BIEGAM, RUSZAM SIĘ
Image by Poli Ann |
Po co się męczysz? - pytają .
W jakim celu pocisz się na własne życzenie, robisz czerwona jak burak, a na drugi dzień ledwo powłóczysz nogami, bo masz zakwasy? A na dodatek jesteś taka szczupła, po cholerę ten sport, to bieganie i dziesiątki kilometrów na rowerze tylko z trzema przerzutkami? - zdziwienie nie maleje.
Bieganie odkryłam kilka lat temu. Pomagało pokonać własne granice, oczyścić głowę, zniwelować stres. Dawało satysfakcję, pozytywne zmęczenie, radość.
Ciało współpracowało, endorfiny tańczyły.
Biegając śmiałam się i płakałam, gdy odnosiłam życiowe zwycięstwa i sromotne klęski. Gdy świat mi się walił, zaciskałam zęby, połykałam łzy i wkładałam dres. Na małą godzinę walczyłam sama z sobą.
Na jakiś czas jednak jogging znienawidziłam. Ale skumulowane emocje wyrzucałam z siebie nadal. Odkryłam pływanie i jazdę na rowerze. I rower kocham do dziś. Śmigam na moim miętusie po Gdańsku i kręcę te moje kilometry jadąc na lody z Gdańska do Sopotu:) Cudnie tak się zmęczyć, że nie ma ochoty się myśleć. Wspaniale pobijać osobiste rekordy. Miło mieć kondycję młodej dziewczyny i wzbudzać zaskoczenie przejechanymi lub przepłyniętymi kilometrami.
Czy namawiam do biegania? I do jazdy na rowerze?
Nic na siłę. Głowa sama musi chcieć. Ciało nadąży. Jest silniejsze niż ci się zdaje. Poszukaj swojego treningu. Rower, rolki, spacer, taniec, boks, piłka, kijki, siłownia. Daj sobie szansę wyłączyć myślenie, wypocić ból, zmyć stres. Wiem, że gorszy jest ból duszy od bólu ciała. Gdy coś robisz, masz możliwość ukoić ten pierwszy. Przerobiłam to. Wyłam biegając. Każdy oddech rozrywał serce. Nie z wysiłku. To cegły mojego życia spadały mi na głowę. Było ciężko, boleśnie. Ból mięśni ustąpił. Ból duszy koję nadal. Gdyby nie sport, pewnie dziś moje serce wciąż by krwawiło. Dziś się uśmiecham. Spocona i zadowolona, że znów pokonałam własne zmęczenie, że dałam głowie przestrzeń. Sielanka? A gdzie tam? Życie nadal daje w kość, a ja wracam do biegania, pływam jeśli mogę. Rower właśnie wraca do łask, bo aura w końcu łaskawie zaprasza do romansu. W domu co jakiś czas ćwiczę skalpele, kilery i inne cuda. Warto. Moja głowa jest świeża, spokojniejsza odpoczywa. A ciało? Wcale nie cierpi, odwdzięcza się i rzeźbi delikatnie. Można? Można!
Komentarze
Prześlij komentarz