BEZ KORONY



Image on Pixabay

Wiesz czasami dość już mam tej korony - Ewa powiedziała to cicho kuląc nogi pod siebie. Wino do połowy wypite, więc wiadomo było, że lada moment wejdziemy w grube tematy. - Noszę ją codziennie. Prosto, dumnie, wypolerowaną tak, że się świeci jak psu...I czasem jest już mi tak niewygodnie - upiła łyk wina. - Fajnie być królową, dzierżyć berło, ale nie dwadzieścia cztery na dwadzieścia cztery...

O tak, Ewa nosi tę koronę naprawdę dostojnie. Codziennie szpile, super stylówki, perfekcyjny makijaż, zero odrostów, pazury zrobione. Uśmiech numer jeden, zapach Chanel numer pięć.

Dyrektor handlowy, stanowisko równie wysokie jak jej buty. Dwoje dzieci. Dom. I mąż, który jej przebojowością czuje się chyba zdołowany. 

Chciałabym, żeby mnie ktoś przytulił. Chcę zdjąć tę koronę i szpilki. I biegać na bosaka - mówi dalej. Uśmiecha się, ale oczy ma smutne. - To biegaj - mówię, choć doskonale wiem, że to nie takie łatwe. 

Ewa ogarnia cały dom. Dosłownie i w przenośni. W pracy perfekcyjna. O takich matkach i żonach się marzy. Mąż chyba jednak nie pieje z zachwytu. 

Tu jeszcze brudno - mówi chłodno i ani myśli, tu właśnie posprzątać. Przecież to zadanie kobiety, a nie mężczyzny, który na dodatek będąc na wysokim stanowisku ściereczką plamić rąk nie zamierza. Ewa więc dumnie najpierw zaciska zęby i z tą koroną dzielnie zasuwa po domu. Sprząta, myje, pierze, prasuje. A jak korona się przekrzywi to ją poprawia i walczy dalej. Ostatnio zaś opada z sił. I nie ma zamiaru męża prosić o pomoc, bo ten kwituje - Chciałaś to masz. 

Więc ma. 

Ma dość. 

Ma ochotę się schować, być przytuloną i usłyszeć  - Okej kotku, zajmę się tym. 

Ma pragnienie, by ktoś do niej podszedł zdjął jej koronę, potargał grzywkę i pocałował w czoło. I powiedział:  Świetnie sobie radzisz czy mogę Ci w czymś pomóc kochanie?

Ma chęć zdjąć koronę i królować sobie w domu bez niej na niższych obrotach i ze wspomaganiem faceta, którego kocha i z którym tworzy zgrany tandem. 

Ma wrażenie, że oboje z mężem rozjeżdżają się w inne strony, nie mają wspólnego celu. No chyba, że jest nim święty spokój. 

Zbliża się nowy rok, nowe plany i postanowienia. Ewa już wie, że z koroną to biegać sobie będzie do szesnastej. W domu co najwyżej w dresach na luzie, w swoim tempie, z potarganą grzywką, na bosaka. A czy mąż ją dogoni czy pobiegnie w inną stronę to już czas pokaże...

Podoba Ci sie ten post?
Udostępnij go, skomentuj, bym wiedziała, że moje pisanie ma sens.
Rozgość się na mojej stronie, rozczytaj się.
Będzie mi miło!


Komentarze

Popularne posty