PŁÓTNO

Obraz Engin_Akyurt z Pixabay

Była jak płótno. Delikatna, zwiewna, blada i cienka. Można było na niej namalować wszystko. Przyjmowała całą sobą każdą barwę, lekki ruch pędzla czy mocne jego chlapnięcie. Pierwsze kolory kładł na nią delikatnie. To były pastele, pełne miłości, a jego dłoń ostrożnie dotykała jej powierzchni. Stworzył niesamowity obraz. Płótno nabrało kolorów. Było piękne i takie...nudne. Malarz zmienił więc paletę. Barwy były mocne, ciemne, intensywne. Płótno już nie było mdłe. Intrygowało, przyciągało wzrok, budziło niepokój. Krzyczało kolorami, a on machał pędzlem na oślep. Liczyły się jego emocje. Po pewnym czasie płótno nasycone kolorami do cna nie przyjmowało więcej barw. On szalał. Ono było niewzruszone. Znudził się więc, zostawił je samo w wielkim pokoju, gdzie przez okno wpadały promienie słońca. To one każdego dnia je głaskały. Ścierały nadmiar koloru. I gdy malarz wszedł do pokoju ponownie ujrzał płótno, które wcześniej tak potraktował. Ono jednak było kompletnie inne. Nieco wyblakłe, ale paradoksalnie piękniejsze, mieniące się jakby nowymi kolorami. Malarz wziął pędzel, chciał coś poprawić, domalować, ale ono pozostało tak twarde, że znów nie przyjęło żadnej barwy. On mógł to płótno albo wyrzucić albo podziwiać. Musiał je pozostawić takim, jakim jest. Jeszcze nie wie, co zrobi. A ono zastygłe od barw, jakie na nie nałożył, opatulone słońcem, będzie zachwycać, ale tylko tych, którzy będą umieli dostrzec jego piękno i głębię.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty