#dzieńpozytywniezakręconych

 





#dzieńpozytywniezakręconych

Coś dla mnie, choćby ze względu na włosy, które kręcą się jak chcą i kiedy chcą (miałam w moim życiu takie okresy, że były proste jak druty!).

Wiele osób mówi mi, że bije ode mnie pozytywna energia, że ciągle się uśmiecham, gadam jak nakręcona, a Czytelnicy dziękują mi za mój blog pisząc, że dzięki niemu chce mu się żyć, bo zarażam dobrymi wibracjami.

Więc tak, znów ewidentnie winnam świętować mój dzień. Zakręcona zatem jestem.

Potrafię złamać dwie ręce na raz, a za równy rok złamać już tylko lewą. Tak żeby nudno nie było.

Już jako duża dziewczynka, w pracy na ten przykład potrafię usiąść na ławce i ją zarwać, bom nie zauważyła, że jest wadliwa.

Zdarzyło mi się zacząć lekcję od słów: "Guten Tag, meine Lieben! Setzt euch bitte!", a dzieci mi mówią: "Proszę pani, ale my angielski mamy"

A generalnie to:
- otwieram szafki i zapominam ich zamknąć.
- idę po coś do konkretnej szafki i po chwili nie pamiętam, co to było.
- notorycznie szukam telefonu, okularów i błyszczyka.

Ale!

Są lepsi ode mnie.

Moja chrzestna kiedyś w domu szukała kapci. Wychodziła do pracy i na pewno je miała na stopach. Po powrocie do domu szuka po całej chałupie. Córce robi wyrzuty, że ta jej pewnie żarty robi. Poddała się (ciocia, nie córka) po iluś tam minutach. Chce zrobić obiad, otwiera lodówkę, a tam? Kapcie! Równo, grzecznie stoją i czekają aż je ktoś na wolność wypuści.

Tatko mój kiedyś zgubił telefon. Szukaliśmy w domu, nawet po osiedlu, bo akurat wracaliśmy z jakiejś imprezy. No nic, ukradli, bo na imprezie telefon miał! Zgłosił na policję, afera na całego. Po kilku miesiącach (sic), gdy chciał odkurzyć wewnątrz kanapę w salonie i wyjmował pościel, koce i wszystko co tylko w kanapie pojemnej z szezlongiem się trzyma, jego oczom ukazał się ów zagubiony aparat. Musiał tego feralnego wieczoru wślizgnąć się do środka, gdy tata po powrocie do domu jeszcze na kanapie posiedział i coś w tiwi oglądał. Do dziś mu to wypominam:)

I na koniec jeszcze inna zakręcona - mamy koleżanka do pracy kiedyś przyszła (podkreślam, że na trzeźwo) w dwóch różnych butach, ale żeby tego mało było, na różnym obcasie:)))

Można? Można:)

PS. Zdjęcie niedawne, gdy ja oczywiście uznałam, że padać nie będzie i wsiadłam na rower. Padało oczywiście, ale ja pozytywnie zakręcona jechałam dalej. Łatwo nie było, bo mi dżinsy wodą nasiąkły i stanowiły niezłe obciążenie w trakcie pedałowania. No ale zakręcona przecież kręcić będzie:)

Komentarze

Popularne posty