JAK ZROBIĆ KOBIECIE MIŁOŚĆ?

 

Obraz StockSnap z Pixabay 

Dziś opowiem Ci jak zrobić miłość kobiecie. 

To będzie proste. Możesz nawet nic nie mówić ani wyznawać, układać wierszy czy śpiewać serenad.

Możesz to jej napisać na małej karteczce i wsunąć do portfela.

Napisać na piasku i wysłać jej tego zdjęcie.

Możesz ją przytulić po ciężkim dniu i zapewnić, że jest dzielna.

Zrobić jej ulubioną herbatę, usiąść razem przy stole, i choć może nie masz ochoty to wysłuchaj jak minął jej dzień. Przecież ją kochasz.

Możesz wysłać jej wiadomość w ciągu dnia. Taką z serduszkiem.

Kupić kwiat, książkę, sałatkę tak bez powodu, nie będąc o to proszonym.

Uczciwie podzielić obowiązki w domu. 

Przyjrzyj się swojej kobiecie czy aby na pewno nic nie robi.

Zaprosić ją na spacer, nawet wokół bloków na osiedlu i przytulić mocno.

Wymasować stopy, wziąć z nią kąpiel, powiedzieć tak po prostu, że ślicznie wygląda.

Pogłaskać, dotknąć, spojrzeć.

Kobiecie wystarczy, że czuje Twoją obecność, jest Ciebie pewna. 

Wie, że Twoje dłonie i ramiona są tylko i wyłącznie do jej dyspozycji.

Czasem nic nie musisz mówić, aby wyznać jej miłość. 

Gesty mogą powiedzieć więcej, mogą wykrzyczeć, jak bardzo ją kochasz.

Jesteś przecież zadaniowcem. Lepiej wychodzi Ci działanie niż ckliwe gadanie. 

Więc po prostu zrób jej miłość. Każdego dnia. Warto. 

To ważny post.
Udostępnij go.
Obserwuj mój blog Poli Ann
Piszę o życiu, każdym, bo ono jest najlepszą inspiracją.
Image by Pixabay

(BEZ)WŁADNA


Obraz Khusen Rustamov z Pixabay 


Gdy pojawił się w jej życiu była taka bezwładna. Zakochała się w jego oczach, chłodno ją przeszywających. Ich błękit stawał się cieplejszy, kiedy była obok. Zakochała się w jego dłoniach, najpierw delikatnie, potem łapczywie ją badających. Pokochała jego głos, którym tak miękko wymawiał jej imię. Była taka bezwładna, kiedy nosił ją na rękach, gdy oplatała nogami jego biodra, jak chowała się w jego ramionach przed całym światem. Bezwładnie kładła się obok niego oddychając jego powietrzem. Bezwładnie poddawała się jego słowom, przeciekając przez jego palce. Bezwładnie zagubiła się w swojej miłości kochając za mocno, wielbiąc i biorąc całą odpowiedzialność za tę miłość na siebie. 


Równie bezwładnie upadła na twardą rzeczywistość, gdy stwierdził, że jednak kocha kogoś innego, że on nie weźmie za nic odpowiedzialności i że była chwilową miłością, przez którą każdy musi przejść. Była ospą w jego życiu. A może inną przypadłością, która dała mu już spokój i oddała zdrowie. 

Leżała więc tak bezwładnie zmiażdżona jego słowami. Bezwładnie wegetowała roniąc łzy. I nawet gdy ich zabrakło łkała dalej. Nadal bezwładnie.

Aż pewnego dnia wytarła oczy, poprawiła makijaż i wstała. Topiła się w tęsknocie. Dusiła, sięgnęła emocjonalnego dna. Nadszedł czas, by wypłynęła na powierzchnię. Godziny płaczu, analiz, myśli dały jej jeden wniosek - skoro tamta miłość jej nie zabiła, a ona miała siłę, by odbić się od dna, teraz będzie BEZ-WŁADNA. Bez władzy nad sobą, swoim sercem, głową i ciałem. Będzie żyła bez-władnie, sama dyktując swoje zasady, nie podlegając nikomu, biorąc odpowiedzialność jedynie za siebie. Bez-władna, silniejsza, z bliznami, niedoskonała, niezależna. I tak też zrobiła. Poszła przed siebie, wytarła łzy, założyła nową kieckę i szpilki, usta musnęła błyszczykiem, rzęsy tuszem, odgarnęła włosy. Nawet lekko sie uśmiechnęła. Serce bolało ją nadal, ale szła już spokojnie oddychająca swoim powietrzem, żyjąca już jak chce, dla siebie i totalnie bez-władnie. 

Podoba Ci sie ten post?
Udostępnij go.
Czytaj moją stronę, tam znajdziesz więcej postów z głębi najgłębszej...Mojej.

BIEGAM, RUSZAM SIĘ

 

Image by Poli Ann


Po co  się męczysz? - pytają .

W jakim celu pocisz się na własne życzenie, robisz czerwona jak burak, a na drugi dzień ledwo powłóczysz nogami, bo masz zakwasy? A na dodatek jesteś taka szczupła, po cholerę ten sport, to bieganie i dziesiątki kilometrów na rowerze tylko z trzema przerzutkami? - zdziwienie nie maleje. 

Bieganie odkryłam kilka lat temu. Pomagało pokonać własne granice, oczyścić głowę, zniwelować stres. Dawało satysfakcję, pozytywne zmęczenie, radość.
Ciało współpracowało, endorfiny tańczyły. 
Biegając śmiałam się i płakałam, gdy odnosiłam życiowe zwycięstwa i sromotne klęski. Gdy świat mi się walił, zaciskałam zęby, połykałam łzy i wkładałam dres. Na małą godzinę walczyłam sama z sobą. 
Na jakiś czas jednak jogging znienawidziłam. Ale skumulowane emocje wyrzucałam z siebie nadal. Odkryłam pływanie i jazdę na rowerze. I rower kocham do dziś. Śmigam na moim miętusie po Gdańsku i kręcę te moje kilometry jadąc na lody z Gdańska do Sopotu:) Cudnie tak się zmęczyć, że nie ma ochoty się myśleć. Wspaniale pobijać osobiste rekordy. Miło mieć kondycję młodej dziewczyny i wzbudzać zaskoczenie przejechanymi lub przepłyniętymi kilometrami. 
Czy namawiam do biegania? I do jazdy na rowerze?
Nic na siłę. Głowa sama musi chcieć. Ciało nadąży. Jest silniejsze niż ci się zdaje. Poszukaj swojego treningu. Rower, rolki, spacer, taniec, boks, piłka, kijki, siłownia. Daj sobie szansę wyłączyć myślenie, wypocić ból, zmyć stres. Wiem, że gorszy jest ból duszy od bólu ciała. Gdy coś robisz, masz możliwość ukoić ten pierwszy. Przerobiłam to. Wyłam biegając. Każdy oddech rozrywał serce. Nie z wysiłku. To cegły mojego życia spadały mi na głowę. Było ciężko, boleśnie. Ból mięśni ustąpił. Ból duszy koję nadal. Gdyby nie sport, pewnie dziś moje serce wciąż by krwawiło. Dziś się uśmiecham. Spocona i zadowolona, że znów pokonałam własne zmęczenie, że dałam głowie przestrzeń. Sielanka? A gdzie tam? Życie nadal daje w kość, a ja wracam do biegania, pływam jeśli mogę. Rower właśnie wraca do łask, bo aura w końcu łaskawie zaprasza do romansu. W domu co jakiś czas ćwiczę skalpele, kilery i inne cuda. Warto. Moja głowa jest świeża, spokojniejsza odpoczywa. A ciało? Wcale nie cierpi, odwdzięcza się i rzeźbi delikatnie. Można? Można!

NIEMI

 


Obraz StockSnap z Pixabay 


Jesteśmy niemi, wiesz o tym? Niemo rozmawiamy, niemo krzyczymy, niemo mijamy się w progu, niemo śpimy.
Wymieniamy się informacjami, strzelamy faktami nie zagłębiając się w nie. Żyjemy obok siebie, chodząc tymi samymi drogami w innym czasie. Istnienie przenosimy do biur i wirtualnej rzeczywistości, będąc w tej realnej tylko na paluszkach. Na kilka chwil. 
Kup chleb.
Ja odbiorę dzieci.
Ty dzieci zawieź na karate. 
Ok, a ja zrobię zakupy.
Wydrukuj to w pracy. 
W porządku, zapłacę te rachunki.
Tak lało dziś. U mnie też. Słabo. No.
Idę nas siłownię, wrócę później.
Lecę na zumbę, podgrzej dzieciom zupę.
Biorę auto jutro. 
Dobra zatankuję.

Rozmowy bez "dzień dobry", "witaj", "jak się czujesz?", "co robisz?", "w czym ci pomóc?"

Czy wiesz, że Twoja kobieta nie badała się od roku? 
Że słabo śpi? ]
Że w pracy ma gęstą atmosferę? 
Że nie dodaje już cukru do herbaty?
Że ostatnio często boli ją głowa i że z Radkiem z pokoju obok rozmawia coraz częściej?

A Ty masz świadomość, że Twój facet zainteresował się ostatnio tematem Bałkanów? 
Że przestał pić kawę i przerzucił się na czerwoną herbatę? 
Że w pracy ma trudny temat i jeśli chce podwyżkę to musi się wykazać? 
Że boi się porażki i że jest tak samo zmęczony jak i Ty?

Nieme życie. Niemy bieg. Niema codzienność, wypełniona mówieniem a nie rozmową. Wyrazami, a nie słowami. Niema miłość. Nieme pożądanie. Tylko kłótnia nie jest niema, bo w niej wyrzucacie emocje. 

Jak długo dasz radę tak niemo egzystować? 
Chcesz tak? Tak pusto, byle jak, mdło?

To co, może zrobię herbaty i pogadamy?
Bo choć  jestem obok to i tak nie wiem, co u Ciebie słychać...

Podoba Ci sie mój post?
Podaj go dalej.
Obserwuj moja stronę
Warto!
A jak przeczytasz ten post to zadzwoń/napisz do kogoś ważnego w Twoim życiu. Pogadaj z tym KIMŚ, zapytaj, co u niego, przytul, uśmiechnij się, nie bądź niemy/-a....

TOWARZYSZKA na literę F.


Obraz Engin Akyurt z Pixabay 


Usiadła obok niej. Po cichu, delikatnie. Ona nawet nie wiedziała kiedy. Razem ze nią patrzyła na świat. Milczała, ale była obok. Czuła ją coraz bardziej. Najpierw zaczęła wzdychać, gdy poszła na plażę. Obok sporo ludzi, szczęśliwych, na urlopie. 

- Ten to siłownię powinien zaliczyć najpierw, nie piwem się raczyć - syknęła po cichu, gdy ona spojrzała na młodego mężczyznę z małym brzuszkiem. 
- A ta? Lustra chyba w domu nie ma. Jej drugie imię to cellulit - tamta syczy dalej.

Gdy ona sięgała po książkę, tamta puknęła ją w ramię i szepnęła:
- Taka okładka beznadziejna. Nie czytaj, na pewno gniot. 

Ona zajrzała na fejsa. Różne twarze się  uśmiechają, może mają ciekawe posty. 
- Daj spokój - mówi tamta. Wielki bloger się znalazł. Grafoman jakiś, gamoń. Podrasował fotkę i myśli, że już jest wielkim filozofem. Daj mu jakiś komentarz, żeby się nie wywyższał. - Daje jej lekkiego kuksańca jakby na zachętę. 
- No już, zajedź go, to mu mina zrzednie. Przestanie tak idiotycznie szczerzyć zęby. Lajki mu spadną - kontynuuje zadowolona. - Boshe jak mnie wkurzają te ich mordy uśmiechnięte, brzuchy płaskie, cycki na wierzch wywalone. Wypasione zdjęcia z widokiem na chuj wie co. No weź napisz coś, bo już rzygam tym szczęściem! - namawia ją dalej, a jej się robi tak smutno przez chwilę, a potem ogarnia ją rozgoryczenie, że ona tak nie ma, siedzi na plaży, rano dzwonił szef i miał o coś pretensje, pokłóciła się z bratem. Faktycznie ci ludzie na plaży wstydu nie mają. Fejs i insta zaczynają jej działać na nerwy. Ma taką ochotę coś skomentować, zauważyć mankament, dokopać komuś. Ta obok już przebiera nóżkami. 

- No dalej, pisz - namawia. - Poczujesz się lepiej - nęci. Ona klika, wyśmiewa. Ktoś odpisuje. Ona odbija piłeczkę, pluje jadem. Punkt dla niej. Jest riposta. No kurwa, nie da się. Podkręca tempo. Gdy ktoś da za wygraną, ona czuje dziką rozkosz. Jak odpowiada, ona jak nakręcona co i rusz spogląda na powiadomienia, i się odgryza. Nie przebiera w słowach. Jej znajoma siedząca tuż za nią, dająca jej kuksańce na zachętę, bije jej brawa. 

- No i dobrze, dokop mu! Zepsuj mu dzień, niech się nie cieszy tam z rana grubas/rudzielec/chuda szczapa/okularnica/menda/pajac. 

Ona dowala wprost proporcjonalnie do swojego żalu, rozgoryczenia, wściekłości. Czuje triumf, gdy trafi na słabszego. Pluje jadem, jeśli po drugiej stronie ktoś nie daje za wygraną. A jej towarzyszka niczym trener motywuje ją do działania. Ona tańczy jak tamta jej zagra, ale te treningi są wykańczające. Ona żongluje komentarzami jak szalona, opada z sił. Trenerka nie odpuszcza. 

- Napisz, dowal, dokop, zmiażdż!  - nakazuje.
Ona ostatkiem sił wykonuje polecenia. Aż w końcu pyta:

- Kim ty do cholery jesteś? O co ci chodzi??? - wrzeszczy patrząc w lustro widząc w nim tylko swoje oblicze.

 Tamta milczy. Nie musi nic mówić. Ona już wie.  To ona sama i jej alterego - towarzyszka. To jej drugie imię na literę F - FRUSTRACJA.


NO WIDZISZ

Obraz Anuraj SL z Pixabay 

Oto jest Kasia. Bohaterka swojego życia. Dwadzieścia kilka lat, szalenie ciepły głos, spokój i wysoka kultura osobista. Skromna, zbyt mało przebojowa ginie w tłumie rozwrzeszczanych młodych kobiet. Mogłaby wiele tylko, no widzisz, ale od początku ma trochę trudniej. Za dzieciaka szczęśliwa, z misiem pod ręką, uwielbiająca lody. Dziś, w rozkwicie życia, powinna szaleć, kochać, płakać ze śmiechu, poznawać, czuć, doświadczać. Jakoś nie idzie. Powiesz - no widzisz życie. A ja odpowiem - no widzę, szkoda dziewczyny. I pobiegnę dalej. A Kasia z tym swoim anielskim głosem i dobrym sercem będzie sobie żyć gdzieś obok. No widzisz. Widzę, cholera widzę. Dosłownie. Mam to cholerne szczęście, że wzrok mój może nieidealny działa. Pozwala mi funkcjonować, robić, co chcę. Oczywiście, że narzekam, że chciała bym to i tamto, ale czasu brak. Albo kasy. Ale nie wzroku! Zamknęłam oczy, chciałam iść do łazienki i tylko z szacunku do Kasi powiem delikatnie, że zaliczyłam ścianę. W sumie to ona mnie. Dobrze, że mam niezły fluid to przykryje. 


Z Kaśka studiowałam. Lubiła z nami rozmawiać, ożywiała się na przerwach. Na zajęcia przygotowana, nie zawsze walczyła o siebie, by domagać się materiałów z powiększoną czcionką. Bo nadmienić muszę, że Kasia niewiadoma nie jest. Widzi zarys budynków, kontury postaci, odróżnia jasność od ciemności. Ale do innej sali sama nie dojdzie, bo nie zna budynku. Do łazienki lub bary chodziła z nami. Studiów nie skończyła ze względu na problemy zdrowotne. Krąg znajomych jest wąski, wszyscy gdzieś zalatani. W szkole podstawowej zaopiekowana, w gimnazjum wyszydzana, a w liceum samotna, bo daleko od domu. Pandemia zamknęła ją na dobre w czterech ścianach. Rehabilitację, szkolenia, warsztaty odwołano. Pewnie, że można czytać i oglądać filmy z audiodeskrypcją, ale przecież na Boga nie cały czas. Kasia założyła bloga, pisze posty nie o tym jaka jest biedna. Po prostu informuje o różnych nowościach technicznych dla osób słabowidzących i niewidomych. Namawiam ją na pisanie w różnych grupach na Facebooku. Sama jej historię piszę u siebie. Z litości? Raczej nie. Chodzi mi o wsparcie dziewczyny, poszukanie lub znalezienie jej ciekawego zajęcia. Kasia nie pracuje, a bardzo by chciała. No widzisz, szczęściara nie? Siedzi se w domu. Wiesz, że ona ma dość i wcale z tego powodu nie jest szczęśliwa? Czasem chciałaby jak i Ty być zabiegana, nie mieć kiedy zjeść, robić kilka rzeczy na raz. Powiesz - szybko by się jej odwidziało. Ano niekoniecznie, bo u Kasi z tym widzeniem nie jest najlepiej. Jednak z chęciami już tak. Więc spójrz, może widzisz dla takiej dziewczyny jakąś drogę? Zauważysz w niej więcej niż tylko niedowidzenie? Mam nadzieję że nie powiesz - no widzisz życie. Lecz - no widzisz, pomyślę, spróbuję, widzę jakaś możliwość. I napiszesz do niej hej Kasiu, zobacz mam taki pomysł...

PRZEPRASZAM

 

Obraz Alexandr Ivanov z Pixabay 

A dziś Cię przeproszę. 
Za ciągłe marudzenie, że nie wyglądasz jaķ ta super gwiazda insta. 
Za wieczne  krytykowanie, bo przecież  znowu nie schudłaś, choć obiecałaś. 
Za wytykanie palcem. Chyba czas zrobić hybrydę. 
Za nieprzychylne spoglądanie. Jezus Maria, no przecież kobiecie w tym wieku nie wypada!!!
Za zaniedbania. Ach, ten ciągły brak czasu, żeby zrobić cytologię czy mammografię. 
Za lekceważenie Twoich potrzeb. No ugotuj ten obiad z deserem jeszcze, wypierz, uprasuj. Najlepiej to nie śpij, żeby Ci się robota nie zbierała.
Za niezauważanie Ciebie. Oczywiście, że inni są ważniejsi. 
Za dumę. Prosić o wsparcie? O pomoc? Toż to wstyd. Ogarnij się Kobieto!
Za ciągłe poganianie. Zrób jeszcze to i to. I tamto. I tego też nie pomiń!
Za wyśmiewanie. Nie umiesz zrobić gołąbków? Gubisz się w Excelu? Jak można przypalić ciasto? W takim piekarniku, no błagam! Jesteś beznadziejna. 
Za frustrację. Przecież inne kobiety dają radę, a Ty nie? Słaba jesteś. 
Za brak miłości i rozpieszczania. No jak Cię pokochać? Nie zasługujesz na to. 

Słyszałaś to już?
Głowę daję, że tak.
A teraz stań przed lustrem. No śmiało. 
I przeproś samą siebie za to karanie, szydzenie, wyzywanie, zaniżanie swojej wartości. 
No przeproś! Za wszystko to, co robisz swojemu ja. 
Za te wszystkie złe uczynki i grzechy wobec samej sobie.

Idź i nie grzesz więcej do cholery.
Odpuść sobie i obiecaj poprawę.
Pokuty nie będzie. Wystarczająco już odpokutowałaś.

Podoba Ci się mój tekst?
Udostępnij go.
Na pewno znasz kogoś, kto potrzebuje takich przeprosin.
Obserwuj lub zachęć do obserwowania mojego bloga Poli Ann
17 000 ludzi po drugiej stronie to całkiem niezły wynik.
Wiem, że warto tu zajrzeć:)


KOMPLEMENT

  - Ładna sukienka. - No coś ty, stara. - Ślicznie dziś wyglądasz. - Nie przesadzaj. - Do twarzy ci w tych okularach. - E tam. Zwykłe oksy. ...