#dzieńpierwszejmiłości

 



Najpierw pociągnął Magdę za warkocze i pokazywał jej jak je kożuch z mleka. Jej robiło się niedobrze na ten widok. I gdy gonił ją na podwórku, uciekała jak najdalej. Nie znosiła tego Marcina. Dopiero w starszakach jej zaimponował, gdy stanął w jej obronie kiedy to jakiś rudy chłopak chciał ją przewrócić. Przyłożył tamtemu prosto w nos i za karę musiał stać w kącie. Zniósł to dumnie. Przecież zachował się jak prawdziwy rycerz. Wtedy to schowała dla niego do kieszonki herbatnika, którego nie zjadła na podwieczorek. Chciała by się uśmiechnął. Stał w tym kącie taki smutny. Od tamtej pory przestała go "nie lubić". Nadal czasem pociągnął ją za warkocze, ale jakoś tak inaczej. Nie złościła się już. Czasem tylko dała mu kuksańca. On już nie pożerał na jej oczach kożucha. W zamian za to szczerzył się pokazując brak górnych jedynek, czym rozbawiał ją do łez. A gdy cmoknął ją w policzek pewnego razu na placu zabaw, zarumieniła się lekko. Potem dał jej krówkę ciągutkę czym przypieczętował ich "lubienie", a ona powiedziała mamie w domu, że to z Marcinem weźmie ślub, bo tylko jej daje cukierki.
Tak zapamiętała swoje pierwsze drżenie serca. Na to poważniejsze uczucie musiała kilkanaście lat poczekać. Wpadł na nią na schodach w liceum i nie przeprosił. "Gbur" - pomyślała. Potem zamiast "cześć" mówił "uważaj, jak chodzisz". Ona zbywała go tylko spojrzeniem pełnym niechęci. To trwało kilka miesięcy dopóki w autobusie nie przysiadł się do niej jakiś chłopak z niewybrednymi tekstami. Nie zauważyła Gbura, dopiero gdy wziął tamtego za fraki zrozumiała, że jest bezpieczna. Gdy natręt został spławiony, uśmiechnęła się i zaproponowała pizzę. Ale zanim na nią poszli Gbur wyciągnął z kieszeni krówkę ciągutkę i ją poczęstował. Uśmiechnęła się. Kojarzyły się z czymś miłych, beztroska radością i pierwszym narzeczonym z przedszkola. W tym momencie zaczęła się ich wspólna historia. Pokochali się jak wariaci choć byli tak różni. Ona pilna uczennica, on szkolny buntownik łamiący wszystkie zasady. Ona spokojna i łagodna, on cyniczny i gwałtowny. Byli mieszanką wybuchową. On ją uczył spontaniczności i luzu, ona go opanowania i spokoju. Wszystkiego próbowali razem, uczyli się siebie, kłócąc się skakali sobie do oczu, a potem na siebie całując się namiętnie. Było burzliwie, intensywnie, głośno, a czasem cicho. Kochała go całą sobą, on ją każdą komórką ciała.
Razem uczyli się do matury, razem ją zdawali, tańczyli na studniówce do rana i razem poszli w świat. I choć po jakimś czasie ich drogi się rozeszły to ona zawsze gdy je krówkę ciągutkę pamięta o swoim pierwszym zauroczeniu i pierwszej poważnej miłości, która sprawiła, że dowiedziała się, że potrafi kochać po same paznokcie.
A Wasze pierwsze miłości? Jak u Was było? Pamiętacie?
Podoba Ci się ten post?
Udostępnij go.
Zostań na mojej stronie, zaczytaj się.
Wiem, że Ci się spodoba, a ja będę wiedziała, że mam pisać dalej...
Obraz bess.hamiti@gmail.com z Pixabay

Komentarze

Popularne posty