ. - powiedział jak gdyby nigdy nic. Jakby mówił, że trzeba zapłacić właśnie za prąd, bo termin goni i odsetki naliczą.
Zdjął ją z kolan, pocałował w czoło i poprowadził w stronę parku. Nie mówili nic. Po prostu szli. Za rękę. W ciszy. Delektowali się chwilą. Słowa mogłyby niepotrzebnie pomazać ten obrazek. Baśniowy na dodatek, bo takie rzeczy przecież dzieją się tylko w bajkach, a nie w szarej rzeczywistości dwójki ludzi. 

Rano napisał jej SMS:

Dzień dobry, kocham Cię, dziś posmarowałem Tobą chleb.*

Słuchali tej piosenki kiedyś jadąc nad jezioro. Śmiali się z niej, bo słowa takie dziwne. Śpiewali na cały regulator mając w nosie, czy ktoś ich słyszy.

Dziś te słowa zrozumiała na nowo. Zapraszał ją do swojego świata. Chciał, by dzieliła z nim to, co da im los. Robić razem zakupy, płacić te cholerne rachunki, kłócić się przy wyborze farby do salonu i godzić namiętnie pod prysznicem. Siedzieć razem na kanapie i śmiać się z durnych komedii, smażyć jej naleśniki, a jemu robić flaczki. Koniecznie pikantne. Chodzić wspólnie po górach, czuć się przy sobie swobodnie, łazić po domu w dresach i nadal być dla siebie atrakcyjnym. Zrobić mu masaż, gdy przesadzi na siłowni. Nalać jej gorącej wody do wanny, gdy wróci zmęczona po całym dniu pracy. 

Zrozumiała, że bardzo tego chce. Czuje się przy nim bezpiecznie. Ufa mu. Jest jej portem, którego do tej pory szukała. Uświadomiła sobie, że chce być tą jedyną i by to nią smarował swój codzienny chleb. Nieważne jaki chleb, byleby to on trzymał ten nóż do smarowania.

* fragment piosenki zespołu STRACHY NA LACHY - "Dzień dobry, kocham Cię"

BIEGACZKA

Image on Pixabay
Jej metą było szczęście. Najpierw biegła w ramiona mamy i babci. Potem pani Krysi w przedszkolu. To były krótkie dystanse, zawsze nagradzane całusem lub przytuleniem. Z czasem dystanse stawały się coraz dłuższe i bardziej wyczerpujące. Naprawdę długi bieg zaliczyła, gdy wyrywała się z ramion tego, który jednym pchnięciem prócz sukienki i bielizny zdarł z niej całą niewinność. Nie spodziewała się, że będzie biegła wtedy w przeciwną stronę. Chłopak najlepszej przyjaciółki, dobry kumpel zafundował jej taki maraton, że od szczęścia oddaliła się o lata świetlne. Fizycznie i psychicznie. Czuła obrzydzenie do siebie i niego. Upadła w każdym słowa tego znaczeniu i przestała wierzyć, że kiedykolwiek dobiegnie do mety. Trwało to lata. Uczuciowo zamrożona, niezdolna do miłości i jakiegokolwiek ruchu, stała w miejscu i nie wiedziała, w którą stronę nawet nie iść, a się czołgać. 

Pewnego deszczowego dnia jednak się podniosła. Krople kapały. A może to były jej łzy? Ona stała uśmiechnięta, bo w końcu poczuła, że ma siłę iść. Powoli. Potem może nawet biec lekkim truchtem, gdyż dostrzegła metę. Szczęście istniało. A jednak. On tam stał. Ten jedyny, który pomógł jej odzyskać brutalnie zabraną kobiecość. Ten, w którego ramiona pragnęła się zatopić i zapomnieć o tym, co było. Dobiegła do mety. Jego miłość dała jej siłę. Był ślub, wesele i mieszkanie na kredyt. Szybko ciąża, jedna i druga, i bieg morderczy, by uciec przed rutyną. A rutyna, idąca spacerkiem i tak ją dopadła. Przestała więc biec. Przystanęła, zmęczona i znudzona, bo szczęście przestało być kolorowe. Zatrzymała się i zgubiła metę z oczu. Za to napotkała czyjeś oczy, które pożerały ją całą i przypomniały, że nie jest tylko matką, kucharką, sprzątaczką i praczką. Utopiła się w nich. Znów zaczęła biec, nieświadoma, że kompletnie pomyliła kierunki. Jak opętana w stronę złudnego szczęścia, a to okazało się być niczym oaza na pustyni, którą widzi tylko i wyłącznie ten spragniony. A ona taka właśnie była. Łaknęła uwodzenia, randek i pocałunków dawanych po kryjomu. Im bliżej tej oazy była, tym bardziej jej obraz się zamazywał, by w końcu zniknąć na dobre. W tle usłyszała tylko słowa właściciela czarnych oczu: "game over, bejbe". Czar prysł. Nagle i boleśnie. Uświadomiła sobie, że znów stoi bezczynnie, a meta gdzieś mętnie jawi się w oddali. A tam ten jedyny, dzięki któremu kiedyś się podniosła. Zawróciła. On tam nadal stał. Z wyciągniętymi ramionami, by mogła się w nich chować. Dobiegła resztką sił. On o nic nie pytał. Może wiedział, dokąd wcześniej uciekła, a może nawet się nie domyślał, że przez moment utonęła w innych objęciach. 

Dziś oboje zbliżają się do mety. Mety zwanej szczęściem. Ona i on. Trzymają się za ręce, uczą bycia razem od nowa. Walczą o siebie, biegnąc razem. Gdy jedno upadnie, drugie pomaga mu wstać. To ich wspólny maraton. Czasem spacer, czasem runmagedon. Łatwo nie jest. Grunt, że razem. Ku szczęściu. Już zawsze. 

Obserwuj moją stronę Poli Ann
Zapraszam, rozgość się u mnie:)
Image by Pixabay

NAGA


Image by Pixabay 
                     

Anka stanęła przed nim kuso ubrana. Żar lał się z nieba. Była bez makijażu, włosy związane w kucyk. Szorty, top i japonki to była jej cała garderoba. Wszystkie wdzięki podane na tacy. Wyraźnie i odważnie, ale bez wulgarności. 
Emocjonalnie jednak zapięta była po samą szyję. Nie wiedział o niej nic, a jego wyobrażenia na jej temat nie miały prawdą nic wspólnego. Trochę przesadzoną pewnością siebie tuszowała jej brak, nieśmiałość głośnym śmiechem, kompleksy odważnym strojem, a burdel w życiu pozornym porządkiem, gdzie wszystko jest ułożone w kosteczkę. Według kolorów. W rzeczywistości jednak, gdy otwierało się drzwi do jej życia, kosteczka przestawała istnieć. Porządek znikał, dlatego z całej siły trzymała te drzwi, grając swoją rolę oscarowo. 
Gdy zjawił się on, zaczął delikatnie ją rozbierać. Ubrania go nie interesowały. Widział w niej piękną kobietę. Rozpinał guzik za guzikiem, otwierała się coraz bardziej. Aż w końcu stanęła przed nim naga. Emocjonalnie, choć za oknem zima i gruby golf na ciele. Odkryła wszystko. Pokazała radość i złość, smutek i euforię, spokój i nerwowość. Całą siebie. Otworzyła drzwi pokazując tę pozorną kosteczkę, w którą starała się złożyć własne życie. Dostał wszystko. Jej ciało i duszę. Ją nagą. Fizycznie i psychicznie.
Przestraszył się tej feerii emocji. Nie podołał. Uciekł. Jej blask go oślepił, jej śmiech go ogłuszył, jej kobiecość go zmiażdżyła.
Nie dam rady być odpowiedzialny za ciebie - powiedział, nawet nie patrząc w jej oczy. Może bał się, że żar jej uczucia stopi jego chłód? A może miał jej po prostu dość? Może nie miał ochoty sprzątać burdelu w jej życiu?

A Anka? Stała przez dłuższą chwilę taka naga i zbierała emocje z ziemi. Kawałek po kawałku, łkając bezgłośnie. W końcu wstała, otarła łzy i choć nadal biegała w szortach i bluzkach z dekoltem, duszę ubrała w ciasny kombinezon bez guzików, i suwaka. Zamroziła emocje i uczucia. Założyła  sztuczny uśmiech. Było jej ciasno i niewygodnie, ale bezpiecznie. Solennie sobie obiecała, że żaden mężczyzna nie sprawi, że będzie naga. 

Tamten mężczyzna był niepozorny. Nie podrywał jej, nie flirtował, nie widział w niej ciała. Bardziej patrzył w jej oczy aniżeli dekolt, pytał o uczucia, o myśli, o jej zdanie. Polemizował, traktował jak partnerkę do rozmowy. Zwierzał się, nie bał się ani swoich emocji, ani jej. Pragnął jej duszy i ciała, ale czekał aż ona sama się otworzy. Powoli rozpinała guzik za guzikiem, otwierała się coraz bardziej. Aż w końcu, po długim czasie stanęła przed nim naga. Emocjonalnie, choć chłodny marzec popisywał się swoimi umiejętnościami. Nagle zorientowała się, że mu zaufała i że znów odkryła wszystko. Ponownie pokazała radość i złość, smutek i euforię, spokój i nerwowość. Całą siebie. Otworzyła drzwi pokazując tę pozorną kosteczkę, w którą starała się złożyć własne życie. Ten niepozorny dostał wszystko. Jej ciało i duszę. Ją nagą. Fizycznie i psychicznie. Tylko, że on nie przestraszył się tej feerii emocji. Nie uciekł. Jej blask go oczarował, śmiech zachwycił, jej kobiecość doprowadziła do ekstazy. 
Chcę być odpowiedzialny za ciebie - powiedział, patrząc w jej głęboko w oczy. Chciał się nią zaopiekować, być obok, pomóc ogarnąć burdelu w jej życiu. 

A Anka? Uśmiechnęła się trochę niepewnie, nie wiedząc jak zareagować. Wtuliła się w niego, poczuła bezpiecznie i nie wstydziła swojej nagości. Podarowała ją w końcu komuś, kto odwdzięczył się tym samym, trzymał mocno i nie zamierzał już wypuścić z rąk...

Podoba Ci się mój post?
Udostępnij go!
Obserwuj moją stronę Poli Ann
Ona tez zapewnia Czytelnikom wiele emocji...
image on Pixabay

BALANS

Image by Pixabay

Każdego dnia ćwiczę jogę. Każdego, bez wyjątku. Czy mam na to ochotę czy nie. Czy słońce czy deszcz, ochota lub zmęczenie to i tak codziennie rozciągam członki we wszystkie strony. Kiedyś dla innych, dziś dla siebie. 
Najtrudniej jest wykonać mi balans, ale jestem uparta i mam go w swoim rozkładzie. To moje główne i zarazem najcięższe ćwiczenie. Balansuję bowiem nieustannie. Powinnam być wzorową matką, wydajnym pracownikiem, wspaniałą partnerką, seksowną kobietą, empatyczną przyjaciółką, miłą sąsiadką, pomocną córką. I jestem. Czasem, nie zawsze, częściej lub rzadziej. Zależy od dnia, humoru, kondycji. Balans wykonuję na tyle, na ile mogę i chcę, a nie muszę. Bo przecież nie muszę:) 
Czy jestem idealna, pracowita, świetna, sexi, koleżeńska, oddana, empatyczna?  Tego to nie wiem. 
Na pewno bywam. Łączę te cechy w różnym natężeniu. Nie jestem naj i wcale nie chcę być. Kiedyś chciałam na raz godzić tyle ról i cud chyba, że nie zwariowałam. 

Balans utrzymuję dla siebie. dla własnego komfortu. Już nie gotuję obiadu z trzech dań, nie prasuję w pocie czoła, myśląc jednocześnie o pracy. Nie bawię się z dzieckiem strachliwie zerkając na zegarek.
Raz ugotuję, raz kupię. Wyprasuję albo zrobię to jutro. Usiądę i poczytam. Poćwiczę, pobiegam, nałożę maseczkę. Zamknę komputer i nie będę wieczorem sprawdzać maili. A może nawet się ponudzę?

Kiedyś miałam wrażenie, że nabrałam już wprawy, że trzymam równowagę, stoję prosto, pewnie, sztywno, by następnego dnia chwiać się we wszystkie strony. Byłam sfrustrowana. Czy o to chodziło, by na siłę być najlepszą wszędzie? No błagam, nie! Nie jest łatwo, ale nikt nie obiecywał przecież, że  tak będzie. Mimo to się staram, ale już tylko dla samej siebie. Nie dla poklasku i pogodzenia wszystkich ról. Podejmuję trud, ale nie za wszelka cenę. Wiszę nad przepaścią i balansuję sobie w tym moim życiu. Góra, dół, lewo, prawo, balans, góra, dół, prawo, lewo, balans. Tak jest przecież ciekawie. Życie wyprasowane w kancik jest nudne. Lepiej, by były marszczenia, fałdki, nierówności. Tak jest barwnie, jakoś. I nawet gdy mi nie wyjdzie to i tak chwalę siebie za to, że spróbowałam, że znów podjęłam ten wysiłek, że mi się chciało, choć tak bardzo czasami się nie chciało! Skreślam "muszę", podkreślam "mogę", "chcę" i "nie muszę". Tak jest przyjemniej, prawda?

Tego Wam życzę na dziś - nie samego udanego balansu, lecz po prostu podjęcia się próby jego wykonania i zwycięstwa nad własnymi słabościami:)

Podoba Ci się ten post?
Udostępnij go.
Czytaj mnie. Każdego dnia prezentuję teksty tylko i wyłącznie mojego autorstwa.
Obserwuj moją stronę Poli Ann
WARTO!
image on Pixabay

WOREK TRENINGOWY

Image by Pete Linforth from Pixabay


Bokserze w niewidzialnych rękawicach! Każdej płci!

Czy Ty wiesz, że drugi człowiek, często ten bardzo Tobie bliski, nie jest Twoim workiem treningowym? Bez względu na to, co ma między nogami! Czy to delikatna niewiasta, mocny facet,  silna babka czy też romantyczny mężczyzna.
Nie wylewaj na tego człowieka swoich frustracji tylko po to, by mu dokopać, wbić szpilę nawet dla żartu, a sobie ulżyć czy też wyśmienicie się bawić.
To takie proste, prawda?
Miło jest taplać się w czyimś poczuciu winy i przerażeniu?
Fantastycznie czuć kontrolę nad czyjąś emocją, ściągać i popuszczać cugle, okazywać łaskę, by za chwilę wylać kubeł pogardy?
To jest takie wygodne, jakby zrzuciło się kilka nadprogramowych kilogramów, które ciążyły od lat! I dziecinnie proste. I wcale nie trzeba mieć grubych rękawic ani mocnego prawego sierpowego. To może być słowo, spojrzenie lub drobny czyn. Takie niby nic. Niewidoczne coś, a szczypie jak cholera, boli i kłuje pod lewym żebrem. 

Bokserze w niewidzialnych rękawicach! Każdej płci!

Nie potrzebujesz ringu, by komuś przyłożyć. Wystarczy telefon, komputer, pokój, w którym rozmawiasz. I nawet publiczność nie jest Ci potrzebna. Sam dasz sobie aplauz widząc lub czując czyjś ból, i zaskoczenie w oczach leżącego. Doskonale wiesz, jak zareaguje, bo go świetnie znasz. Uderzasz przecież w czułe punkty. Satysfakcja otula Cię niczym ciepły szal. I jest tak błogo, lekko, przyjemnie, że Ci się to spodoba i dalej będziesz boksować dla poprawy humoru, odreagowania stresu lub po prostu bez powodu. Ot tak.

Nigdy jednak do końca nie wiesz, jaki jest ten Twój przeciwnik. Jeden worek treningowy przyjmie cios i zakołysze się lekko, inny długo będzie się huśtał obity do granic możliwości, kolejny po prostu spadnie od zbyt mocnego ciosu. A jeszcze inny będzie niewzruszony i to na nim roztrzaska się Twojego ego, a może i serce...

Podaj ten post dalej, jeśli Ci się podoba.
Obserwuj moją stronę Poli Ann
Wiem, że warto.
Image by Pixabay

KOMPLEMENT

  - Ładna sukienka. - No coś ty, stara. - Ślicznie dziś wyglądasz. - Nie przesadzaj. - Do twarzy ci w tych okularach. - E tam. Zwykłe oksy. ...