TOWARZYSZKA na literę F.


Obraz Engin Akyurt z Pixabay 


Usiadła obok niej. Po cichu, delikatnie. Ona nawet nie wiedziała kiedy. Razem ze nią patrzyła na świat. Milczała, ale była obok. Czuła ją coraz bardziej. Najpierw zaczęła wzdychać, gdy poszła na plażę. Obok sporo ludzi, szczęśliwych, na urlopie. 

- Ten to siłownię powinien zaliczyć najpierw, nie piwem się raczyć - syknęła po cichu, gdy ona spojrzała na młodego mężczyznę z małym brzuszkiem. 
- A ta? Lustra chyba w domu nie ma. Jej drugie imię to cellulit - tamta syczy dalej.

Gdy ona sięgała po książkę, tamta puknęła ją w ramię i szepnęła:
- Taka okładka beznadziejna. Nie czytaj, na pewno gniot. 

Ona zajrzała na fejsa. Różne twarze się  uśmiechają, może mają ciekawe posty. 
- Daj spokój - mówi tamta. Wielki bloger się znalazł. Grafoman jakiś, gamoń. Podrasował fotkę i myśli, że już jest wielkim filozofem. Daj mu jakiś komentarz, żeby się nie wywyższał. - Daje jej lekkiego kuksańca jakby na zachętę. 
- No już, zajedź go, to mu mina zrzednie. Przestanie tak idiotycznie szczerzyć zęby. Lajki mu spadną - kontynuuje zadowolona. - Boshe jak mnie wkurzają te ich mordy uśmiechnięte, brzuchy płaskie, cycki na wierzch wywalone. Wypasione zdjęcia z widokiem na chuj wie co. No weź napisz coś, bo już rzygam tym szczęściem! - namawia ją dalej, a jej się robi tak smutno przez chwilę, a potem ogarnia ją rozgoryczenie, że ona tak nie ma, siedzi na plaży, rano dzwonił szef i miał o coś pretensje, pokłóciła się z bratem. Faktycznie ci ludzie na plaży wstydu nie mają. Fejs i insta zaczynają jej działać na nerwy. Ma taką ochotę coś skomentować, zauważyć mankament, dokopać komuś. Ta obok już przebiera nóżkami. 

- No dalej, pisz - namawia. - Poczujesz się lepiej - nęci. Ona klika, wyśmiewa. Ktoś odpisuje. Ona odbija piłeczkę, pluje jadem. Punkt dla niej. Jest riposta. No kurwa, nie da się. Podkręca tempo. Gdy ktoś da za wygraną, ona czuje dziką rozkosz. Jak odpowiada, ona jak nakręcona co i rusz spogląda na powiadomienia, i się odgryza. Nie przebiera w słowach. Jej znajoma siedząca tuż za nią, dająca jej kuksańce na zachętę, bije jej brawa. 

- No i dobrze, dokop mu! Zepsuj mu dzień, niech się nie cieszy tam z rana grubas/rudzielec/chuda szczapa/okularnica/menda/pajac. 

Ona dowala wprost proporcjonalnie do swojego żalu, rozgoryczenia, wściekłości. Czuje triumf, gdy trafi na słabszego. Pluje jadem, jeśli po drugiej stronie ktoś nie daje za wygraną. A jej towarzyszka niczym trener motywuje ją do działania. Ona tańczy jak tamta jej zagra, ale te treningi są wykańczające. Ona żongluje komentarzami jak szalona, opada z sił. Trenerka nie odpuszcza. 

- Napisz, dowal, dokop, zmiażdż!  - nakazuje.
Ona ostatkiem sił wykonuje polecenia. Aż w końcu pyta:

- Kim ty do cholery jesteś? O co ci chodzi??? - wrzeszczy patrząc w lustro widząc w nim tylko swoje oblicze.

 Tamta milczy. Nie musi nic mówić. Ona już wie.  To ona sama i jej alterego - towarzyszka. To jej drugie imię na literę F - FRUSTRACJA.


Komentarze

Popularne posty